Na temat aborcji zdanie ma każdy i nie waha się go wyrazić nawet, jeśli ona w najmniejszym stopniu go nie dotyczy. Tym razem głos zabrała mama niepełnosprawnego dziecka i dotknęła najczulszego punktu.
W ostatnim czasie dyskusja przybrała na sile. O zakazie aborcji tzw. „eugenicznej” szczególnie dużo słyszeliśmy wśród środowisk prawicowych i biskupów. Najmniej od matek dzieci niepełnosprawnych, które mają prawo mówić o swoim życiu i doświadczeniach, by inne kobiety mogły mieć świadomość co to oznacza.
Mama niepełnosprawnego Mikołaja napisała nam surową prawdę o tym, do którego momentu państwo jest zainteresowane takim dzieckiem.
„Wydaje mi się, że właśnie o to tu chodzi. O szacunek do życia. Mojego życia jako matki nieuleczalnie chorego dziecka, zamkniętej w więzieniu domu, bez możliwości wyjścia i załatwienia jakichkolwiek spraw bez z bezinteresownej pomocy osób trzecich, od leczenia własnych zębów po zakupy na codzienne żywienie, ubranie, całkowicie nie mówiąc już o kulturze jak kino, teatr, koncert czy książka. Bez prawa do choroby własnej, bez prawa do urlopu… Póki dziecko jest w łonie, jest święte. Robi się wszystko, aby uratować ciążę, często nie licząc się z kosztami matki. W tym czasie matka traci swoje wszystkie prawa, staje się inkubatorem. Jej samopoczucie jest ważne tylko dlatego, że wpływa na zdrowie dziecka. ”
Po porodzie szpital trzeba opuścić. Jeśli dziecko jest zdrowe rodzice martwią się tylko brakiem miejsca w żłobku czy przedszkolu. Ale nie daj Boże by dziecko w Polsce urodzio się chore, a najgorzej jeszcze, jeśli choroba ujawni się po porodzie i wyjściu ze szpitala, bo wtedy matka, bardzo często już wtedy opuszczona przez ojca dziecka zostaje sama, ze wszystkimi problemami jakie na nią spadają.
„Urodziłaś. Jeśli masz szczęście, po kilku dniach wychodzisz z dzieckiem ze szpitala. Nie wiesz jeszcze, że system Cię właśnie opuścił. Jeśli Twoje dziecko jest zdrowe, masz szczęście. Jeśli jest chore, możesz się modlić, jednak wkrótce odkryjesz, że Bóg również Cię opuścił.
Jesteś dorosła. Jesteś matką. Musisz sobie poradzić.
Nie ma żadnych systemów wsparcia po porodzie. Położnej środowiskowej najczęściej zależy tylko na tym, żeby pilnować szczepień. Czasem trafi się na dobrą duszę, która będzie tych kilka razy z matką, więc jeśli masz zdrowe dziecko, masz szczęście. Przy chorym najczęściej usłyszysz ‚nie wiem’„
Matka przekopuje wszystkie możliwe źródła informacji, szuka pomocy i niewiele jej dostaje. W przypadku chorób ciężkich i rzadkich wciąż odbija się od ściany. Jeśli przypadkiem ma pieniądze, jeździ po specjalistycznych ośrodkach i zagranicę. Najczęściej jednak ma ich tyle, że nie wystarcza na nic. Musi żebrać o pomoc zwykych ludzi zakładając konto w fundacji. Bo w Polsce nic nie działa tak jak trzeba, nie ma programów i procedur, które poprowadzą dziecko i matkę przez proces leczenia.
„Leczenie i terapia zwykle są niewystarczające. Nic nie działa systemowo. Nawet program wszesnego wspomagania wygląda w wielu ośrodkach jak maszynka do robienia pieniędzy, ale nie służy dzieciom i nie odpowiada na ich potrzeby.”
„Twoje nieuleczalnie chore dziecko rośnie, choroba staje się członkiem rodziny, ale wciąż nie ma ani pomysłu na wsparcie rodziny, w której najczęściej matka porzuca swoje dotychczasowe życie, pracę i pasję, żeby poświęcić się służbie w chorobie dziecka. Odchodzi jedno źródło dochodu. Leki kosztują, pieluchy kosztują, rehabilitacja kosztuje. Sprzęt kosztuje. Niestety jedno źródło dochodu odeszło i pozostaje liczyć na serca dobrych ludzi. Liczba godzin terapii dla dziecka jest śmieszna i o ile ktoś już na nią skieruje Twoje dziecko, musisz wywrócić Internet do góry nogami, żeby dołożyć liczbę godzin wczesnego wspomagania za własne pieniądze, żeby to w ogóle miało sens. A jeśli ktoś mieszka w małym mieście, na wsi, nie ma samochodu i jest samotną matką, to jej życie i życie tego dziecka się skończyło. ”
pinterest.com
Mikołaj cierpi na zespół Smith Magenis – zapewne nawet o nim nie słyszałaś/eś. To cały zespół wad wrodzonych. Za Wikipedią:
Objawia się postępującym opóźnieniem umysłowym, narastającymi zaburzeniami behawioralnymi (autoagresja), somatycznymi (bezsenność), a także wadami wrodzonymi kośćca, układu sercowo-naczyniowego, mózgowia (wentrikulomegalia), neuropatią obwodową i cechami dysmorficznymi twarzy.
Mama Mikołaja nie prosi o aborcję, prosi o elementarną logikę i sumienie. Bo czy można oferować ochronę życia za wszelką cenę nie dając nic, co to życie wspiera po narodzinach? Dopóki nic nie chroni dzieci po porodzie, nikt nie ma prawa zmuszać matek do rodzenia.
„Dopóki nie zapewni się godnych warunków życia dzieciom nieuleczalnie chorym i ich rodzinom, nikt nie ma prawa mówić kobiecie, co ma robić. Życie nieuleczalnie chorego dziecka i jego matki kończy się w godzinie jego porodu.”
Cały ciężar spada na matki, a matki dzieci nieuleczalnie chorych nie żyją wiecznie…
W komentarzu pod postem ktoś napisał:
„Wszystkich przeciwnikow prawa do aborcji proszę o zgłoszenie się do pomocy rodzicom z niepelnosprawnym dzieckiem. Dziekuje”
Bo czyż każdy kto uważa się za upoważnionego do decydowania o czyimś życiu, nie powinien brać za to życie odpowiedzialności i ponosić tego konsekwencji?