Lekarstwom ufamy bezgranicznie. Mają szybko zadziałać jeśli zachodzi potrzeba podania leku sprawdzamy tylko datę przydatności i zażywamy. Nawet jeśli chodzi o dzieci.
Pełni niepokoju podczas wzrostu temperatury sięgamy po lekarstwo, które powinno być bezpieczne i skuteczne. Tymczasem pomyłka zawsze może się zdarzyć i ostrożności nigdy za wiele.
Przekonała się o tym Rachel Deakin z Manchesteru, mama Autumn, która podała swojej 6-cio miesięcznej córeczce lek przeciwgorączkowy. Jakież było jej zdumienie, gdy maleństwo zaczęło głośno krzyczeć, krztusić się i płakać. Rachel zupełnie nie rozumiała co mogło wywołać taką reakcję dopóki nie spróbowała leku.
To był szok. Lekarstwo było okropne w smaku i wywoływało uczucie pieczenia, wręcz palenia w gardle, jak po spożyciu papryczek chili.
Mąż Rachel nie dowierzając sam spróbował i natychmiast przestał mieć wątpliwości. W lekarstwie był składnik, który w taki sposób wpływał na smak.
Rachel udała się do apteki, w której kupiła lek. Farmaceuta również spróbował leku i potwierdził, że ma dziwny smak, zupełnie inny niż powinien mieć.
Rachel zgłosiła sprawę do producenta, który natychmiast wycofał z aptek całą partię.
Rzecznik producenta poinformował, że trwają testy i dopóki badania nie zostaną zakończone, nie można jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną nietypowego, ostrego smaku lekarstwa przeznaczonego dla niemowląt.
Na szczęście małej Autumm nic się nie stało i po przebadaniu jej, lekarze orzekli, że składnik leku, który wywołał nietypową reakcję dziewczynki, nie zagrażał jej zdrowiu czy życiu.
Mimo to Rachel ostrzega rodziców żeby próbowali wszystkiego, co dają dzieciom. Nigdy nie wiadomo, co może się kryć w produkcie, który jak nam się wydaje, dobrze znamy.