Jednego dnia jesteśmy załamani i zdruzgotani, podczas gdy kolejnego natchnieni spokojem i radością, moglibyśmy się wznosić ku niebu.
To małe rzeczy budują naszą codzienność i dodają nam sił. Pewna mama trójki dzieci podzieliła się swoją historią:
„Jestem samotną, pracującą mamą trzech chłopców, najstarszy nie ma jeszcze pięciu lat.
Zajmowanie się nimi zajmuje cały mój czas. Moje życie bardzo skomplikowało się po śmierci męża. Jestem nieustannie zmęczona, ale muszę znajdować w sobie siły dla chłopców.
Oni natomiast mają mnóstwo energii. Słychać ich chyba w całej okolicy. Sąsiad śmieje się ze mnie, gdy próbuję dogonić ich na podwórku, albo gdy ścigam nasze psy. Dzwoni, gdy zapominam wystawić śmieci, gdy schną moje rośliny, albo gdy w ulewę widzi moje pranie lub otwarte okna.
Nasze podwórko zajmuje około 2 ary więc pracy tu niemało i czasu potrzeba sporo.
Dziś zamierzałam skosić wreszcie trawnik. Kiedy otworzyłam bramę, żeby wyjechać kosiarką, był tam. Okrągłe ślady zostawione na trawniku zdradzały to co właśnie zrobił.
Pomyślałam: „O rany, to takie miłe, co za ogromna pomoc!”. Zaparkowałem kosiarkę i sięgnęłam po podkaszarkę, żeby skosić trudno dostępne miejsca. Zanim ją wyjęłam on już jechał swoją wzdłuż mojego ogrodzenia.
Włożyłam chłopców do wanny, w której radośnie rozchlapywali wodę. Mogłam spokojnie puścić wezbrane łzy i udawać, że ochlapali mnie wodą.
Staram się odwdzięczać kiedy tylko mogę, ale jego życzliwość jest czymś więcej niż tylko samymi czynami. Te momenty dodają mi sił i otuchy. Jakby poklepał mnie po plecach i zapewnił, że w razie czego mogę na niego liczyć. Daje mi to poczucie, że ktoś stoi za mną i nie jestem tak całkiem sama.
Są wielką ulgą, że kiedy zapomnę o czynności, którą powinnam była zrobić, a nie dałam rady zrobić na czas. Ludzie tacy jak mój sąsiad przypominają mi, że wciąż są dobrzy ludzie na tym świecie i dają mi nadzieję i wiarę w ludzkość.
Ten skoszony trawnik daje więcej nadziei niż wszelkie próby samodzielnego podtrzymania się na duchu.
Dziękuję Ci Sąsiedzie!”