Sąsiad zostawił Annie kartkę w windzie. Ostatnie słowa ją zdruzgotały

Mieszkanie w bloku ma swoje atuty. Nie musisz odśnieżać, ani sprzątać przed domem, nie martwisz się naprawami, zawsze jest od kogo pożyczyć przysłowiową szklankę cukru, a kiedy wyjeżdżasz nie musisz się martwić o bezpieczeństwo Twojego mieszkania.

Ale życie w wielorodzinnym budynku ma też swoje wady. Co niedziela koło południa słyszysz rozbijane schabowe na wszystkich piętrach, sąsiedzi wiedzą o Tobie więcej niż byś chciał, a kiedy mieszkasz w bloku z windą nierzadko musisz na nią czekać, co niebywale wkurza zwłaszcza, gdy się śpieszysz, a mieszkasz wysoko.

Ale między odrobiną zniecierpliwienia, a morzem uciążliwości jest przepaść, której różnicę zrozumie tylko człowiek. A trudno nazwać człowiekiem kogoś, kto zostawia publiczną kartkę, na której wyraża frustrację z powodu przedłużonego oczekiwania na windę z takiego oto powodu…

Pani Anna, której sąsiad powiesił kartkę w windzie była zdruzgotana słowami, które przeczytała.

„Z reguły jestem bardzo pogodnym człowiekiem i nie życzę nikomu źle, ale w tym przypadku uważam, że powinno się o niektórych rzeczach mówić głośno”
Moja córka ma 16 lat i jest niepełnosprawna, ale to nie znaczy, że jest gorsza od innych. Jeździ na wózku inwalidzkim, ale też ma swoje marzenia i pasje. Chodzi do szkoły specjalnej, w której ma bardzo dużo znajomych. Widzę jak raduje się i poprawia jej się humor, gdy po nieprzespanej nocy z bólu pojawia się w szkole i widzi swoich przyjaciół, którzy tak samo jak ona dokładnie to rozumieją.

Nie wymagam od ludzi tego, żeby byli empatyczni i rozumieli naszą sytuację, ale uważam, że szacunek należy się każdemu. Niestety sąsiad z mojej klatki chyba o tym zapomniał. Napisał do mnie kartkę i powiesił ją na drzwiach windy. Słowa były dla mnie brutalne i wywołały łzy…

„Mój mąż od razu chciał iść do sąsiada i wyjaśnić sprawę – wiadomo jakby to się skończyło”

Nie chciałam także pisać drugiej kartki jako odpowiedź na tę pierwszą, ponieważ nie jestem w przedszkolu. Nie chciałam również stawać twarzą w twarz z tym człowiekiem, ponieważ najprawdopodobniej bym się rozpłakała, a nie chciałam przed nim tak bardzo się otwierać, dlatego uznałam, że napiszę mu SMS-a. Jego treść tutaj państwu zacytuję. Numer telefonu posiadam, ponieważ kilka lat temu razem zakładaliśmy sobie internet i potrzebowaliśmy coś dogadać.

„Panie Piotrze,

chciałabym bardzo, aby w naszym bloku były windy dla osób niepełnosprawnych – tak żeby nie przeszkadzały one innym mieszkańcom, ale niestety tak nie jest. Wszyscy musimy korzystać z jednej, w dodatku starej windy.

Jestem tak samo pełnoprawnym mieszkańcem tego bloku jak pan i jak moja córka. Nie jest gorsza w żaden sposób od pana dzieci czy od dzieci innych sąsiadów. Nie wydaje mi się, aby komentarz pozostawiony w ten sposób na windzie był odpowiedni.

Zostawiłabym tę kartkę i nie skomentowała jej w SMS-ie gdyby nie ostatnie zdanie, które sprawiło, że pokazał pan, że nie szanuje ludzi. To, w jakim stanie jest moja córka i jak będzie żyła, zależy tylko i wyłącznie od niej i po części od nas.

Nie ma pan prawa podważać tego, czy moja córka jako gorsza, tak jak Pan powiedział, i czy będzie chodziła do szkoły czy nie. Obraził Pan ją i wszystkich niepełnosprawnych. Chętnie zamieniłaby się z Panem na sprawne nogi, które pozwoliłyby jej wejść szybciej do windy. Życzę Panu, by nigdy nie musiał Pan być takim uciążliwym sąsiadem i nie musiał wsiadać do windy na wózku. Żegnam.

Wyobrażacie sobie mieć pretensję do niepełnosprawnej osoby o to, że zbyt długo zajmuje jej wejście do windy? Co mogła zrobić Pani Anna. Czy powinna była w ogóle mu odpowiadać?

Mówi się, że na dwie rzeczy nie ma lekarstwa na śmierć i na bezczelność…