Choruje na zanik mięśni ale jej największym marzeniem było urodzenie dziecka.

Gdy się urodziła jej rodzice usłyszeli, że nie dożyje do pierwszych urodzin.

Potem wielokrotnie udowadniała lekarzom, że się mylą. Sheree Psaila przyszła na świat z rzadką chorobą o nazwie artogrypoza, która charakteryzuje się zespołem wad wrodzonych, z zanikiem tkanki mięśniowej i sztywnością stawów. Sheree prawie nie ma mięśni w ramionach i nogach.

Nie tylko przeżyła swoje pierwsze urodziny ale w wieku 5 lat nauczyła się chodzić, mimo, że miało nie być na to szans. Potem wbrew zaleceniom poszła do normalnej, zamiast specjalnej, szkoły.

Ten czas nie był dla niej łatwy, była sprawna intelektualnie, ale postrzegano ją jak upośledzoną. Ma zaledwie 122 cm wzrostu i mocno ograniczoną sprawność fizyczną, ale siłą woli i hartem ducha udowodniła, że może normalnie żyć.

Sheree przeszła 20 operacji, które miały złagodzić skutki choroby. Niepotrzebnie się nacierpiała. Zabiegi w większości były nieudane i nie poprawiły jej stanu.

Po szkole średniej rozpoczęła studia, gdzie poznała swojego przyszłego męża Chrisa, który również miał chorobę genetyczną, więc dobrze ją rozumiał. Pobrali się w 2015 roku.

Wtedy Sheree zapragnęła zostać matką.

„Oczywiście lekarze mówili mi, że to niemożliwe ale nie podawali konkretnych powodów. Nauczyłam się już nie traktować ich zaleceń jak wyroczni.”

Sheree zaszła w ciążę, którą poroniła. Usłyszała wtedy, że nie będzie mogła zajść w ciążę ponownie.

Niedługo potem znów zaszła w ciążę. Kolejny raz w jej przypadku, słowa lekarzy się nie potwierdziły.

Ciąża przebiegła wyjątkowo dobrze. Sheree czuła się świetnie, a dziecko rosło bez zastrzeżeń. Urodziła chłopca przez cesarskie cięcie. Ważył 2,5 kg, mierzył 44 cm.

Hayden został przebadany i okazało się, że jest całkowicie zdrowy. Nie ma żadnych wad wrodzonych, ani chorób dziedzicznych.

Sheree przyznaje, że opieka nad nim sprawia jej niemałą trudność.

„Bywam sfrustrowana, szczególnie wtedy, gdy płacze, a ja nie mogę go dosięgnąć bez pomocy i przytulić. Radzę sobie ze zmianą pieluszki, ale zajmuje mi to więcej czasu, a on zaczyna się niecierpliwić.”

Sheree jest bardzo samodzielna, ale na 3 godziny dziennie 5 razy w tygodniu przychodzi do niej opiekunka, żeby pomóc w czynnościach, które sprawiają jej największy kłopot. Główną opiekę nad Haydenem sprawuje Chris.

Pomimo swoich ograniczeń radzą sobie bardzo dobrze.

„Hayden to moje spełnione marzenie. Nie umiałabym być do końca szczęśliwa, gdyby się nie urodził.”

Podziwiamy determinację tej kobiety i upór w walce o rzeczy, które dla większości ludzi są zwyczajne i przychodzą im bez trudu.

Podziel się swoją opinią.

Źródło/Foto: littlethings