Mój dziadek to człowiek starej daty i ze starymi zasadami.
Jak coś jest ważne to nie ma, że coś innego ważniejsze…
Pewnej nocy, budzi go szczekanie psów sąsiadów. Wygląda przez okno patrzy, a złodzieje kopią od niego ziemniaki, nie że jakieś wiaderko czy worek. Stoi wóz, na wozie kopiec już zebranych ziemniaków. Wpienił się, ale chłopa kilku, myśli wylecę to mnie jeszcze obiją, albo i widłami zakłują.
Dzwoni na policję.
– Mam złodziei, które chcą ukraść wszystkie ziemniaki!
„Panie coś Pan, ziemniaki? My mamy ważniejsze sprawy. Przepraszam, ale nie ma ani jednego wolnego radiowozu” – i dyspozytor rozłączył się.
Po 5 minutach, dziadek zadzwonił ponownie:
– Możecie juz nie przyjeżdżać, już nie trzeba – zastrzeliłem ich wszystkich!
Po trzech minutach przyjeżdża 5 radiowozów i oddział specjalny – łapią każdego kto wpadł im w ręce! Mają już wszystkich złodziei, głównodowodzący przychodzi do dziadka i mówi:
„Powiedziałeś, że zastrzeliłeś wszystkich!”
„A wy powiedzieliście, że nie ma radiowozów”.