Lekarz z Włoch składa straszne świadectwo: „W szpitalach sytuacja wygląda jak podczas wojny.. Ratujemy tylko tych, których można uratować. Mówię Wam wszystkim: zostańcie w domu”

Świadectwo lekarza ze szpitala w Bergamo pokazuje desperacką sytuację, w której znajduje się włoski system opieki zdrowotnej.

Lekarze zajmuja się tylko z przypadkami koronawirusa, więc inne sytuacje krytyczne są w dużej mierze zaniedbywane. „Zwykle w przypadku ataku serca przyjazd karetki zajmowal kilka minut. Teraz można czekać nawet godzinę lub dłużej ”- mówi doktor Christian Salaroli w rozmowie z Corriere della Sera.

„W szpitalach sytuacja wygląda jak podczas wojny. Decydujemy, kogo traktujemy priorytetowo w zależności od wieku i stanu zdrowia. Każdy dorosły lub dziecko powinien zostać w domu! Wciąż widzę zbyt wielu ludzi na ulicach!” – mówi doktor Christian Salaroli, anestezjolog intensywnej terapii w Bergamo.

Pacjentów sortujemy według wieku i stanu zdrowia, jak w sytuacji wojennej – mówi włoski lekarz.

Doktor wyjaśnia krok po kroku, w jaki sposób wybierane są poważne przypadki i jak ocenia się szanse przeżycia niektórych pacjentów.

Po pierwsze, pacjenci są oceniani przez specjalistę czy mają zostać poddani resuscytacji.

„Oprócz wieku i ogólnego stanu, trzecim elementem, który bierzemy pod uwagę, jest zdolność pacjenta do wyzdrowienia po interwencji resuscytacji. Zasadniczo chorobą Covida-19 jest śródmiąższowe zapalenie płuc, bardzo agresywna postać, która wpływa na niedotlenienie krwi.”

Większość dotkniętych pacjentów doświadcza niedotlenienia. Musimy dokonać wyboru w ciągu kilku pierwszych chwil, a potem kolejnych dni. Nieinwazyjna wentylacja to tylko pierwszy etap. A tutaj zasoby szpitalne i miejsca na intensywnej terapii są znacząco mniejsze niż liczba krytycznie chorych, którzy potrzebują intubacji” – wyjaśnia lekarz.

Najtrudniejsza do podjecia decyzja jest wtedy, gdy wiesz, że masz więcej pacjentów wymagających intubacji, a jest tylko jedno wolne łóżko…

„Pacjenci z ciężkimi patologiami układu krążenia i układu oddechowego oraz ludzie z poważnymi problemami z tętnicą wieńcową są dokładnie oceniani, ponieważ z trudnością tolerują ostrą hipoksję i mają niewielkie szanse na przeżycie tej fazy.

Jeśli osoba w wieku od 80 do 95 lat ma ciężką niewydolność oddechową, najprawdopodobniej nie wyzdrowieje. Jeśli ma problemy z trzema istotnymi narządami, oznacza to, że śmiertelność wynosi 100%. To tak, jakby już nie żył. Nie możemy oczekiwać cudów. To jest rzeczywistość” – mówi włoski lekarz.

Lekarz stara się zwrócić uwagę i walczyć z rozpowszechnioną opinią, że pacjenci nie umierają na Covid-19, ale na inne powiązane choroby.

„Ci, którzy twierdzą, że tak naprawdę nie umierają z powodu koronawirusa, mówią głupstwo, które mnie zasmuca. Umierają z powodu Covid-19, ponieważ w jego krytycznej postaci śródmiąższowe zapalenie płuc łączy się z innymi problemami z oddychaniem i pacjent nie może już walczyć. Śmierć jest spowodowana wirusem, a nie czymkolwiek innym ”- powiedział lekarz.

Skrajne wyczerpanie, pacjenci, którzy przychodza non stop, jeden po drugim, wybór pomiędzy życiem i śmiercią niektórych pacjentów miażdżą psychikę personelu medycznego.

„Niektórzy z nas są zdruzgotani tą sytuacją. Szczególnie najmłodsi lekarze, którzy budzą się rano z myślą, że będą musieli zdecydować o życiu człowieka. I to dzieje się każdego dnia i nie widać końca.

Robimy wszystko co w naszej ludzkiej mocy. Zaczyna brakować nam sił. Nie chodzi tylko o samą pracę fizyczną, ale także o niszczącą presję emocjonalną. Widziałem pielęgniarki z 30-letnim doświadczeniem płaczące po katach. Ludzie, którzy cierpią, bo muszą siedziec w domu. Nie macie pojęcia, co się dzieje w szpitalach.” – mówi lekarz.

Zdesperowany, że wciąż są ludzie, którzy nie szanują chęci pozostania w domu, lekarz uważa, że ​​jeśli ludzie mieliby pojęcie o tym, co dzieje się w szpitalach, podejmowaliby mądrzejsze decyzje:

„Nie możemy wykonywać codziennej pracy, a także radzić sobie z zadaniami wynikającymi z tej wyjątkowej sytuacji. Tak więc standardowe leczenie może być długo opóźnione. Zwykle w przypadku wezwania na atak serca zajęło to kilka minut. Teraz czeka się godzinę lub dłużej. Mówią mi, że to jak operacja podczas wojny. Próbujemy ratować tylko tych, których można uratować. Tak się dzieje” – mówi włoski lekarz.

To nie sam wirus zabija ludzi, nawet nie to, że są strzay i schorowani, najwięcej ludzi umiera dlatego, że skala jest tak poważna, że nie można sie każdym pacjentem odpowiednio zająć.

A na skalę rozprzestrzeniania mamy wplyw my sami. Dlatego trzeba uszanować zalecenia pozostawania w domu!

Podzielcie się z innymi!

Źródło i fotografie: Corriere della Sera, tpi.it