Części tej historii trudno zrozumieć komuś, kto mieszka w Europie.
Są bowiem jeszcze miejsca, gdzie ludzie żyją w mniej cywilizowany sposób. Tym niemniej mogło to wydarzyć się wszędzie.
4-letnia Karina Chikitova mieszka z mamą w małej wiosce na Syberii. Jej tata przebywa w sąsiedniej wiosce, ponieważ tam pracuje. Dziewczynka czasem go odwiedzała – sama…
Chodziła do niego przez las, dobrze znaną sobie drogą.
Tego dnia jednak nie spotkała taty. Postanowiła więc go poszukać. Zboczyła ze znanej ścieżki w głąb lasu i zabłądziła. Przepadła bez śladu. Ale jej rodzice nie byli tego świadomi. Każde z nich myślało, że ich córka jest u drugiego.
Dlatego poszukiwania rozpoczęto dopiero po 3 dniach…
Las pomiędzy wioskami to syberyjska tajga, której pas ma szerokość 3 tysiące kilometrów. Okolice zaginięcia dziewczynki pełne były niedźwiedzi i wilków. Już po pierwszych dniach nie dawano jej żadnych szans na przeżycie. Poszukiwania trwały ale to było jak szukanie igły w stogu siana.
Trudno sobie wyobrazić jak nikłe szanse miało to małe dziecko, by przetrwać.
Nie była jednak sama. Towarzyszył jej pies Naida.
On znacznie zwiększył szanse dziewczynki.
Nie odstępował jej na krok. Szczekał, gdy zbliżały się dzikie zwierzęta. I ogrzewał swoim ciałem jej drobną postać w nocy, gdy temperatura zbliżała się do zera.
Po dziewięciu dniach opuścił jednak małą.
Tropiąc ich własne ślady, po wielu godzinach dotarł do wioski. Ale nawet wtedy nikt nie wierzył, że dziewczynka mogła przeżyć. Pies wyruszył z ratownikami. Krążył i wracał a ratownicy przeszukiwali uważnie wszystkie miejsca. Czasem mieli wrażenie, że kręcą się w kółko. Uparcie jednak zmierzali w stronę, w którą przemieszczał się pies.
Dopiero po kolejnych dwóch dniach ekipa poszukiwawcza zauważyła ślad bosej stopy w błocie.
To dodało ratownikom nowych sił i wskrzesiło iskierkę nadziei.
Musieli szukac dalej, choćby po to, by odnaleźć ciało małej Kariny.
Minęło kilka godzin, gdy pierwszy z nich zobaczył leżącą w wysokiej trawie dziewczynkę.
Była wycieńczona, odwodniona i wychudzona. Pogryziona przez komary. Nie miała siły się przed nimi bronić. Była na skraju wyczerpania ale żyła….
– „Cuda jednak się zdarzają! Zobaczyłem ją w zaroślach, w bardzo wysokiej trawie. Kiedy mnie ujrzała, zaczęła płakać i wyciągnęła do mnie ręce. Serce mi prawie stanęło, oczy wypełniły się łzami. Była bardzo słaba, blada i chudziutka” – mówił ratownik Borysow, który pierwszy dostrzegł Karinę.
Wzruszony ratownik:
Jej matka mówiła potem, że nigdy nie straciła nadziei. Nie zastanawiała się nad jej szansami, po prostu czuła, że się odnajdzie.
Dziewczynka niechętnie opowiada o tym wydarzeniu. To koszmarne przeżycie, którego nie chce pamiętać i nie lubi o nim mówić.
Denerwuje się i żali do matki: „dlaczego wszyscy mnie o to pytają?”
Przez kilka miesięcy dochodziła do zdrowia. Pół roku później powiedziała mamie:
„Najgorzej było, gdy Naida mnie zostawił, nie wiedziałam dlaczego mnie opuścił. Byłam na niego zła.”
To jak zachował się ten niezwykły pies jest wprost niewiarygodne.
Był z nią przez 9 dni żeby ją chronić, widocznie nie umiał poprowadzić jej w kierunku domu.
A potem postąpił inaczej, jakby zdecydował się zostawić ją, żeby sprowadzić pomoc.
Żeby oddać hołd niezwykłemu wyczynowi, którego dokonał, w wiosce wzniesiono pomnik dzielnego psa i jego małej przyjaciółki, która przetrwała 12 dni i nocy w ciemnym, zimnym lesie, pełnym dzikich zwierząt, jedząc jagody i wierząc, że ktoś ją kiedyś odnajdzie…