Mój wujek przez długi czas nie miał dzieci.
Długo z ciotką starali się o dziecko, ale w końcu zdecydowali się na adopcję. Ten fakt został starannie ukryty przed ich przysposobionym synem.
Dorastał w całkowitym przekonaniu, że jest biologocznym dzieckiem swoich rodziców.
Kiedy dorósł, założył własną rodzinę i miał dzieci, nasza babcia postanowiła dłużej nie ukrywać przed nim rodzinnej tajemnicy i wyznała mu prawdę.
Nie widziałem większej tragedii u dorosłego mężczyzny!
Jak się okazało, cały czas był zakochany w mojej siostrze, która była jego (jak sądził) kuzynką. Serce mu pękało, ale tłumił w sobie tę miłość, ponieważ była blisko z nim spokrewniona. Dręczył się tym uczuciem latami i nie umiał sobie z nim poradzić. A ono i tak przybierało na sile.
Obwiniał wszystkich i wszystko, o to, że nie powiedziano mu na czas, że został adoptowany, że rodzice i wszyscy, którzy to ukrywali złamali mu życie!
Ożenił się, jak się okazało, nie z miłości. I choć bardzo się starał nie umiał uszczęśliwić swojej żony, ani siebie.
A teraz dowiedział się, że szczęście było dla niego możliwe…