Jeszcze wczoraj wiadomo było tylko, że Dawid został znaleziony przy zbiornikach wodnych w okolicy węzła Pruszków na trasie z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego.
Dziś policja potwierdziła, że zwłoki były dobrze ukryte w zaroślach, dokładnie przykryte trawą, przy zbiorniku. Oznacza to, że Pawłowi ż. zależało na tym by utrudnić znalezienie ciała syna.
„Znalezione przypadkiem”
Reporteży TVN Uwaga podążali za jedną z grup policjantów, która szła właśnie do miejsca, które miała zamiar przeszukać. Reporter „Uwagi” TVN Krzysztof Spiechowicz powiedział, że za grupą policjantów szło dwóch, którzy byli nieco z tyłu.
„Szedł szpaler policjantów. Dwaj policjanci z prewencji byli troszeczkę z tyłu w stosunku do swoich kolegów, bo musieli przeskoczyć przez płot. W pewnym momencie po prostu oni naszli na miejsce, gdzie pod trawą (…) leżało ciało”.
Miejsce znalezienia Dawida znajduje się o 4 minuty drogi od tego, które policja planowała tego dnia przeszukać.
Policja poinformowała, że jutro w poniedziałek odbędzie się sekcja zwłok.
Już po kilku godzinach znane będą wstępne rezultaty autopsji, ale na wyniki badań histopatologicznych trzeba będzie czekać około dwóch tygodni.
Więcej szczegółów policja nie podaje. Potwierdziła, że oględziny miejsca znalezienia ciała zakończyły się w sobotę o 20.00, a zwłoki przewieziono do zakładu medycyny sądowej. Wstępne ustalenia wskazują na zabójstwo i pod tym kątem będzie prowadzone postepowanie, które będzie mieć na celu szczegółowe ustalenie wszelkich okoliczności, w jakich doszło do śmierci chłopca, w tym ustalenia sprawcy i tego czy działał sam.
Jak zginął Dawidek?
Portal TVP Info dotarł do informacji o obrażeniach na ciele chłopca, które prawdopodobnie były przyczyną śmierci dziecka.
Ciało odnalezionego dziecka nie było rozczłonkowane. Miało rany kłute w okolicach serca#wieszwięcej https://t.co/ddgv6UfUri
— portal tvp.info 🇵🇱 (@tvp_info) 21 lipca 2019
TVP Info poinformowało, że ciało Dawida nie było rozczłonkowane, ale były na nim rany kłute, wskazujące na to, że celowano w serce.
Na razie nie wiadomo, czy nóż znaleziony nieopodal Okęcia jest narzędziem zbrodni. Nie wiadomo także czy ciosy zadano w miejscu znalezienia ciała, czy zostały przewiezione.
Przypomijmy okoliczności zaginięcia Dawida
10 lipca ojciec chłopca Paweł Ż. miał przywieźć syna do matki do Warszawy. Odebrał syna od rodziców i miał odwieźć Dawidka do mamy, która miesiąc wcześnie zabrała syna i wyprowadziła się od Pawła do Warszawy, a także złożyła zawiadomienie o przemocy domowej.
Dawid nigdy nie dotarł do mamy.
Około 17.00 ojciec z synem byli widziani w Grodzisku Mazowieckim. Spotkała ich sąsiadka rodziców skąd odbierał chłopca ojciec. Dawid płakał, na pytanie sąsiadki co się stało odpowiedział, że spadł z krzesła.
17:28 Skoda Pawła zatrzymuje się przy węźle Konotopa na kilka minut. To tu loguje się do sieci telefon Pawła.
Paweł zabrał syna do Warszawy. Przebywali w okolicach Okęcia, gdzie oglądali samoloty.
W międzyczasie Paweł zadzwonił do żony i rozmawiał z nią przez 40 minut. Rozmowa była spokojna i nie wzbudziła podejrzeń w Julii, matce chłopca.
Około 18.30 Paweł zawraca z Alei Krakowskiej w stronę Grodziska, gdzie w trakcie tej trasy zatrzymuje się na kilkanaście minut w okolicach węzła Konotopa.
O 18:34 wysyła ostatniego sms-a do żony (wcześniej wymienili ich kilkanaście) sms o treści „nie zobaczysz swojego dziecka”.
Następnie mężczyzna szarą skodą fabia o numerze rejestracyjnym WGM 01K9 wrócił do Grodziska Mazowieckiego.
Około 20.00 wstąpił do kościoła. Następnie zostawił samochód 3 km od dworca kolejowego i w jego okolicach rzucił się pod nadjeżdżający pociąg relacji Warszawa-Skierniewice, było to o 20:52.
W tym czasie 31-letnia Julia, matka chłopca niepokoiła się, ale nie potraktowała gróźb męża poważnie. Paweł Ż miał wcześniej kilkukrotnie przetrzymywać syna i nie odwozić go o umówionym czasie, tłumacząc, że na przykład spał i nie chciał go budzić.
Kobieta miała odczekać godzinę, po czym pojechała do Grodziska po syna. Tam jednak zastała zamknięte drzwi mieszkania, a na telefon mąż nie odpowiadał. Po 22.00 zadzwoniła na numer alarmowy, gdzie usłyszała, że musi zawiadomienie złożyć osobiście.
Zanim pojechała na policję dzwoniła jeszcze w miejsca, gdzie podejrzewała, że mogą być. Dobijała się też do mieszkania sądząc, że mąż może nie otwierać. O 23.20 zjawiła się na komendzie policji w Grodzisku i zgłosiła uprowadzenie syna.
Wtedy zaczęły się zakrojone na szeroką skalę, trwające 10 dni największe w historii policji poszukiwania zaginionego dziecka, które zakończyły się wczoraj 20 lipca po godzinie 14.00 znalezieniem ciała Dawida Żukowskiego.
Od rana grupy poszukiwawcze kontynuują poszukiwania 5-letniego Dawida Żukowskiego. Do tej pory sprawdzono teren o powierzchni ponad 2000 hektarów. Działania koordynuje sztab policyjny. Wspierają nas w nich inne służby. pic.twitter.com/zZWNAups9Y
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) 13 lipca 2019
Żródło: TVP Info, Fakt24