To my uczymy dzieci świata, takim jakim go im pokażemy takim go poznają i nauczą się widzieć.
Jeśli pokażemy im, że chorych, słabszych i biednych można traktować gorzej, to taki świat będą kształtować sami i zgadzać się na to.
Do autora bloga o nazwie Blog Ojciec, czytelniczka napisała o sytuacji, w której jej syn został potraktowany jak dziecko drugiej kategorii.
Dziecko ma zespół Aspergera i to było wystarczającym powodem, by nie zostało wpuszczone na oficjalną uroczystość zakończenia roku szkolnego.
Jak do tego doszło?
Nikt nie chciał ryzykować, że mógłby przeszkadzać albo w inny sposób zepsuć uroczystość. Nikogo nie obchodziło to, że dla niego to także był ważny dzień, który chciał przeżyć w grupie z kolegami.
Z zaangażowaniem wybierał odświętny strój. Ale wychowawczyni wręczyła mu świadectwo w przelocie, na korytarzu, z lekceważeniem uczuć dziecka. Chłopiec się rozpłakał, a mamie pękło serce…
„Już w poniedziałek wychowawczyni poinformowała mnie bardziej niż zapytała – Pani syna oczywiście na apelu nie będzie – Powiedziałam jej, że będę razem z nim i będę koło niego siedzieć. – Ale on przeszkadza w próbach! – powiedziała.”
„Nic dziwnego. Frustrował się, bo każde dziecko miało jakąś rolę każde oprócz niego – też bym się wkurzała.”
„Płakać mi się chciało jak pani wyszła z auli i dała mu świadectwo na korytarzu. Przecież mogli mu to dać w auli jakoś na koniec, albo wyczytać nas i zawołać z tego korytarza…”
„Syn miał kwiatki dla swoich nauczycielek, ale dał je pani ze świetlicy i pani od logopedii (jak sam stwierdził „mamo tylko one mnie w tej szkole traktowały z szacunkiem i miłością)”
Łatwo wyobrazić sobie co czuje rodzic w takiej sytuacji. Tak nie traktuje się dzieci, szczególnie tych, które z powodu choroby mają szczególne potrzeby. Co usprawiedliwia zachowanie pedagogów, które sprawia, że takie dziecko czuje się gorsze?
W sieci, komentarze były jednoznaczne:
„Też jestem nauczycielką i nie wyobrażam sobie, że uczeń z mojej klasy będzie odbierał świadectwo na korytarzu, jak ktoś nieważny. W głowie mi się to nie mieści!”
„Tylko przekleństwa cisną mi się na usta! Cóż to dziecko mogło zrobić? Wydrzeć się? Pobiegać po sali? U nas była na apelu kilkulatka – siostra jednego z uczniów, która właśnie to robiła. I nikt jej nie wyprosił”
„Jak można zrobić coś takiego? Czy ten chłopiec chciał być chory? A może mama tego chciała dla niego? Ludzie, w jakim my świecie żyjemy?!”
„Aż trudno w to uwierzyć, serce pęka… A ludzie się potem dziwią, że jedno dziecko drugie wyśmiewa, popycha, opluwa… A przykład idzie z góry”
„Nie mam nic na usprawiedliwienie takiego zachowania. Przecież to niewinne dziecko!”
Post dotarł do Ministerstwa Edukacji
Za pośrednictwem bloga odezwał się urzędnik z Ministerstwa Edukacji. Poprosił o kontakt i podkreślił, że „edukacja włączająca” jest priorytetem dla MEN i dlatego nie chcą zostawiać tak ważnej sprawy. Obiecali przyjrzeć się bliżej i poczynić odpowiednie kroki, które naprawią sytuację i zapobiegną podobnym w przyszłości.
Podoba nam się taka postawa. Nie możemy pozwolić, by taki brak empatii stał się akceptowalna normą społeczną.
Podzielcie się z nami swoją opinią w komentarzu na Facebooku.