Powiedziała: „Nie będę siedzieć z Waszymi dziećmi. Swoje już wychowałam!”

Kiedy pobraliśmy się z Igorem, ja miałam 24 lata, a on 26. Zaraz po ślubie wzięliśmy kredyt hipoteczny i kupiliśmy małe mieszkanie.

Rodzice mojego męża pomagali nam finansowo, dawali tysiąc złotych miesięcznie. Przez sześć lat spłaciliśmy kredyt i uznaliśmy, że czas pomyśleć o dzieciach.

Zaplanowaliśmy, że przez pierwsze cztery lata będziemy mieszkać w naszym jednopokojowym mieszkaniu i będziemy się zastanawiać nad planami na przyszłość.

I nagle dobra wiadomość – jestem w ciąży! Ale jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że będziemy mieli bliźnięta. Tego się nie spodziewaliśmy.

Kiedy urodziły się dziewczynki, bardzo się ucieszyliśmy, że od razu się udało. Moi rodzice byli szczęśliwi, ale rodzice Igora nieszczególnie…

Teściowa widząc moje córki, powiedziała, że nie wyglądają jak dziewczynki, a teść w odpowiedzi wzruszył ramionami.

Sześć miesięcy później zmarła siostra mojej matki. Od której matka odziedziczyła mieszkanie. Moi rodzice je sprzedali, a pieniądze zostały podzielone między brata i mnie. Pojawiła się więc okazja, aby kupić większe mieszkanie dla naszej rodziny.

Znaleźliśmy interesującą ofertę w cudownej okolicy, ale trzeba było zrobić remont. Postanowiliśmy przeprowadzić się do rodziców męża.

Sprzedaliśmy nasze jednopokojowe mieszkanie, kupiliśmy drugie, szybko przenieśliśmy wszystkie rzeczy i rozpoczęliśmy remont.

W nowym mieszkaniu trzeba było wymienić instalacje, położyć płytki w łazience i kuchni, w pokojach panele podłogowe. Na szczęście okna były wymienione i nie trzeba było przynajmniej na nie wydawać pieniędzy.

Na początku wszystko było w porządku, ale nie na długo.

Dlaczego tak głośno krzyczą? – pytała teściowa oburzona. – Nie słyszę własnych myśli!

Mówiła o własnych wnukach, które nie krzyczały, tylko po prostu się bawiły. Nawet nie były bardzo głośno. Od tego dnia wszystko się zaczęło…

Przeszkadzały jej zabawki, to że za często się kąpiemy, długo siedzimy w toalecie oraz, że wszędzie są nasze rzeczy.

W końcu pewnego wieczoru teściowa powiedziała mężowi, że nie może żyć jak chce, bo musi siedzieć z wnuczkami kilka razy w tygodniu.

Mąż i ja ustaliliśmy z robotnikami, aby jak najszybciej przygotowali mieszkanie do stanu, żeby dało się w nim jakoś funkcjonować z dziećmi.

Nawet nie chcę wspominać, jak mieszkaliśmy w budowlanym kurzu i brudzie, pośrodku totalnej demolki z naszymi dwuletnimi córkami. Przez ten czas teściowa w niczym nam nie pomogła. Obiecała zająć się wnuczkami na co najmniej kilka godzin, ale za każdym razem, gdy Igor ją o to pytał, odpowiadała:

– A dlaczego miałabym siedzieć z twoimi dziećmi! Swoje wychowałam! Radźcie sobie. Twój ojciec i ja musieliśmy kiedyś robić wszystko: wychowywać dzieci, pracować i zajmować się domem. Nikt nam nie pomagał.

Na szczęście staruszka z sąsiedztwa zgodziła się zajmować naszymi dziećmi w awaryjnych sytuacjach.

Źródło: poradnytsya.info, Miniatura wpisu: freepik