Matka to najważniejsza osoba w życiu dzieci i wcale nie jest dziwne, że w ich związku powinny być tylko najcieplejsze uczucia.
Nie dziwi więc, że są dla nich mamą, a nawet mamusią, nawet gdy są już dorosłe.
Z drugiej strony, gdy w rodzinie pojawia się nowa osoba, czyli synowa (zięć) relacje te nie zawsze są takie proste. Na przykład, czy młoda kobieta musi nazywać swoją teściowa „mamą”, czy jest to niepotrzebne? A jeśli sama teściowa nie nazywa zięcia/synową – synem/córką, to co w tym złego?
Otrzymaliśmy list od dziewczyny, która niedawno wyszła za mąż i była trochę zaskoczona zachowaniem matki męża. Jak to powinno wyglądać – nie jest dla niej jasne. Może możesz coś doradzić, kto wie?
„Pomóżcie proszę wytłumaczcie mi jak to ma być. Ostatnio zdarzyła mi się niezbyt przyjemna historia, raczej incydent. Nadal jestem w lekkim szoku i nie wiem co dalej robić.
Nowa osoba w moim życiu
Mam 26 lat, pół roku temu wyszłam za mąż. Nie będę Was zanudzać opowieścią o tym, jak piękny był ślub (wszystko było dość ładne, bez zbytnich fanfar), jaka byłam szczęśliwa i jak piękną suknię miałam tego dnia na sobie (choć taka jest prawda).
Jego rodziców poznałam półtora roku temu, to bardzo dobrzy, mili ludzie. Od razu mi się spodobali bez zastrzeżeń. Mieszkają poza miastem, emeryci, prowadzą małe gospodarstwo. Kupili synowi mieszkanie w mieście, najpierw na studia, potem znalazł dobrą pracę i tak dalej, wiecie jak to się dzieje.
Spędziliśmy z mężem kilka miesięcy przed ślubem i wszystko było naprawdę super. Od czasu do czasu odwiedzaliśmy jego rodziców lub moich. Na samym ślubie nie było żadnych incydentów, standardowa część oficjalna i przyjęcie po.
Tak więc, jak przystało na osobę dobrze wychowaną, zawsze zwracałem się do teściów przez pan/pani. Tak mnie nauczyli w szkole, a jakoś inaczej nie mogę. A przed ślubem wszystko było w porządku. Ale na samej uroczystości mama mojego męża podeszła do mnie i powiedziała to w prosty sposób: „No, dlaczego ty Alinka tak oficjalnie mnie nazywasz? Mów do mnie teraz mamo, a ja będą zwracać się do ciebie córko.”
Nie przejęłam się tym.. Myśli były gdzieś daleko, zauważyłem też radosną nutę w jej głosie i tak, oczywiście się zgodziłem. Cóż, w końcu nie są już obcy. Ale mam tylko jedną matkę, jak mogę mówić do innej osoby tak ciepłym słowem, nawet jeśli nie mam nic przeciwko samej osobie?
Pod jednym dachem
Przez jakiś czas po ślubie rodzice mojego męża i ja się nie widzieliśmy. Ale potem postanowiliśmy zrobić remont, a mój mąż zaproponował, że zostaniemy u teściów przez kilka dni, aby nie przeszkadzać robotnikom. W ich domu jest wystarczająco dużo miejsca. Nie przeszkadzało mi to, pracuję w domu, czemu nie.
Zostaliśmy dobrze przyjęci, usiedliśmy do stołu. A potem moja teściowa mówi, córko, co tam u was, jak długo trzeba czekać na wnuka i tak dalej. Nie mam nic przeciwko pytaniu o wnuki, bo dużo słyszałem od znajomych, którzy wcześniej się pobrali, że to nagminne i przygotowałam się na to. Ale relacja matka – córka z teściową przekracza moje siły.
Cóż, odpowiadam, nie zamierzamy się spieszyć, ale zobaczymy proszę Pani. Następuje krótka pauza, westchnienie, a matka męża zaczyna długą tyradę o tym, że skoro jej syn ma żonę, to automatycznie jest już jej córką, a ona jej matką.
Uśmiechnąłem się tylko i nic nie powiedziałam. Wieczorem, zanim wszyscy poszli spać, moja teściowa znowu chciała poruszyć ten temat, ale byłam zbyt zmęczona.
Bo jak nie to się obrażę
Po kilku dniach zatęskniłam za śmieciowym jedzeniem i zamówiłem pizzę dla wszystkich. Powiedzieli, że dostawca przyjedzie dopiero za półtorej godziny (poza miasto), i z czystym sumieniem zacząłem pracować, a potem poszłam pod prysznic. Po wyjściu spod prysznica i pracując jeszcze przez jakiś czas, przypomniałam sobie o pizzy. Zegarek pokazał, że minęło kilka godzin, a pizzy wciąż nie było.
W domu nie było nikogo poza „mamą”. Po moim pytaniu odpowiedziała, oczywiście, że tak. Był dostawca. Ale odesłała go, powiedziała, że tacy ludzie tu nie mieszkają. Bo w tym domu mieszka tylko mój mąż i dzieci. Jeśli nie uważasz się za moją córkę, jedz albo to, co dają, albo w restauracji.
Nie powiedziałam o tej sprawie mężowi, dopóki remont się nie zakończył i nie wróciliśmy do naszego mieszkania. Po prostu zamrugał w oszołomieniu i nawet nie wiedział, co powiedzieć. Ale rozumiem go, ja też prawdopodobnie też byłabym zagubiona.
Niedługo urodziny jego mamy i oczywiście będziemy musieli jechać z wizytą. Ale jak powinnam się wobec niej zachowywać? W końcu nie zmienię zdania.
Mam tylko jedną matkę, a moja teściowa jest tylko moją teściową. Niestety nasza kultura próbuje nas na siłę wtłaczać w relacje z obcymi ludźmi, a język nam w tym nie pomaga.
Nie umiemy mówić po imieniu osobom z innego pokolenia i one też nie czuja się z tym dobrze. Odbierają to jak brak szacunku. I jestem w stanie to zrozumieć. Zresztą to starsza osoba musi to zaproponować. Zwracanie się per Pani do osoby już nieobcej także nie wydaje mi się właściwe. A ona też czuje się tym urażona. Przecież nie będę do niej mówić Teściowo.
Po tych przemyśleniach próbowałam tej „mamy”, ale nie przechodzi mi przez gardło. No nie potrafię. Co robić?
Alina