Użytkownik serwisu wykop.pl od dawna gromadził liczne mało pochlebne spostrzeżenia na temat praktyk marketingowych sieci Biedronka.
Nie da się ukryć, że niektóre zagrywki są dość niezrozumiałe
Klientom sieci trudno zrozumieć dlaczego wśród cen zawsze brakuje tych najwyższych. Najniższe są zawsze, ponieważ to one mają zachęcić do zakupu. Jeśli uważnie kontrolujesz wydatki to dobrze wiesz ile się trzeba nabiegac do czytników, by sprawdzic cenę. Jeśli ryzykujesz to dopiero przy kasie dowiadujesz sie, że produkt, który nie miał ceny zwykle wcale atrakcyjny cenowo nie jest.
Sprytny sposób na wprowadzenie w błąd. Widziałem, że ceny na półce to albo ~2 zeta albo 5 zeta. Były orzechy nerkowca, włoskie, więc cena wydawała mi się dość niska. Przy czytniku jednak okazało się, że jedne i drugie kosztują ponad 7 zeta. Takich przypadków gdzie Biedronka „zapomni” dać kwoty najdroższego produktu spotkałem wiele razy
Niezgodna cena
Kolejny przykład dotyczy konserw rybnych.
Tu jak wyżej kilka różnych wersji konserw rybnych, jedna cena ogólnikowa dla „konserwa” – przy kasie okazuje się, że cena dotyczy tylko jednego smaku (tego najtańszego oczywiście)
I nie tylko względem cen ma zastrzeżenia
Na ogół jeden czytnik w sklepie nie działa, zawsze to może kogoś zniechęcić do sprawdzenia ceny. Naprawdę atrakcyjnych produktów z promocji jest kilka albo wcale.
Ilość produktów przekracza ilość miejsca. Sklepy stale zwiększają ilość asortymentu, ale powierzchnia sprzedaży zostaje ta sama. To sprawia, że towary są poupychane, a ceny trudno przypisać konkretnym produktom.
Kartonów nawalone tyle, że nie widać ceny. Foto z Biedry w Radlinie, ale widziałem już przypadki że cały dział z chipsami i piwem był tak zawalony, że nie szło poznać ceny żadnego z produktów. Za mną była już kolejna promocja, więc by zobaczyć cenę produktu ze zdjęcia musiałbym mieć jakieś 250 cm wzrostu albo drabinkę
Kolejny dział, w którym nie ma większości cen…
Koszyki
Koszyki, a raczej ich brak. Na cały market jest ich może 20. W każdej biedrze to samo. Przy wejściu ciężko je znaleźć, zwykle porozwalane są przy kasach. Niepraktyczne, niewygodne, ciężko nimi manewrować między działami, zwłaszcza że co drugi dział zawalony towarem do wyładowania.
Niezadowolenie budza także kolejki. Autor opowiada, że robił zakupy i nad morzem, na Mazurach i w centrum kraju i zawsze jest ten sam problem – bardzo długie kolejki i jedna, góra dwie działające kasy.
Już się reklamowała Biedronka głośno gdy wprowadzili niedziele handlowe, że w weekendy xxxx dodatkowych pracowników i wszystkie kasy otwarte. Co w praktyce? Jedna albo dwie kasy i kolejka na pół sklepu
Ciasnota i brak ładu i składu
Palety tu, palety tam… wszędzie palety (zdjęcie innego użytkownika znalezione w google images). Nie da się czasami przejechać tym czerwonym koszykiem, a już tym bardziej wózkiem. O ile jakieś płyny, pampersy to pół biedy, ale widziałem już jak stała tak paleta z jogurtami i mięsem
Pieczywo. Dramat w trzech aktach
Pieczywo. No to jest dramat. Wiadomo, że robione z ciasta mrożonego i z połową tablicy mendelejewa, ale kupując rano pieczywo z biedronki wieczorem można nim wbijać gwoździe. Kupując w innych sklepach kajzerki to można je jeść następnego dnia
Czy tylko ten klient ma takie doświadczenie?
Świata nie zmienię, pewnie i tak Biedronka będzie miała to w dupie, ale może zwiększy się świadomość kupujących i nie dają się nabrać na praktyki opisane w pierwszych punktach
Na czym polega fenomen tej sieci? Wszyscy mamy podobne spostrzeżenia, a mimo to wciąż tam jest najwięcej ludzi.