Marlena po weselu zajrzała do kopert. Ich zawartość wprawiła ją w konsternację.

Wielu młodych ludzi przygotowując się do wesela zastanawia się, na ile koszty są w stanie się zwrócić.

Wydatki ponoszone na wesele stale rosną, a każda panna młoda chce mieć ślub jak z bajki. Kiedyś młode małżeństwa dostawały w prezencie przedmioty, potrzebne w nowo założonym gospodarstwie domowym. Dziś młodzi ludzie wolą sami zdecydować na co przeznaczyć pieniądze, więc często proszą o prezent w formie gotówkowej.

Niektórzy chcą po prostu zwrotu całości lub choćby części wydatków związanych z weselem i pożyczkami wziętymi na ten cel.

Tego właśnie oczekiwała Marlena ze swoim przyszłym mężem, która podzieliła się swoimi doświadczeniami w tej kwestii.

„Możecie uznać mnie za materialistkę. Może i nią jestem. Ale myślę jednak, że tu bardziej chodzi o szacunek i powagę. Jeśli ktoś ma mnie w głębokim poważaniu, trudno bym myślała o nim ciepło i z sympatią.

Dla mnie zawartość koperty, która jest prezentem z okazji ślubu to ważny gest.

Nie uważam, że to musi być taka czy inna kwota, którą wypada dać. Ale pójść z gołymi rękami, albo drobnymi to po prostu ujma.

To świadczy o dobrym wychowaniu i szacunku.

Mimo, że upłynęło już trochę czasu ja wciąż pamiętam kto i ile dał nam w kopercie. I do niektórych czuję żal.

Widuję się z tymi ludźmi regularnie, są członkami naszych rodzin, są znajomymi, których uważałam za bliskich. Ale zawsze jak ich widzę towarzyszy mi myśl, że okazali się wrednymi sknerami.

Od razu mam w głowie głos, „ta co włożyła do koperty jakieś grosze”, albo „no ładny ten nowy samochód, ale gdyby poczekali z odkładaniem na niego jeden miesiąc i dali nam prezent będąc naszymi gośćmi, to chyba by im nie ubyło”.

Wiem jak to brzmi. Naprawdę nie chciałabym tak myśleć i czasem wstydzę się sama przed sobą. Ale tak czuję i nic na to nie poradzę.

Gdybym wiedziała, że ktoś naprawdę nie ma, nie czepiałabym się. Ale ci z dobrą pracą, ładnymi domami, samochodami i wakacjami w tropikach, są jak drzazga w sercu.

Przyszli najeść się i napić za darmo, bo trudno uznać, że kilkanaście kopert od całych rodzin czy nawet par, których zawartość nie przekraczała 100 złotych to prezent.

Mam wrażenie, że nie tylko mi się to zdarzyło, ale inni wstydzą się o tym mówić.

Czy to aż tak skomplikowane, żeby wiedzieć, że organizacja wesela to duży wysiłek finansowy?

A młoda para choć pragnie ślubu i wesela w jako takim standardzie, na start potrzebuje trochę gotówki, a nie kupy długów?

Ja zawsze daję tyle ile naprawdę mogę, zawsze przekraczając kwotę kosztu poniesionego na mnie jako zaproszoną osobę. Bo dopiero ta reszta to jest prezent.

Choćbym musiała sobie czegoś odmówić. Wolę pójść kolejny raz w tej samej sukience, a dać przyzwoitą kwotę do koperty.

Tak się okazuje klasę i szacunek.”

Co sądzicie o sytuacji Marleny i jej wypowiedzi?