Dziecko dostało spis rzeczy potrzebnych do przedszkola. Ojciec zobaczył listę i nie wytrzymał

Jak zapewniają nas władze samorządy otrzymują środki na utrzymanie przedszkoli, rodzice dopłacają za wyżywienie dzieci.

Jednak jak donoszą rodzice to fikcja, ponieważ dyrektorzy przedszkoli zmuszają rodziców do ponoszenia opłat za wyprawkę, książki, napoje, składki na komitet rodzicielski, a nawet na … środki czystości.

Higiena przede wszystkim

Do redakcji kielce.naszemiasto.pl taką listę „przyborów” przyszłał oburzony ojciec przedszkolaka z placówki numer 25 w Kielcach.

Na liście rzeczy, które rodzice mają dostarczyć do przedszkola nr 25 w Kielcach znajdują się:

1 sztuka papieru toaletowego na miesiąc, 3 sztuki ręczników papierowych na miesiąc, 2 sztuki chusteczek higienicznych na semestr, 1 sztuka chusteczek nawilżających na semestr, 100 sztuk serwetek papierowych na semestr, 1 ryzę papieru na semestr, 1 sztukę litrowego mydła w płynie na semestr.

Mężczyzna zadzwonił do Urzędu Miasta w Kielcach jako organu nadzorującego placówkę w celu zweryfikowania, czy przedszkole powinno żądać od rodziców dostarczenia takich rzeczy jak środki czystości i to w tak dużych ilościach. Uzyskał tam jednak wymijającą odpowiedź. Urzędnik przyznał, że miasto finansuje przedszkola, a w środkach ujęte są koszty zakupu środków czystości. Jednak według niego urząd nie ma wpływu na to, co każe się dzieciom przynosić w przedszkolach.

W pełni dobrowolne

Portal zapytał więc bezpośrednio dyrektora Przedszkola Samorządowego numer 25 w Kielcach Jolantę Perlak-Patyńską, która twierdzi, że w żaden sposób przedszkole nie zmusza rodziców do przynoszenia wymienionych na liście rzeczy.

– Środki czystości typu mydła, ręczniki papierowe i tym podobne zużywają się w przedszkolach w niewyobrażalnych ilościach. Podstawową rolą tego typu placówek jest funkcja opiekuńczo-wychowawcza, uczymy zatem dzieci, że rączki należy myć dosyć często – tłumaczy – To nie tylko mycie przed posiłkami, ale również po korzystaniu z toalety, po spacerze, zajęciach plastycznych i tym podobne. Rzeczywiście środki czystości są nam zapewniane, ale w niewystarczającej ilości. Dlatego pomoc ze strony rodziców jest przez nas bardzo doceniana. Tak jest zresztą we wszystkich kieleckich placówkach. To jednak nie oznacza, że każdy z rodziców musi przynieść wszystko co znajduje się na liście. Są rodzice, którzy kupują małe mydło, a są tacy, którzy wspomagają nas większą pojemnością, według własnych możliwości. My po prostu nie chcemy oszczędzać na sprawach związanych z higieną dzieci – dodaje dyrektor i podkreśla, że żałuje, że rodzic nie zgłosił się z tym problemem do przedszkola.

– Jeżeli komuś nie podoba się jakaś kwestia albo ma z czymś problem powinien porozmawiać najpierw z nauczycielem, a w razie zignorowania z dyrektorem. Dopiero jeśli taka droga nie przynosi skutku należy zgłosić sprawę do wyższych organów. Chcę zapewnić, że każdy zostanie wysłuchany. W tym przypadku pan zostałby przez nas poinformowany, że nie ma obowiązku kupować produktów z listy – podsumowuje dyrektor przedszkola.

Co na to rodzic?

Ojca jednak nie satysfakcjonuje to wyjaśnienie. Twierdzi, że przedszkolanki wydając listy rzeczy potrzebnych do przyniesienia nie informują, że to dobrowolna prośba o środki higieniczne, ani że nie wszyscy muszą ją spełnić.

– Dzieci codziennie mają przypominane przez wychowawczynie, że mają te rzeczy przynosić. Wychodząc do przedszkola dziecko boi się, że jeszcze nie zaniosło środków czystości i pani będzie się o to upominać – wyjaśnia ojciec.

Źródło i Fotografie: kielce.naszemiasto.pl