Mąż odszedł od niej już w 6 tygodni po ślubie. Dopiero po 62 latach odkryła całą prawdę.

Był rok 1943. Peggy jako 18-latka pracowała w zakładach lotniczych w Vernon w Teksasie. Zaprzyjaźniła się wtedy ze starszym mężczyzną, którego syn był pilotem i koniecznie chciał ich ze sobą poznać.

Miał mieć akurat ćwiczenia wojskowe w pobliżu i odwiedził rodziców. Wyraźnie ojciec znał swojego syna, ponieważ rzeczywiście Billy od razu zakochał się w Peggy. Czas był niespokojny, Stany Zjednoczone zaangażowały się już w wojnę. Ale para postanowiła się pobrać.

To było szaleństwo nie mieliśmy nic. Nawet obrączek. On dał mi pierścionek matki, a ja jemu szkolny pierścionek.
 

 

Pobrali się 22 września. Billy miał dostać dłuższy urlop, ale już po 6 tygodniach musiał wrócić do służby.

Peggy nie miała pojęcia o tym, że został wysłany do Europy. Wtedy wojsko nie informowało żon i rodzin pilotów o planowanych misjach. Byli informowani dopiero wtedy, gdy bezpiecznie wrócili do domu.

Billy pisał piękne, poetyckie listy, które były ocenzurowane, dostarczane bez kopert. W jednym z listów, na początku lipca 1944, deklarował, że wkrótce będzie w domu. Jednak Peggy otrzymała kolejny list z datą 8 lipca, w którym jej mąż pisze, że niestety jego powrót został przełożony o kilka dni, ale niedługo wróci.

To był ostatni list…

Pod koniec lipca, Peggy otrzymała telegram, że jej mąż zaginął w akcji 7 lipca.

To była pierwsza z serii tajemnic, które czekały na wyjaśnienie ponad 60 lat.

Peggy wiedziała, że ktoś popełnił oczywisty błąd. Nie mogło chodzić o Billy’ego, skoro otrzymała od niego list, na którym widniała data 8 lipca.

Poinformowała o tym służby wojskowe. W wyniku czego otrzymała telegram o identycznej treści, ale z datą poprawioną na 17 lipca. Wkrótce potem otrzymała telegram z Francji, że porucznik Billy Harris wrócił do Stanów na urlop.

Peggy skontaktowała się z rodziną Billy’ego, ale niestety nie dotarł do nikogo.

Mimo to ona i rodzice jej męża uwierzyli, że wrócił do kraju. Szukała go na wszelkie możliwe sposoby. Z pomocą Czerwonego Krzyża i zaprzyjaźnionego kongresmena.

Jednak nikt nie potrafił jej wyjaśnić, gdzie jest jej mąż i co się z nim stało.

Tajemnica nigdy nie miała się wyjaśnić. Peggy była zdruzgotana. Bardzo cierpiała nie wiedząc, gdzie jest jej mąż. Nigdy nie wyszła ponownie za mąż i przez całe swoje życie miała nadzieję, że dowie się dlaczego Billy tak po prostu zniknął.

Rodzice jej męża zmarli w latach 80-tych, nie mając wieści od syna przez te wszystkie lata.

Peggy również straciła nadzieję, zestarzała się i nie miała już sił, środków, ani pomysłów na szukanie męża.

Jednak pewien kuzyn Billy’ego postanowił raz jeszcze podjąć próbę rozwiązania zagadki. Przeszukiwał archiwa, dokumenty, kontaktował się z ludźmi.

Znalazł punkt zaczepienia, gdy dowiedział się, że jakaś Francuzka, również przeglądała dokumenty na temat Billy’ego.

Skontaktował się z nią. Okazało się, że była to pani burmistrz Valerie Quesnel z Les Ventes, małego miasteczka we Francji. W 2004 r w rocznicę wyzwolenia miasto chciało uhonorować swoich bohaterów.

Ten trop doprowadził do wyjaśnienia całej historii.

17 lipca 1944 roku Billy brał udział w misji wspomagania francuskich partyzantów, w lasach, w okolicach miasteczka Les Ventes. Jego samolot został zestrzelony i rozbił się w lesie. Partyzanci znaleźli jego ciało, na kurtce zobaczyli nazwisko D Harris. Nie było imienia Billy D. Harris. Odczytali więc, że nazywa się D’Harris i jest Kanadyjczykiem, zobaczyli też pierścionek na jego dłoni. Trwało to bardzo krótko, ponieważ usłyszeli zbliżających się Niemców, więc szybko uciekli. Niemcy musieli zabrać pierścionek i dokumenty, ponieważ po powrocie partyzanci ich nie znaleźli. Pochowano Billego jak bohatera wojennego Kanadyjczyka D’Harrisa.

Pani Burmistrz, szukając informacji, udało się dopiero wtedy ustalić, że ich bohater był amerykańskim pilotem. Opis istniejący we francuskiej dokumentacji potwierdził szczegóły dotyczące Billego.

Peggy została zaproszona na uroczystości na cześć swojego męża. Spotkała się człowiekiem, który znalazł wtedy ciało jej męża i synem kobiety, która zaangażowała się w pochowanie go z honorami, jak przystało na bohatera.

Peggy wyraziła wdzięczność za pamięć i szacunek do jej męża jakie okazywali mu mieszkańcy miasteczka przez te wszystkie lata.

Ostatnie miesiące były silnie emocjonalnym doświadczeniem dla Peggy. Przez 62 lata nosiła w sobie wiele żalu, tęsknoty, dręczących pytań…

Nie chcę powiedzieć, że to koniec, bo nie lubię tego słowa – powiedziała Peggy. „Myślę, że najlepszym sposobem na opisanie tego wszystkiego, jest słowo ” ulga „. Przez całe życie tworzyłam setki, tysiące scenariuszy na temat tego, co się z nim stało. Nie do opowiedzenia jest to, co czułam, gdy na różne sposoby wyobrażałam sobie jego los. Wreszcie znam całą historię, wiem, co się naprawdę wydarzyło”.

Peggy nosiła w sercu swojego męża przez całe życie. Tak mało miała informacji, że mogła uwierzyć w każdą wersję wydarzeń jaka przyszła jej do głowy. Nawet w to, że ją opuścił i nie chciał do niej wrócić. A jednak pozostała mu wierna. Nareszcie wie i poczuła ulgę, pomimo, że zgasł ten ostatni promyk nadziei, że jeszcze go kiedyś zobaczy…

Podziel się tą niezwykłą historią o miłości ponad czasem…

Źródło/Fotografie: 354thpmfg
Źródło/Fotografie: chismix