Profesor PAN: Przestańcie straszyć ludzi. To nie osoby zakażone roznoszą chorobę, a osoby chore podczas kaszlu i kichania

Jesteśmy w trendzie wzrostowym liczby osób zakażonych i jak bumerang wraca do nas strach, niepewność, brak zaufania do autorytetów, władz, mediów i brak rzetelnych informacji.

Nawet świat ekspercki jest podzielony. Jedni uczeni codziennie przestrzegają przed pandemią, ochoczo w mediach podtrzymując retorykę powagi sytuacji, namawiając do przestrzegania zakazów i ograniczeń, inni stawiają na szali swój autorytet naukowy przekonując, że panemię mamy, ale strachu i dezinformacji.

Ryszarda Chazan profesor Polskiej Akademii Nauk, z Instytutu Nauk Medycznych, Alergolog, Pulmolog, Kardiolog od miesięcy prowadzi krucjatę na swoim profilu na facebooku prostując fakty, precyzując dane i usiłując przekonać społeczność do tego, że koronawirus istnieje, ale jest wykorzystywany do napędzania strachu, kreowania treści i nie służy ludziom, a jedynie mediom.

„Nie rozumiem komu i czemu służy to medialne nakręcanie spirali strachu ??. KORONAWIRUS dla wielu początkujących dziennikarzy stał się wymarzoną szansą na obecność w środkach masowego przekazu.” – pisze Pani Profesor na swoim profilu.

„Zapomnieliśmy, że ludzie zawsze mieli infekcje zawłaszcza górnych dróg oddechowych (kilka milionów osób rocznie). Za większość z nich odpowiadają zawsze wirusy (w tym 10% koronawirusy), ale nikt nigdy nie wykonywał z tego powodu testów, nie kierował nikogo na kwarantannę, nie zamykał szkół, przedszkoli. Dzisiaj jedno dziecko w szkole, przedszkolu z dodatnim testem skutkuje kwarantanną kilkuset osób. Czy nikt nie zastanawia się, że jeżeli wszyscy w okresie jesiennozimowym z powodu bólu głowy, bólu gardła, podwyższonej temperatury, czy kaszlu wykonamy sobie testy w poszukiwaniu wirusów, będziemy mieli co najmniej milion zakażonych? Czy w związku z tym wszystkich ludzi w Polsce wyślemy na kwarantannę?”

„To nie osoby „zakażone” roznoszą chorobę a osoby chore, podczas kaszlu i kichania. To one powinny nosić maski lub przyłbice a przede wszystkim pozostać w domu. Karanie za nienoszenie masek osób zdrowych lub wysyłanie ich na kwarantannę są absurdalne niczym nie uzasadnione. Dlaczego nie karzemy ludzi którzy palą lub piją. Oni w większym stopniu szkodzą zdrowiu i przyczyniają się do zgonów niż koronawirus. Ludzie zawsze umierali i umierają (w Polsce średnio dziennie 1200 osób). Teraz też umierają nie z powodu koronawirusa tylko z koronawirusem. Liczba zgonów jest nawet niższa niż w ubiegłych latach (tak jest w całej Europie).”

W podobnym tonie wypowiada się niekwestionowany autorytet naukowy w środowisku internistów pulmonologów, dyrektor jednego z większych Uniwersyteckich Szpitali w Polsce, prof. Piotr Kuna.

Profesor udzielił wywiadu Dziennikowi Łódzkiemu. Całość można przeczytać tutaj>>>

Tymi słowami profesor odpowiada na stwierdzenie dziennikarza, że 58 osób w ciągu jednego dnia zmarło na Covid-19:

„Codziennie w Polsce umiera mniej więcej 1200 osób, z czego 400 na nowotwory. Więc pytanie nie dotyczy tego, że umarło 58 osób w jeden dzień, ale tego – jak się kształtuje śmiertelność w Polsce począwszy od marca bieżącego roku? Należałoby porównać śmiertelność w marcu, kwietniu, maju, czerwcu, lipcu, sierpniu do śmiertelności w tych miesiącach w latach 2018, 2019. Spróbujmy być pragmatyczni. Z danych, które posiadam wynika, że ta śmiertelność jest niższa w tym roku niż w minionych latach. I tłumaczymy ją tym, że lęk przed COVID-19 spowodował próby utrzymania dystansu społecznego przez jakiś czas, mycie rąk, noszenie maseczek – generalnie zmniejszył ilość infekcji wirusowych.”

Na pytanie czy profesor uważa, że histeryzujemy z koronawirusem profesor odpowiada:

„Zatraciliśmy jakikolwiek rozsądek. Rozmawiałem z dziennikarzem jednej z wiodących stacji telewizyjnych, który prowadzi programy informacyjne, mówił mi o ogromnym wzroście oglądalności programów informacyjnych, z którego są niesłychanie zadowoleni. A słuchacze oczekują negatywnych i złych informacji, a szczególnie oczekują strasznych informacji o COVID-19 i są im te informacje dostarczane. Mam odczucie, że podobnie zachowują się niektórzy politycy.”

https://www.facebook.com/alicja.alba.1/posts/3700257553340215

A jak profesor zapatruje się na dane dotyczące zachorowań?

„Na COVID-19 mamy do tej pory 100 tysięcy zachorowań. Kiedy chory na grypę umiera, nie piszemy, że umarł na grypę, tylko, że umarł z powodu niewydolności krążeniowej, zapalenia płuc – wpisujemy różne rozpoznania, ale generalnie nie wpisuje się grypy jako przyczyny śmierci. Wiemy, że jeśli ktoś ma cukrzycę, niewydolność nerek i zachoruje na grypę, to kombinacja grypy i przewlekłej choroby zawsze zwiększa ryzyko. Są nawet takie piękne badania i to polskie, z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z których wynika, że ryzyko udaru mózgu u osób chorujących na grypę wzrasta osiem razy, a udar potem zabija, podobnie z zawałem serca – ryzyko w grypie rośnie 10 razy i też się umiera, ale na zawał. Z tych, którzy dostaną udaru, prawie 40 procent umiera, ale jako przyczynę zgonu wpisuje się udar, a nie grypę. Natomiast, z COVID-19 zrobiono tak, że jeśli atakuje osobę z chorobami przewlekłymi i jeśli taka osoba umrze, a miała wynik dodatni, to wpisuje się, że umarła na COVID-19. Wie pani, jest piękna praca profesora patomorfologii z Hamburga, oczywiście opublikowana – on zrobił sekcje zwłok u ponad 100 osób zmarłych na COVID-19 i podsumował to tak: na sto sekcji zwłok chorych, którzy zmarli na COVID-19, ani jedna osoba nie zmarła w wyniku infekcji. One wszystkie umarły z powodu chorób podstawowych, które po prostu rozwinęły się jeszcze bardziej pod wpływem infekcji wirusowej, tak jak te zawały i udary po grypie.”

Nasuwa się pytanie, dlaczego zatem cały świat ulega histerii? O ile na początku media podkręcały informacje, a naukowcy i politycy nie mogli się zdecydować do końca jaką strategię przyjąć, a i naukowcy nie wiedzieli o sytuacji zbyt wiele, chaos był nieco bardziej zrozumiały i uzasadniony.

Teraz jednak wydaje się, że ten temat jak każdy stał się źródłem podziałów, gdzie po jednej stronie stoją antykoronawirusowcy, którzy nie wierzą w wirusa, a na drugim biegunie zestresowani ludzie, którzy panicznie się go boją. I to wydaje się nie jest tylko kwestia wiary, ale podejście do pandemii najczęściej ma swoje odzwierciedlenie w osobistym doświadczeniu. Wielu ludzi dotkliwie dotknął lockdown, inni doświadczyli zetknięcia z chorobą Covid-19. Cała reszta plasuje się, gdzieś pomiędzy tymi biegunami. Starając się zachować zdrowy rozsądek i nie ulegać żadnej ze skrajności. Do tego też namawia profesor Kuna argumentując to jak poniżej.

To dlaczego świat panikuje? Zamykają się miasta, zamykają się państwa, nie latają samoloty.

„To brak pragmatyzmu. Na świecie, w życiu, polityce zaczynają dominować teorie spiskowe, a nie twarde argumenty naukowców. Proszę zobaczyć, co się teraz dzieje w Szwecji. Tam postanowiono doprowadzić do odporności stadnej. Mówiono, że jest mnóstwo zgonów, mnóstwo zachorowań i co? Wszystko stanęło w miejscu. Zrobiono to, co należało zrobić i teraz wszystkie kraje, które się izolowały wyprzedzają Szwecje pod względem liczby zachorowań i zgonów. Szwecja stoi w miejscu, bo tam osiągnięto cel. Pragmatyzm. Niech pani popatrzy na Finlandię, na Koreę, na Tajwan, na Singapur, tam nie było takich obostrzeń – owszem, ludzie się zarażają, ale nie ma tylu ciężkich przypadków i zgonów, jak w tych krajach, które wprowadziły ostre zasady izolacji. Mówiłem przed chwilą, co izolacja robi z naszą odpornością. Podkreślam wyraźnie, dodatni wynik na zarażenie wirusem SARS-Cov-2 nie mówi o tym, że ktoś jest chory na COVID-19. Gdybyśmy dzisiaj zrobili wymazy Polakom, to oświadczam pani, że 95 procent Polaków ma gronkowca w nosie i gardle. Czy to znaczy, że oni chorują na gronkowcowe zapalenie płuc? Nie, część z nich zapadnie na gronkowcowe zapalenie płuc, jasne, ale kto zapadnie? Ci, którzy mają słabą odporność, ci, którzy są schorowani, ci, którzy są w grupie ryzyka, pozostali będą tego gronkowca nosić i nie zachorują. Mamy ludzi, którzy mają w nosie i gardle wirusa SARS-COV2 i nie wywołuje u nich choroby. Problem oczywiście, że inni się od nich zarażą. Powiem tak: dopóki 60, 70 procent społeczeństwa nie zetknie się z tym wirusem, to będziemy mieli to, co mamy i tyle. I nic na to nie poradzimy.” – przekonuje profesor.

Podkreślmy profesor nie sugeruje lekceważenia wirusa. Jest zwolennikiem racjonalizmu. Zaleca spokój i rozsądek. Przestrzegania zasad higieny i dystansu społecznego, ale bez paniki i przesady.

Jak ustrzec się przed Covid-19? Oto rady profesora:

„Regularne mycie rąk przez co najmniej 20 sekund, stosowanie środków odkażających, które należy nosić z sobą i używać po kontakcie z innymi osobami. Nosić maseczki, nawet jeśli są wątpliwości, co do ich protekcji i jak najczęściej te maseczki zmieniać. Nosić maseczki, oczywiście nie z materiału, ale przynajmniej takie chirurgiczne, a najlepiej profesjonalne, czyli maseczki FP2, albo N95 – takie mają oznaczenia. Jeśli mamy nosić maseczki z materiału, to możemy ich nie nosić, bo one są bezwartościowe. Zdecydowanie utrzymać dystans społeczny, co najmniej 1,5 metra, ale lepiej 2 metry, nie mówić do nikogo twarzą w twarz, tylko na bok. Nie śpiewać, nie krzyczeć. Jeśli mówię, to drobinki śliny z moich ust mogą znaleźć się metr, do półtora metra ode mnie, ale jeśli śpiewam, albo krzyczę, to mogą się znaleźć sześć metrów ode mnie.” – twierdzi profesor, ale przede wszystkim zaleca:

„Zachowajmy spokój, nie panikujmy. W naszym otoczeniu jest około 200 miliardów drobnoustrojów, połykamy je, wdychamy, wcieramy w skórę i żyjemy. Człowiek w czasie ewolucji przeżył setki takich pandemii. Każda pandemia wzmacnia nas jako rasę.”

Na uwagę zasluguje także list lekarzy z Belgii, którzy są zaniepokojeni tym co się dzieje wokół koronawirusa. Można go przeczytać pod tym linkiem: List otwarty lekarzy i pracowników służby zdrowia do belgijskich władz i mediów.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

Źródło: Ryszarda Chazan/ facebook.com, dzienniklodzki.pl