Teściowa ciągle „zapominała”, że Sandra jest wegetarianką. Synowa w końcu nie wytrzymała

Sandra zawsze miała poczucie, że mama jej narzeczonego Bartka jej nie lubi. Początkowo nie okazywała jej tego jakoś szczególnie, Sandra jednak to czuła, ale gdy Bartek zaprzeczał lub pytał dlaczego tak uważa, nie umiała wskazać konkretnych powodów.

Sytuacja się zmieniła, gdy się pobrali, a nasiliła, gdy Sandra postanowiła zostać wegetarianką.

Sandra przestała jeść mięso, a teściowa ciągle zapominała o tym fakcie i ilekroć zostali zaproszeni, tylekroć Sandra nie mogła nic zjeść.

Teściowa nie mogła powstrzymać się od komentarzy typu: „jak można nie jeść mięsa”, Sandra słyszała, że „cuduje” i „wydziwia” i jeszcze teściowa obrażała się, że dziewczyna nic nie chce zjeść.

Sandra czuła się niekomfortowo, było jej przykro. Nie chciała sprawiać kłopotu, ani nikogo namawiać do swoich poglądów, ale uważała, że teściowa powinna być bardziej tolerancyjna wobec niej.

Minęły 4 lata odkąd Sandra nie je mięsa. Jednak teściowa nie odpuszczała. Kiedy zorientowała się, że Sandra naprawdę nie zje mięsa, nie powstrzymywała się już przed najbardziej zgryźliwymi komentarzami.

„No Sandruś, nic nie mam dla Ciebie. Nawet ziemniaczki polałam tłuszczem. No nie wiem, co mogę Ci dać. Może kanapkę z masłem i pomidorkiem? Ale masła też nie możesz, prawda?”– kpiła przy wszystkich.

Mówiła przy tym tak milutkim głosem, że Bartek nie widział nadal tego, że Sandra jest niewłaściwie traktowana przez jego matkę.

Pewnego razu powitała Sandrę już w drzwiach słowami:

„Sandruniu, miałam dla Ciebie kotlety sojowe, bo Ty mięsa nie lubisz. Stały na blacie, okno było otwarte, wiatr zawiał i spadły na ziemię. Pimpek podbiegł i chciał zjeść, ale to chyba tak niedobre, że nawet pies nie ruszy. No nic dla Ciebie nie mam”.

Sandra była wtedy w ciąży, hormony szalały i wtedy nie wytrzymała, spojrzała na teściową i rzuciła:

„Jesteś wredną babą, która nie jest w stanie ogarnąć swoim małym umysłem, że ludzie mogą myśleć inaczej niż Ty. Nie masz za grosz tolerancji i szacunku ani do innych ludzi, ani do żadnych żywych istot. Mogłaś zrobić mi najprostszą sałatkę, albo przynajmniej ugryźć się w język. Wychodzę i nigdy więcej mnie nie zapraszaj.”

Gdy Sandra opisywała swoją historię zakończyła ją słowami:

„Spadł mi kamień z serca. Miałam naprawdę dość. Nigdy nikogo nie starałam się na siłę zmieniać, szanuję poglądy innych, nawet jeśli bardzo różnią się od moich. I tego samego oczekiwałam od niej. Czy ja naprawdę aż tak dużo wymagam?”

A Wy jak uważacie?