Urodziła czarnoskóre trojaczki. Nie przypuszczała, że mąż tak zareaguje, gdy się dowie

Każda kobieta nosi w sobie wyobrażenie o rodzinie idealnej. Dla Rachel ta wizja była inna niż dla większości przyszłych matek.

Początkowo planowała urodzić dziecko swoje i męża jednak minęło kilka miesięcy, a Rachel nie zaszła w ciążę. Wtedy w jej głowie zakiełkowała myśl o adopcji.

Rachel pragnęła zostać matką i nie miało dla niej znaczenia, że najszybciej mogła być mamą czarnoskórego chłopca i dziewczynki.

Jej mąż Aaron zaakceptował ten fakt i cieszył się ojcostwem czarnoskórych dzieci.

Ale kiedy Rachel postanowiła poddać się zapłodnieniu in vitro stanęła przed dylematem. Chciała bowiem, żeby ich dzieci pasowały do siebie pod względem rasowym. Była pewna, że skoro już będzie biologiczną mamą Aaron będzie wolał, by urodziła białe dzieci.

Ku jej zaskoczeniu mężowi było to obojętne i w pełni poparł jej decyzję.

„W klinice zgodzono się z nami, że dobrym pomysłem jest, aby nasze dzieci pasowały do siebie pod względem rasowym. Personel poparł decyzję o wyborze afroamerykańskich embrionów” – powiedział Aaron.

Rachel wszczepiono dwa afroamerykańskie zarodki z nadzieją, że zagnieździ się chociaż jeden.

Tymczasem podczas wizyty u lekarza ten zadał parze dziwne pytanie:

„Lekarz zapytał nas kilkukrotnie, czy jesteśmy pewni, że zostały zagnieżdżone dwa zarodki. Powiedzieliśmy, że tak, że oczywiście, że jesteśmy pewni.”

Okazało się, że jeden z zarodków podzielił się, wszystkie się zagnieździły i Rachel była w ciąży z trojaczkami.

Ciąża przebiegła bez zakłóceń i para stała się rodzicami łącznie pięciorga czarnoskórych dzieci.

Aaron płatał ze wzruszenia widząc trzy nowo narodzone istotki.

„Odczuwałem ogrom szczęścia patrząc na mojego syna, o bardzo brązowej skórze, i córeczki z loczkami kiedy całowali rosnący brzuch swojej mamy, a mojej żony. Każdego wieczoru mówili dobranoc tym trzem malutkim dziewczynkom, które rosły pod jej sercem, a teraz mogą wreszcie osobiście życzyć słodkich snów swoim małym siostrzyczkom.”

Mimo, iż jako biała para z czarnoskórymi dziećmi Rachel i Aaron spotykają się z wieloma nieprzychylnymi reakcjami uważają, że ich rodzina jest miniaturką ONZ, a szczęście ich i dzieci jest dla nich namiastką nieba.

Dla nich DNA ma dalekorzędne znaczenie, bo ich rodzinę łączy miłość, a nie nie geny czy rasa.