Życie ich nie rozpieszczało. Kiedy Bartek miał 1,5 roku zmarła jego mama. Miał starszego brata. Ojciec chłopców, z pomocą swoich rodziców, dbał o synów jak umiał najlepiej.
Pracował w hucie Stalowa Wola. Sąsiedzi mówią o nim, że był pracowitym i dbającym o dzieci ojcem.
To był dobry, zaradny człowiek. Wszyscy go podziwialiśmy. Ciężko pracował w hucie w Stalowej Woli i wychowywał chłopców. Pomagali mu dziadkowie.
11-letni Bartek chorował. Ojciec musiał jeździć z nim regularnie na badania kontrolne do szpitala w Rzeszowie. Tego dnia, w miniony piątek, także podróżowali z Niska do Rzeszowa. W miejscowości Stobierna na drodze numer S19 nagle w ich samochód uderzył renault.
48-letni kierowca nie zdążył zjechać z pasa do wyprzedzania zanim się skończył. Najpierw z impetem wjechał w znaki na wysepce, a później uderzył w nadjeżdżające z naprzeciwka auto 47-letniego ojca Bartka. W wyniku zderzenia obaj kierwcy zginęli na miejscu.
Na miejscu szybko zjawiły się służby. Bartek żył. Pogotowie zabrało go do szpitala w Rzeszowie. Był ciężko ranny.
Chłopiec dwa dni walczył o życie. Jednak obrażenia okazały się zbyt rozległe, by z tego wyszedł. Bartek zmarł w niedzielę.
Znajomi rodziny nie mogą się z tym pogodzić. Wszystkim żal najstarszego syna. Nastolatek najpierw stracił mamę, a teraz ojca i brata.
Policja ustaliła, że wyłącznym sprawcą był kierowca renaulta, który jadąc zbyt szybko, nie zdążył wyhamować przed końcem pasa. Ojciec Barka jechał przepisowo. Niestety mimo, to wraz z synem, stali się śmiertelnymi ofiarami wypadku.