Przez 3 lata konduktor machał do dziewczynki stojącej w oknie aż pewnego dnia zobaczył kartkę…

W dziecięcym świecie wszystko wygląda inaczej. Wszystko w nim może być proste i piękne.

Briana Hefly Shepard wraz z rodziną przeprowadziła się do nowego miasta i domu położonego w pobliżu torów kolejowych. Jej córkę Rio od razu zafascynowały przejeżdżające pociągi.

Stawała w oknie i wpatrywała się w nie godzinami.

Pracownicy pociągów dostrzegli ją i wkrótce wpisała się w ich codzienność. Machała do nich, a oni otwierali okna i odmachiwali jej. Czasem nawet włączali sygnał dźwiękowy, żeby ją pozdrowić. Powtarzało się to dzień w dzień. Rio bawiła się chwilkę, a potem wracała do okna i wypatrywała następnego pociągu. Gdy nadjeżdżał, była podekscytowana. Machała i cieszyła się, gdy konduktor również do niej pomachał.

Trwało to 3 lata i wpisało się w codzienność rodziny oraz maszynistów i konduktorów.

Pewnego dnia Rio zniknęła z okna.

Nie kryła się za tym wielka tajemnica. Po prostu dziewczynka zaczęła szkołę.

Briana, która pracowała w domu opowiada, że nie mogła się skupić na pracy. Z każdym nadjeżdżającym pociągiem słyszała trąbienie, nie krótkie jak zwykle, które pozdrawiało zwykle Rio, ale przeciągłe, jakby nawołujące dziewczynkę.

„Cóż mogłam zrobić, napisałam na kartce, że ona poszła do szkoły i biegałam tak do okna przez cały dzień, gdy tylko przejeżdżał kolejny pociąg. W końcu przykleiłam kartkę do szyby.”

Mimo, że trąbienie nie ustawało, Briana przestała na nie reagować. Po upływie tygodnia do drzwi jej domu zapukał mężczyzna.

Przeprosił za najście, ale musiał przyjechać, bo choć mieszka daleko, bardzo martwi się o dziewczynkę, która tak długo do niego machała, a teraz nagle zniknęła. Pytał innych konduktorów, którzy przejeżdżali tą trasą, ale od kilku dni nikt jej nie widział. Naprawdę zaniepokojony pytał czy nic jej nie jest.

Mówił, że widział kartkę, ale nie mógł rozszyfrować, co było na niej napisane. Więc tym bardziej się zmartwił. A kiedy i kartka zniknęła, a dziewczynka nie wracała, musiał się dowiedzieć, co się stało.

Powiedział też, że umilała mu pracę i jej codzienne powitanie wiele dla niego znaczyło. Ogromnie się ucieszył się, że powód zniknięcia małej Rio jest tak prozaiczny. Spytał czy mógłby wysłać jej prezent na urodziny.

„Zgodziłam się, bo był to dla mnie dowód niezwykłej przyjaźni. Historia trochę jak z książki tyle, że prawdziwa. Naprawdę wzruszyło mnie to spotkanie. Potwierdziło wiarę w ludzką dobroć i bezinteresowność. Napełniło nadzieją, że dzięki dzieciom, nawet świat dorosłych może być piękny i pełen magii. Wszystko zależy od tego, czy będziemy umieli tak na niego patrzeć.” – napisała na Facebooku Briana, mama Rio.

Podziel się tym uroczym przesłaniem.

Źródło/Fotografie: Facebook/Briana Hefly Shepard