Ta drewniana chata z pozoru jest dość zwyczajna, ale gdy wejdziesz do środka przekonasz się, że nie jest

W małej wiosce Klimovo w obwodzie briańskim jest jeden niezwykły dom.

Na zewnątrz nie różni się od innych domów we wsi.

Mała, stara chata pokryta łuszczącą się farbą – jak większość. Poza zdobieniami niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jednak to tylko na zewnątrz. Po przekroczeniu progu tego domu znajdujesz się w innym świecie.

Emeryt Vladimir Filippovich Akulov urodził się przed wojną. Skończył zaledwie 4 klasy szkoły podstawowej, a po wojnie całe życie przepracował w pobliskiej fabryce konserw jako zwykły robotnik.

Od dziecka lubił wycinać z drewna różne figurki. Wszystkiego nauczył się sam. Gdy miał 40 lat jechał pociągiem i sklepienie dworca zrobiło na nim ogromne wrażenie. Bogate zdobienia i freski bardzo go zainspirowały.

Od tej pory zaczął przekształcać swoją chatę w prawdziwą perłę baroku.

Vladimir Filippovich osobiście stworzył rzeźbione meble, podłogę, ramki do zdjęć, malował freski na suficie i obrazy. Wyrzeżbił, wytapicerował i ozdobił nawet dla siebie tron k​​rólewski.

Ulubionym drzewem mistrza jest lipa. Prawie wszystkie jego prace są z niej wykonane.

Zaskakujące jest to, że z tak fantastycznym talentem, Władimir Filippowicz nie zrobił żadnej kariery, a jego chata i nazwisko są mało znane.

Czasami daje okolicznym dzieciakom lekcje rzeźby całkowicie za darmo. Jego pasja do tworzenia przyczyniła się do tego, że opuściła go żona, która nie akceptowała jego obsesji zamieniania ich domu w pałac i stale odwiedzających go gości.

Akulov utrzymuje się tylko z niewielkiej emerytury. W okolicy wszyscy go znają i często przychodzą do niego podziwiać niezwykłe wnętrza jego domu. A Vladimir chętnie oprowadza i pokazuje swoje prace.

W Klimowie każdy mieszkaniec wie o Akulovie. Jedni uważają go za wariata, inni alkoholika.

Są tacy, którzy mówią, że emeryt ma przerośnięte ego, jego prace są kiczowate, a wnętrze domu wygląda jak „rozwścieczony Wersal”.

Ale Vladimir Filippovich ignoruje te opinie. Po prostu robi to, co lubi, nikogo nie prosi o pomoc, ani nikomu nie przeszkadza.

Trzeba przyznać, że prawdziwy Wersal i Ermitaż nie powstydziłyby się jego dzieł. Co ciekawe Alulov nigdy ich nie widział, a inspiracje czerpał jedynie z gazet i książek…

Źródło i fotografie: lemurov.net, outsider-environments.blogspot.com