Czy można odmówić zostania rodzicem chrzestnym?

W Polsce katolikami nadal deklaruje się około 85% społeczeństwa, ale już tylko 38% chodzi do kościoła. Jednak chrzci się wciąż większość dzieci, a statystyki kościelne podają niekiedy więcej chrztów niż narodzin dzieci.

Serwis SwiadomyChrzest.pl podaje bardzo ciekawe dane o chrztach w Polsce. Od kilku już lat wskaźnik ochrzczonych dzieci w Polsce z niewyjaśnionych przyczyn rośnie. 93,6% nowo urodzonych dzieci zostało ochrzczonych w roku 2008, w 2011 roku było to już 98,7%. Za to w roku 2013 Wskaźnik nie tylko dotarł do 100%, ale go przebił i osiągnął wartość 101,3%.

Jak to możliwe?

Albo mamy do czynienia ze swoistą “imigracją chrzcielną”, tzn. rodzice przywożą do Polski dzieci urodzone za granicą w celu ich ochrzczenia (Polacy lub obywatele innych państw), skala raczej jednak trudna do tak istotnego zawyżenia statystyk, nawet uwzględniając fakt, że kilkaset osób chrzci się w wieku starszym lub dane podawane przez z Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego są błędne.

W 2019 roku (to ostatnie dane, które można porównać) urodziło się 374,9 tys dzieci, a 372,9 zostało ochrzczonych, co wskazywałoby na to, że zaledwie 0,5 % dzieci urodziło się w rodzinach niekatolickich, co wydaje się statystycznie niemożliwe.

Pomijając te rozbieżności nie sposób nie brać pod uwagę faktu, że nawet osoby niemal nie związane z kościołem katolickim chrzczą swoje dzieci. Do komunii przystępuje nieco mniej dzieci, jeszcze mniej uczęszcza na religię, a najmniej przystępuje do bierzmowania. Ale odsetek chrztów jest naprawdę imponująco wysoki.

Podsumowując mamy coraz większy odpływ wiernych od Kościoła, ale dzieci chrzcimy nadal.

Co więc w sytuacji, gdy zostajemy poproszeni o zostanie rodzicem chrzestnym? Ale tak naprawdę nie chcemy. Odmówić czy nie?

Przed udzieleniem odpowiedzi warto zastanowić się, co to znaczy być rodzicem chrzestnym.

Jak powstała rola rodziców chrzestnych?

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa każdy, kto chciał zostać ochrzczony, rozpoczynał długie przygotowania do przyjęcia tego sakramentu.

W tych przygotowaniach towarzyszyła mu oczywiście cała wspólnota, ale też wyznaczono osobnego „opiekuna”. To on dbał o to, aby przygotowujący właściwie znał Ewangelię, prawdy wiary, zasady postępowania chrześcijańskiego, opiekun odpowiadał na jego pytania i nauczał, był jego przewodnikiem duchowym.

I to on ostatecznie zaświadczał całej wspólnocie, że podopieczny jest gotowy do przyjęcia chrztu i zostania „prawowitym” chrześcijaninem. Taki „opiekun” był często nazywany „świadkiem”.

Nie był świadkiem samego chrztu, ale całego procesu dojrzewania do wiary. Był więc świadkiem, który wraz z innymi ochrzczonymi pracował nad narodzinami w wierze. Dlatego mówimy o „ojcu chrzestnym” – tym, który „rodzi ducha”.

Jaka jest dzisiaj rola rodziców chrzestnych?

Z biegiem czasu ta rola opiekuna – świadka zaczęła się zmieniać wraz z upowszechnieniem się zwyczaju chrztu małych dzieci. Ponieważ chrzcimy niemowlęta cały proces dojrzewania do wiary, zrozumienia, uznania i praktykowania trwa wiele lat po chrzcie dziecka.

Oczywiście główne zadanie przyjmują rodzice. Obowiązkiem rodziców chrzestnych jest „pomoc rodzicom” w tym zadaniu. Jak dokładnie?

Jeśli chcą pomóc w „narodzinach” wiary, muszą oczywiście sami ją mieć. Pierwszym zadaniem rodziców chrzestnych jest dbanie o własne życie duchowe i o swoją relację z Bogiem. Jeśli tego nie robią, decydując się na zostanie rodzicem chrzestnym deklarują chęć podjęcia się zadania, którego tak naprawdę nie są w stanie wykonać.

Nie możesz dać komuś tego, czego sam nie masz. Jeśli więc się nie modlisz, nie przyjmujesz sakramentów i nie planujesz realnych zmian w tym kierunku, nie bądź rodzicem chrzestnym, bo tylko oszukujesz małego człowieka i jego rodziców.

Zatem odmówić czy nie?

Nie ma prostej odpowiedzi. Prawdą jest także, że dziś chrzest i bycie rodzicem chrzestnym pełni zupełnie inną funkcję i niewiele ma wspólnego z istotą tego sakramentu.

Z jednej strony zawinił kościół, ponieważ wprowadzając chrzest małych dzieci liczył zapewne na więcej owieczek w swoim stadzie. A to przyczyniło się do zmiany sakramentu… w imprezę z prezentami.

Dziś częściej niż dylemat moralny od podjęcia się roli rodzica chrzestnego powstrzymuje ludzi nie tyle zaangażowanie duchowe, co „finansowe”.

Dlatego kluczowa wydaje się tu motywacja rodziców, którzy wybierają Cię do tej roli. Jeśli szukają wsparcia duchowego nieuczciwością będzie podejmowanie się roli opiekuna wiary, samemu jej nie posiadając. W drugim przypadku podobnie, jeśli kierowane są wobec nas oczekiwania finansowe, których nie jesteś w stanie spełnić, również warto odmówić, zwłaszcza wtedy, gdy rolę chrzestnego postrzegasz jako rolę przewodnika duchowego, a sakrament w tradycyjnym rozumieniu.

W razie wątpliwości może warto o tym otwarcie porozmawiać? Można powiedzieć:

„Jestem bardzo szczęśliwy itp. Widzę swoją odpowiedzialność jako ojca/matkę chrzestnego/ą w następujący sposób: ((). A ty? Co to oznacza dla Ciebie? Jeśli chcę być ojcem/matką twojego dziecka, biorę za to odpowiedzialność. Ale oznacza to również, że nabywam pewne prawa – na przykład prawo do obrony duchowego życia dziecka do jego świadomego wyboru. Nie obrażę się, jeśli zmienisz zdanie i wybierzesz kogoś innego.”

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Źródło: aleteia.org, swiadomychrzest.pl, iskk.pl Miniatura wpisu: freepik.com