Mama Dawida przerwała milczenie. Jej słowa łamią serce

Policja i prokuratura oficjalnie juz potwierdziły, że ciało bez żadnych wątpliwości należało do zaginionego Dawida.

Obrażenia ciała z powodu ran kłutych w okolicy serca jednoznacznie wskazują, że było to zabójstwo, do którego z dużym prawdopodobieństwem doszło bez udziału osób trzecich.

Teraz policja skupia się na analizowaniu zebranego materiału dowodowego i wyników sekcji i zleconych ekspertyz.

Jutro prokuratura poinformuje o wstępnych wynikach sekcji, która odbyła się w dniu dzisiejszym.

Tymczasem na ręce dziennikarzy programu Uwaga TVN Mama Dawidka przekazała prasie krótkie oświadczenie, opatrzone datą 21.07.2019, napisane na komputerze i własnoręcznie podpisane o następującej treści:

Przypomijmy okoliczności zaginięcia Dawida

10 lipca ojciec chłopca Paweł Ż. miał przywieźć syna do matki do Warszawy. Odebrał syna od rodziców i miał odwieźć Dawidka do mamy, która miesiąc wcześnie zabrała syna i wyprowadziła się od Pawła do Warszawy, a także złożyła zawiadomienie o przemocy domowej.

Dawid nigdy nie dotarł do mamy.

Około 17.00 ojciec z synem byli widziani w Grodzisku Mazowieckim. Spotkała ich sąsiadka rodziców skąd odbierał chłopca ojciec. Dawid płakał, na pytanie sąsiadki co się stało odpowiedział, że spadł z krzesła.

17:28 Skoda Pawła zatrzymuje się przy węźle Konotopa na kilka minut. To tu loguje się do sieci telefon Pawła.

Paweł zabrał syna do Warszawy. Przebywali w okolicach Okęcia, gdzie oglądali samoloty.

W międzyczasie Paweł zadzwonił do żony i rozmawiał z nią przez 40 minut. Rozmowa była spokojna i nie wzbudziła podejrzeń w Julii, matce chłopca. Matka miała wtedy możliwość porozmawiania z synem i słyszała go po raz ostatni. Ta rozmowa nie wzbudziła jej podejrzeń.

Około 18.30 Paweł zawraca z Alei Krakowskiej w stronę Grodziska, gdzie w trakcie tej trasy zatrzymuje się na kilkanaście minut w okolicach węzła Konotopa.

O 18:34 wysyła ostatniego sms-a do żony (wcześniej wymienili ich kilkanaście) sms o treści „nie zobaczysz już swojego dziecka”.

Następnie mężczyzna szarą skodą fabia o numerze rejestracyjnym WGM 01K9 wrócił do Grodziska Mazowieckiego.

Około 20.00 wstąpił do kościoła. Następnie zostawił samochód 3 km od dworca kolejowego i w jego okolicach rzucił się pod nadjeżdżający pociąg relacji Warszawa-Skierniewice, było to o 20:52.

W tym czasie 31-letnia Julia, matka chłopca niepokoiła się, ale nie potraktowała gróźb męża poważnie. Paweł Ż miał wcześniej kilkukrotnie przetrzymywać syna i nie odwozić go o umówionym czasie, tłumacząc, że na przykład spał i nie chciał go budzić.

Kobieta miała odczekać godzinę, po czym pojechała do Grodziska po syna. Tam jednak zastała zamknięte drzwi mieszkania, a na telefon mąż nie odpowiadał. Po 22.00 zadzwoniła na numer alarmowy, gdzie usłyszała, że musi zawiadomienie złożyć osobiście.

Zanim pojechała na policję dzwoniła jeszcze w miejsca, gdzie podejrzewała, że mogą być. Dobijała się też do mieszkania sądząc, że mąż może nie otwierać. O 23.20 zjawiła się na komendzie policji w Grodzisku i zgłosiła uprowadzenie syna.

Wtedy zaczęły się zakrojone na szeroką skalę, trwające 10 dni największe w historii policji poszukiwania zaginionego dziecka, które zakończyły się wczoraj 20 lipca po godzinie 14.00 znalezieniem ciała Dawida Żukowskiego.

Żródło: TVP Info, Fakt24, TVN24, Uwaga TVN