Pana Błażeja poproszono o bycie ojcem chrzestnym. Potrzebował więc zaświadczenia o odbytym bierzmowaniu, po które udał się do swojej parafii p.w. Miłosierdzia Bożego w Pułtusku.
Większość z nas wie, że takie zaświadczenie to czysta formalność, jednak tym razem było inaczej. Gdy Pan Błażej na nie spojrzał zaniemówił z niedowierzania. Ksiądz który je wypisywał, postanowił dodać kilka linijek od siebie.
„Obecnie nie mieszka na terenie parafii. Najprawdopodobniej na terenie Warszawy, należy do SLD i często wypowiadał się przeciw Kościołowi i księżom”
Każdy zapewne pamięta, w jakich czasach robiono takie adnotacje, do czego i komu były potrzebne.
W jakim celu duchowny na zaświadczeniu o przystąpieniu do bierzmowania umieszcza informację o stosunku do kościoła, miejscu zamieszkania czy przynależności partyjnej? To absurd.
Dziennikarze serwisu Gazeta.pl próbowali uzyskać odpowiedź na to pytanie w parafii w Pułtusku, jednakże telefon pozostaje głuchy, a skrzynka pocztowa nie działa.
A jak do sprawy odnosi się Pan Błażej
„Byłem bardzo zdziwiony, bo poprosiłem o zaświadczenie z bierzmowania z 2005 roku, a nie o ocenę personalną mojej osoby, która przypomina notatkę Służby Bezpieczeństwa z PRL-u. Poza tym, wpis księdza mija się z prawdą, gdyż nigdy nie atakowałem ani Kościoła, ani duchownych. Może tylko za wyjątkiem piętnowania takich patologi jak pedofilia w kościele. Ale chyba nie można tego odbierać jako atak na księży?”