Wojtek codziennie po pracy wracał do domu. Kładł się na kanapie z telefonem w ręku, a jego żona gotowała obiad. Gotowała i narzekała. W kuchni i podczas nakrywania do stołu. Narzekała, że Wojtek nic nie robi. W niczym nie pomaga w domu i mało zarabia.
Wojtek nie cierpiał tego narzekania, milczał, ale ogarniała go złość i frustracja. Miał ochotę jej odpowiedzieć, żeby na siebie spojrzała. Jak na nią patrzy i jej słucha, to mu się żyć odechciewa. A przecież kiedy się poznali, była zupełnie inna. Była miła, piękna i delikatna. Wojtek nigdy nie widział jej zaniedbanej, skrzywionej i gderającej. A teraz…
Kolejnego dnia żona powiedziała:
– Przynajmniej śmieci wynieś! Niczego więcej od Ciebie oczekiwać nie można…
Wojtek z ociąganiem wziął worek i wychodząc na zewnątrz, zaczął błagać:
– Panie, co to za życie?! Czy możliwe jest dożycie do śmierci z tak brzydką i zrzędliwą kobietą?
I nagle Wojtek słyszy głos:
– Mogę Ci pomóc w kłopocie. Zamienię Twoją żonę w Boginię, ale jeśli zrobię to zbyt gwałtownie, sąsiedzi będą pytać. Zanadto zwróci to uwagę, a tego nie chcemy. Zatem stopniowo poprawię wygląd i charakter Twojej żony. Będziesz musiał też się postarać. W końcu byle kto nie może żyć z Boginką.
Wojtek chętnie się zgadza na wszystko. W końcu czego się nie robi dla życia z Boginią. Mówi tylko:
– Powiedz mi, kiedy zaczniesz ją zmieniać?
– Zacznę od razu – odpowiada Bóg. Tylko nieznacznie i stopniowo. Zgodnie z naszymi ustaleniami.
Wojtek wrócił do mieszkania, usiadł na krześle, wziął telefon, ale nie mógł się skupić na czytaniu. Włączył telewizor, ale też nie może niczego obejrzeć. Muszę zobaczyć, czy Maria się zmieniła.
Poszedł do kuchni, oparł się o framugę drzwi i zaczął jej się przeglądać. Maria, czując na sobie jego wzrok, mimowolnie poprawiła dłonią włosy i zapytała:
– Dlaczego tak na mnie patrzysz?
Wojtek zawstydzony nie wiedział, co odpowiedzieć:
– Zastanawiam się, czy mogę pomóc ci umyć naczynia?
– Co? Naczynia?… – zapytała zdziwiona żona, zdejmując fartuch. – Już umyłam.
Wojtek zauważył lekki błysk w oku i delikatny uśmiech na twarzy żony. Zaczął wycierać naczynia, myśląc: „Moja żona już się zmienia”.
Nazajutrz Wojtek wracał podekscytowany z pracy do domu. Naprawdę chciał zobaczyć, jak jego żona zmieniła się w ciągu jednego dnia.
Nagle pomyślał. A co jeśli ona już zmieniła się w Boginię? Na wszelki wypadek postanowił pójść do fryzjera. W drodze do domu kupił jeszcze kwiaty.
Po wejściu do domu prawie zemdlał. Stała przed nim Maria, w ślicznej sukience. Miała piękne, spływające na ramiona włosy, zarumienione policzki i wyglądała dużo młodziej.
Wojtek niezdarnie wręczył żonie kwiaty. Żona uśmiechnęła się i spuszczając oczy przyjęła bukiet.
Jakie piękne są rzęsy Bogiń, pomyślał Wojtek. I wtedy zauważył nakryty stół, zapalone świece i dwa kieliszki wypełnione czerwonym winem. W mieszkaniu unosił się zapach kolacji.
Para usiadła przy stole, po czym Maria zerwała się, mówiąc:
– Przepraszam, zapomniałam włączyć dla ciebie telewizor. Kupiłam ci ulubiony tygodnik.
– Telewizor nie jest mi potrzebny – zatrzymał ją Wojtek – a gazety nie chcę teraz czytać, piszą ciągle to samo. Chciałbym Cię zapytać o jutro. Masz jakieś plany?
– A ty? – zapytała cicho Maria.
– Dostałem powiadomienie o interesującym spektaklu, może pójdziemy wieczorem do teatru? Zaraz zarezerwuję bilety. A rano pójdziemy na zakupy i kupimy ci sukienkę. I prawie wypalił „sukienkę godną Bogini”. Jednak ugryzł się w język i powiedział tylko: – sukienkę do teatru.
Nie mógł oderwać wzroku od żony. Naprawdę stawała się coraz piękniejsza. Jej twarz jaśniała radością, a oczy błyszczały.
O Boże, jakie piękne są Boginie! – przemknęło przez głowę Wojtka. I nagle się przestraszył. – A co jeśli ona nadal będzie się zmieniać? Czy będę dla niej wystarczająco dobry? – I pomyślał co zrobić, żeby podobać się Bogini. Postanowił zapisać się na siłownię, przejrzeć katalogi z ciekawymi miejscami, gdzie mógłby zabrać swoją ukochaną. I choć zarzekał się, że nie chce dzieci, teraz pomyślał – tak, bardzo chciałbym, żeby Bogini urodziła moje dziecko.
Jąkając i rumieniąc się, powtórzył głośno te słowa.
Łza wzruszenia spłynęła po policzku Marii…
Ach, co to była za noc! Co za poranek! I kolejny dzień za dniem!
Pewnego dnia gdy wracali ze spaceru, spotkali sąsiada z jego żoną. Wojtek zauważył, jak mężczyzna traktuje swoją partnerkę – z obojętnością, momentami z irytacją. Kobieta wyglądała na zmęczoną i przygnębioną.
Cześć, jak się macie? – zapytał sąsiad, zerkając na uśmiechniętą Marię.
Świetnie – odparł Wojtek. – A wy?
Eh, jakoś leci – mruknął sąsiad. – Żona ciągle narzeka, nic jej się nie podoba.
Wojtek spojrzał na swoją Marię, potem na żonę sąsiada. Przez chwilę miał wrażenie, że widzi swoją własną przeszłość.
Wiesz co? – zwrócił się do sąsiada. – Może wpadniecie do nas kiedyś na kolację? Maria wspaniale gotuje.
Kiedy wrócili do domu, Wojtek stanął w drzwiach kuchni i długo przyglądał się Marii.
Wszystko w porządku? – zapytała Maria, obejmując go.
Tak – odparł, przytulając się do niej. – Po prostu… zastanawiam się, w czym mógłbym ci pomóc.