„Patrzę na kości policzków lekarki i oliwkową skórę. Patrzę mocnie. Jej twarz wiruje przede mną. Jej włosy stają się szare. Zmarszczki, najpierw wokół oczu, a potem wokół jej ust i całych policzków, teraz cała twarz. Policzki zapadają się, a jej zęby stają się żółte. Oczy zaczynają opadać, a wargi tracą kształt. Młoda, uderzająco piękna lekarka starzeje się na moich oczach.” Opisana scena stanowi fragment z filmu „Mózg po pożarze: mój miesiąc szaleństwa” to tylko jedna z wielu halucynacji, których Susannah Cahalan doświadczyła w 2009 r. W tym czasie Cahalan, dziennikarka New York Post, nie pamięta niczego, poza jej „epizodami”.
Ta 27-letnia kobieta, opowiedziała FoxNews.com o swoim czasie w szpitalu. – Nie pamiętam niczego ale pamiętam halucynacje. Te wspomnienia są wszczepione we mnie „.
Aby napisać „Mózg po pożarze”, musiała rozmawiać z członkami rodziny i lekarzami, przeanalizować kartę leczenia i obejrzeć filmy zarejestrowane w szpitalu.
W tygodniach poprzedzających pobyt w szpitalu Susannah obudziła się pewnego dnia przekonana, że w jej mieszkaniu są pluskwy. Zatrudniła firmę, która sprawdziła i stwierdziła, że mieszkanie jest czyste i wolne od wszelkich insektów.
Mimo to Susannah nie mogła się skupić na pracy, jej myśli wciąż krążyły wokół przekonania, że w mieszkaniu są pluskwy. Zaczęła wyrzucać różne przedmioty, obsesyjnie czytać e-maile swojego chłopaka, zaczęły ją męczyć uporczywe migreny i drętwienia nóg. Susannah udała się do lekarza ale ten orzekł, że wszystko z nią w porządku i ma tylko objawy przemęczenia. Potem dokładano depresję i objawy odstawienia alkoholu, co było zupełnie niedorzeczne, ponieważ Susannah nie miała problemów z alkoholem wcześniej, a przestała go używać zupełnie, gdy jej stan ją samą zaniepokoił.
Kiedy jej zachowanie stało się nieprzewidywalne i niebezpieczne, gdy chciała wyskoczyć z jadącego samochodu i mówiła, że widzi rzeczy, których nie było, wpadała w coraz większą paranoję i obsesję, musiała być hospitalizowana.
„Pewnego dnia obudziłam się, przypięta pasami do łóżka.”
Znalazła się w najlepszej klinice w Nowym Jorku, gdzie przeprowadzono setki testów i badań za dziesiątki tysięcy dolarów ale one wszystkie wykazały, że jest zdrowa. Objawy przypisywano zaburzeniom psychicznym ale nie potrafiono postawić konkretnej diagnozy ani też wdrożyć leczenia. Jej rodzina była zrozpaczona. Widziała cierpienie Susannah, która jęczała, wiła się, wpadała we wściekłość, krzyczała z bólu lub strachu, płakała lub śmiała się za zmianę. Miała omamy i drgawki. Bolało ją odrętwiałe ciało, miała kłopoty z mówieniem, śliniła się, a jej język skręcał się lub wisiał bezwładnie jak u zziajanego psa.
A lekarze rozkładali bezradnie ręce i nie umieli jej pomóc.
Dopiero, gdy dr Souhel Najjar, dołączył do zespołu specjalistów, przyszedł ją zbadać. Nie wierzył, że cierpiała na chorobę psychiczną, więc poprosił ją, aby narysowała tarczę zegara.
„Zrobiłam krąg, narysowałam wszystkie cyfry z jednej strony, całkowicie ignorując drugą stronę – mówi Susannah.
To odkryło przyczynę jej stanu. Była neurologiczna, a nie psychiczna.
Najjar powiązał wszystkie jej objawy fizyczne i psychiczne w całość. Sposób w jaki Susannnah narysowała zegar dowodził, że prawą półkulę jej mózgu toczy stan zapalny. Wymyślił termin „mózg w ogniu”, mówiąc rodzicom Susannah, że „jej mózg jest atakowany przez własne ciało”.
Zdiagnozowano zapalenie mózgu z receptorem anty-NMDA, chorobę autoimmunologiczną. Jej układ odpornościowy stworzył szkodliwe przeciwciała, które atakowały receptory NMDA w mózgu, które są niezbędne do uczenia się i kontroli zachowania.
Susannah była leczona dożylnie immunoglobuliną (IVIG), plasmapheris i steroidami. Jej stan szybko się poprawił ale wciąż myślała o tych wszystkich pacjentach, którzy mogą cierpieć z powodu tej samej, medycznej zagadki.
„Byłam w jednym z najlepszych szpitali na świecie i tak długo błądzono szukając diagnozy. Co więc dzieje się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy też na to cierpią? Może popełniają samobójstwa, może są skazani na domy opieki lub oddziały psychiatryczne na całe życie?”
Susannah nie jest całkowicie wolna od choroby, musi się badać, brać leki, a jej bliscy muszą obserwować wszystkie objawy mogące świadczyć o nawrocie choroby.
„Czasem pędzę do lekarza i informuję, że czuję drętwienie w lewej ręce a on mi mówi, że za dużo pisałam…”
„Muszę bywać u lekarzy częściej niż przeciętna 27-latka ale wróciłam i mogę w miarę normalnie żyć…”
Susannah napisała książkę żeby poszerzyć świadomość na temat istnienia tej choroby. Wierzy, że jeśli pomoże choć jednej osobie zamkniętej w niemocy wyjścia z niej, było warto. Doświadczyła jej i wie jakim jest przekleństwem…