Georgia nie miała łatwego dzieciństwa, mimo że nie odróżniała się niczym szczególnym od swoich rówieśników.
Była wrażliwa, nieśmiała i nieprzebojowa. To wystarczyło by stać się ofiarą prześmiewców i dowcipnisiów, którzy każdego dnia podkopywali jej wiarę w siebie. Georgia nie chciała chodzić do szkoły. Niemal codziennie błagała rodziców by pozwolili jej zostać, przekonywała ich, że jest chora. Chyba naprawdę pragnęła być wtedy chora.
Jej jedyną pociechą była przyjaciółka, która zawsze broniła jej przed prześladowcami. Była odważna, silna i pod jej skrzydłami chowała się krucha Georgia ze swoimi lękami i smutkami.
„Sądzę, że byłam dla nich łatwym celem. Nie potrafiłam się bronić – opowiada Brytyjka. – Gdy miałam 11 lat straciłam najlepszą przyjaciółkę w przerażającym wypadku i wpadłam w depresję. Nie myłam włosów, przytyłam, wtedy już nie wyglądałam jak inni – wspomina. – Ona zawsze stawała naprzeciw łobuzom. Nagle już jej nie było i wszystko stało się jeszcze gorsze – dodaje Georgia Haris.
To był początek poważnych problemów dziewczynki.
„Moi prześladowcy podstawiali mi nogi i rzucali we mnie przedmiotami w klasie. Wysyłali mi naprawdę nieprzyjemne wiadomości na telefon lub podrzucali kartki np. „żaden chłopak nigdy się do ciebie nie zbliży” lub „idź tam, gdzie twoja przyjaciółka”. Czułam się wtedy nikim. W wieku 12 lat uczęszczałam na terapię, okaleczałam się, odczuwałam lęk, chciałam się poddać.” – opowiada.
Pod wpływem silnego stresu w jej organizmie uaktywniła się choroba.
„Bardzo rozbolało mnie ucho. Na mojej twarzy, klatce piersiowej i łokciach pojawiły się czerwone plamy. Mama zabrała mnie do lekarza, który zdiagnozował łuszczycę sięgającą kanału słuchowego. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam.”
Choroba zaatakowała 85 % jej ciała. Jakby dotychczasowych problemów było mało, Georgię nękała teraz poważna choroba, która sprawiała jej ból, dyskomfort i wstyd.
„Latem ubierałam swetry i spodnie. Nie chciałam pokazywać skóry” – wspomina.
Georgia przestała radzić sobie z problemami.
Rodzice zapisali ją na terapię, żeby mogła pokonać trudności, zaakceptować siebie i nauczyć się normalnie żyć.
Paradoksalnie w chorobie odnalazła siłę.
„Tuż przed moimi 21. urodzinami mój narzeczony Matt powiedział: „dlaczego nie napiszesz o swojej chorobie w sieci?”. Miałam co do tego mieszane uczucia. Przez jakiś czas to odkładałam. Nie chciałam publikować swoich zdjęć. Jednak w maju ubiegłego roku założyłam konto na Instagramie o nazwie: Meadows On My Skin nie spodziewając się, że ktokolwiek zwróci na nie uwagę.”
Obecnie profil obserwuje ponad 1400 osób.
Pomoc i wsparcie znalazły tu osoby, które również muszą zmagać się z różnymi postaciami tej choroby.
Georgia ujmuje ich swoją szczerością. Pokazuje to, czego tak bardzo się wstydziła i otwarcie opisuje jak czasem jej ciężko, pomimo że potrafi już sobie z tym radzić. Dzieli się także efektami terapii, które przechodzi.
Niektóre bywają naprawdę skuteczne, jak fototerapia, którą niedawno przebyła. Jednak choroba nie jest uleczalna, a leczenie polega jedynie na czasowym łagodzeniu objawów.
Georgia dziś wie, że stres w dużej mierze zarządza nasilonym wysiewem zmian na jej skórze. Rozumie więc jak wiele zależy od niej samej.