Jeden na 60 Włochów został zarażony SARS-CoV-2, co oznacza, że do tej pory we Włoszech, kraju, w którym odnotowano 636 zgonów z powodu COVID-19 w ciągu ostatnich 24 godzin, jest 1 066 401 zarażonych mieszkańców.
To ogromna liczba, powiedział komisarz ds. Sytuacji nadzwyczajnych Domenico Arcuri, rząd analizuje możliwość lockdownu na szczeblu regionalnym.
Liczba zgonów z powodu koronawirusa w ciągu ostatnich 24 godzin, to najczarniejszy rekord od kwietnia i 37249 nowych przypadków.
Pomimo tych danych Arcuri powiedział, że wydaje się, że ta „krzywa zarażenia zaczyna się spłaszczać”, ale tu cierpliwość będzie potrzebna.
„Krzywa zachorowań ciągle rośnie, jednak wolniej nież kilka dni temu”” – wyjaśnił.
W odniesieniu do środków ograniczających Arcuri podkreślił, że „wirus rozprzestrzenił się po całych Włoszech. Ale nie wszędzie tak samo. Dlatego potrzebujemy zróżnicowań, niejednolitych środków, takich jak te, które zostały wprowadzone”.
Komisarz zapowiedział, że pierwszych Włochów można będzie zaszczepić pod koniec stycznia.
„Zaczniemy od pierwszej fazy szczepienia 1,7 miliona obywateli. Ustalamy kategorie, w których podajemy pierwsze dawki. Osoby pracujące w szpitalach jako jedne z pierwszych otrzymają szczepionki, a następnie osoby starsze, które są bardziej wrażliwe ”- powiedział Domenico Arcuri.
Medycy nie ufają politykom
Wirusolog z Uniwersytetu w Mediolanie, Fabrizio Pregliasco, ostrzegł w wywiadzie opublikowanym w piątek przez gazetę „Il Giornale”, że wraz z nadejściem Świąt Bożego Narodzenia istnieje ryzyko, że politycy pokuszą się o rozluźnienie obostrzeń, jak to miało miejsce latem, aby 'ożywić gospodarkę” i ostrzegł, że „to będzie błąd jeśli tak się stanie”.
Kraje muszą przygotować się „na trzecią falę Covid-19, która nadejdzie w lutym” – ostrzegł Pregliasco.
Jak te dane mają się do sytuacji w Polsce?
W całej Polsce zarejestrowano 712 972 przypadków, a to oznacza, że co 52 Polak zostal zarażony SARS-CoV-2. Oczywiście dane te obejmują tylko przypadki osób przetestowanych i ujętych w oficjalnych statystykach. W rzeczywistości liczba ta jest o wiele wyższa.
W ostatnich dniach twarde dane pokazują wypłaszczenia krzywej czym już zdążył się pochwalić premier.
Analitycy jednak nieufnie wskazują, że dane mogą mieć związek z wolnym czwartkiem i weekendem, podczas którego testow wykonano mniej. Tym bardziej, że wskaźnik stosunku testów pozytywnych do wykonanych wciąż rośnie.
Liczba przebadanych osób jakby (z opóźnieniem) podążała za liczbą zleceń.
Dane o liczbie badań od @micalrg pic.twitter.com/KePGG1LWNv— Grzegorz (@Grzegorz_Red) November 14, 2020
W Polsce w przeciwieństwie do wielu innych krajów stawia się na testowanie osób najpewniejszech, trudno powiedzieć czemu ma to służyć, skoro jak zaleca WHO to własnie wykrywanie i izolowanie osób skąpoobjawowych lub bezobjawowych jest w stanie zahamować intensywnośż zarażań. Skutkiem tego jest fakt, że niemal co drugi Polak wysłany na test okazuje się pozytywny.
Od sprawności testowania zależy nasze życie.
Tam, gdzie testowanie jest najsłabsze, występuje najwięcej zgonów na mln mieszkańców. Istotność korelacji 0,01.
Dane od @micalrg @MZ_GOV_PL @grzesiowski_p pic.twitter.com/aHWgL3TruY— Grzegorz (@Grzegorz_Red) November 15, 2020
Poza tym Ministerstwo Zdrowia podaje inne dane niż Powiatowe Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne, nie bierze też pod uwagę liczby testów prywatnych.
Można przypuszczać, że mimo zapowiedzi rząd wcale nie zamierza zastosować się do tego co sam zapowiedział, czyli stosowania odpowiednich kroków przy konkretnych poziomach zachorowań. A decyzja o ewentualnym lockdownie będzie stricte decyzją polityczną, wydaną wówczas, gdy będzie to w politycznym interesie rządzących.
Zasady poszczególnych etapów były przedstawione na konferencji. To liczba zachorowań oraz wydolność i wytrzymałość służby zdrowia. Nic się nie zmieniło. Tempo zachorowań nieco zwolniło. Co daje szansę, że dalsze ruchy będą ograniczone, ale za wcześnie mówić, że nie będą konieczne pic.twitter.com/LQ2jzfQwAM
— Piotr Müller (@PiotrMuller) November 10, 2020