Dorota Wellman: „Chciałabym żyć w kraju, w którym jakaś banda matołów nie mówi mi co jest moralne, a co nie.”

Dorota Wellman to wyjątkowa osobowość telewizyjna, która wzbudza szacunek i sympatię widzów od wielu lat.

Nie boi się wyrażać otwarcie swoich poglądów, a jest przy tym ciepłą i serdeczną osobą.

Strona Być szczęśliwą kobietą zebrała wyjątkowo trafne słowa na temat otaczającej nas rzeczywistości wypowiadane przez panią Dorotę przy różnych okazjach i wywiadach.

Kobieta

„Boże, jak to dobrze, że jestem stara. Nie muszę się martwić, że ktoś zdecyduje za mnie o antykoncepcji hormonalnej. I zasłaniając się klauzulą sumienia, nie sprzeda mi środków antykoncepcyjnych.
Nie muszę się martwić, co się stanie, gdy nie będę mogła mieć dzieci. Czy in vitro będzie legalne, czy nie.
Nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek Izba decydowała o tym, ile chcę mieć dzieci. I jakiej płci. Mnie pozostaje już tylko HTZ i mam nadzieję, że ktoś nie wpadnie ma pomysł, żeby i jej zabronić.
Myślę za to o mojej przyszłej synowej. Będzie miała przechlapane.

Jakbym chciała żyć w państwie, które decyduje o wszystkim, to wybrałabym Państwo Islamskie, które narzuca reguły i zasady, a gdy ktoś im się nie podporządkuje, karze śmiercią i gwałtem. Wrogów zabija. Słyszę w snach, jak toczy się moja obcięta głowa. Stuk, stuk.

Chciałabym żyć w kraju, który nie wtrąca się do mojego życia prywatnego. W którym jakaś banda matołów w imię swojego politycznego interesu nie mówi i nie narzuca mi, co jest moralne, a co nie. Nie mówi mi, co jest dobre, a co złe, bo wie lepiej. I nie straszy mnie piekłem, grzechem i potępieniem wiecznym.

Zajmijcie się swoją moralnością, bo z nią chyba nie jest najlepiej. Kłamcy, krętacze, oszuści.
Sama stanę przed Bogiem z moim sumieniem. Kiedy spyta mnie, jak żyłam, odpowiem: nikogo nie zabiłam, nie kradłam, żyłam przyzwoicie, nie przynosząc wstydu swoim rodzicom, mam kilku dobrych przyjaciół, dobrze wychowałam dzieci.
Do kościoła chodziłam rzadko, bo bałam się, że spotkam arcybiskupa Wesołowskiego. Za to modliłam się często.

Oglądaj telewizję wybiórczo (i mówię to ja, człowiek telewizji!). Wybieraj programy i nie doprowadź do tego, że telewizor gra bez przerwy i zastępuje rozmowy w domu.

Czytaj dużo – z tego są same korzyści!

Miej swoją pasję, która cię wciąga (nieważne, czy robisz pałace z zapałek, czy oglądasz kosmos) – dzięki temu jesteś kimś.

Nie słuchaj bezmyślnie innych ludzi – nie daj sobie narzucić zdania innych, nie bądź baranem w stadzie.

Słuchaj intuicji – ona najlepiej wie, co dla ciebie jest dobre.

Kobieta luksusowa to taka, która ma własne konto. Jest niezależna finansowo.

Ja jestem piękna inaczej. Mierzenie ludzi według piękności jest głupie, bo na to nie mamy wpływu. Za dobro należy nagradzać. I za mądrość.
Radzę kobietom, żeby poświęciły swoją uwagę czemuś ważniejszemu niż oponka na brzuchu.

Matka

Wychowanie syna to najpiękniejsza przygoda, jaka mi się zdarzyła. Kontakt z nim, nasze świetne relacje i rodzaj niezwykłego porozumienia to moje największe osiągnięcie. Syn jest moim Oskarem, Wiktorem i Noblem.

Obywatelka

Data wyborów jest znana dużo wcześniej, a oni właśnie tego dnia muszą jechać na działkę. I wrócą późno.
Boli mnie w boku. Lewym, to niedobrze. Biorę tybetańskie proszki na stawy, ale na razie nie działają. Nie, nie mogę tego zjeść, bo mam chyba jelito drażliwe. Uciekam gdzie pieprz rośnie od towarzystwa, kiedy słyszę takie rozmowy. Uważam je za objaw starości, a ja nie chcę jeszcze być stara. Mnie też boli (głowa, kręgosłup), ale żeby zwierzać się z boleści całemu światu? Mogę poużalać się trochę najbliższym, byle nie za często. Zresztą marudom mówię: nie!

Szczególnie takim, którzy siedzą i narzekają: na rząd, drożyznę, reformę sądownictwa, język debaty publicznej. Siedzą i, za przeproszeniem, mendzą. Ale na wybory nie idą. I podają absolutnie kretyńskie argumenty. Że nie mają na nic wpływu, że wszystko jest ustawione i nic się nie zmieni, że „ruscy” manipulują całym światem.

Data wyborów jest znana dużo wcześniej, a oni właśnie tego dnia muszą jechać na działkę. I wrócą późno. Albo nie chce im się wstać, bo pada. Wyjechali, ale nie załatwili sobie karteczki na głosowanie gdzie indziej. Mają nieaktualny dowód.

Tak naprawdę nie chcą głosować, bo jest im wszystko jedno. Polska jest im obojętna. Wisi im, jak będzie wyglądała. Byle się jakoś żyło, byle się mnie nie czepiali. Tacy – jak karaluchy – przetrwają wszystko. Tylko niech nie narzekają, bo nie mają prawa. A ja chcę, żeby mniej kretynów było w Sejmie. Dlatego idę na wybory.

Wybory to i prawo, i obowiązek. Są świętem demokracji. A ja lubię świętować.

Od 1989 roku chodzę na każde wybory. Mam głos, jestem z tego dumna. Zawdzięczam to prawo wielu. Chodzę z dumą, z obywatelskiego obowiązku. Przygotowuję się i sprawdzam listy wyborcze. Mam przemyślane decyzje. Nie słucham nikogo, tylko własnego sumienia. Myślę o swoim synu, o wnukach.

Nie oddam swojego głosu nikomu. Nie oddam go walkowerem. I żebym miała 40 stopni gorączki, żebym zdychała, żeby mnie mieli zanieść – pójdę na wybory.

Zgadzacie się ze słowami pani Doroty?

Źródło: wysokieobcasy.pl

Źródło i miniatura wpisu:facebook.com