Policjant nagrał kobietę na dworcu i opublikował nagranie. Ludzie nie wierzą w to co słyszą

Każdy z nas marzy by odkryć w sobie talent. Wydaje nam się, że posiadanie go jest gwarancją sukcesu i powodzenia w życiu.

Niestety… żaden talent tego nie gwarantuje.

Emily Zamourka jest nie tylko utalentowaną, co również wykształconą śpiewaczką, skrzypaczką i pianistką. Pomimo tego nigdy nie zrobiła zawrotnej kariery.

Jednak jakoś radziła sobie w życiu.

Uczyła, udzielała prywatnych lekcji i brała udział w różnych projektach muzycznych.

Ale wątła psychika artystki i wrażliwa dusza uczyniły ją podatną na chorobę psychiczną. Emily przestała zajmować się swoimi sprawami, a nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc. Żyła też w kraju (USA), który nie ma nawet szczątków publicznej służby zdrowia. Jeśli więc wydasz na leczenie to co masz, a nie zarabiasz, bo chorujesz, to lądujesz na ulicy bez pomocy.

I tak skończyła Emily.

Bez dachu nad głową, sama, bez opieki i leków. Ale zarabiała na utrzymanie grając na skrzypcach na ulicy.

Niestety i tę możliwość straciła, gdy skradziono jej skrzypce, ostatnią wartościową rzecz, którą posiadała.

Emily pogrążyła się w depresji, a zranioną duszę ratowała tym co jeszcze jej zostało… głosem.

To wtedy usłyszał ją policjant patrolujący dworzec. Nagrał Emily i rozpowszechnił nagranie wraz z jej trudną historią.

Film rozszedł się po świecie lotem błyskawicy.

A intenauci poruszeni losem śpiewaczki utworzyli zbiórkę na goufoundme. Środki zebrane na publicznej zbiórce pozwoliły na otoczenie artystki opieką i opłacenie leczenia. Kiedy Emily bierze leki, może samodzielnie funkcjonować.

Dla jednych historia artystki jest pocieszająca, dla innych przygnębiająca, ponieważ świadczy o upadku systemu. Owszem, ludzie ruszyli na ratunek, ale gdyby nie nagranie, jej los nikogo by przecież nie obszedł.

Posłuchajcie jak Emily, w podziemiach dworca, śpiewa arię Giacomo Pucciniego pod tytułem „Gianni Schicci”. Utwór „O mio babbino caro”.