Na wakacje wybrała morze. Urlop zakłóciły niewychowane dzieci i bezczelne matki

Wiele osób uważa, że do wakacji nad morzem raczej trudno użyć słowa „wypoczynek”. Tłok, hałasujące rodziny z rozwrzeszczanymi dziećmi, bezczelność, brak kultury i ogólnych zasad w publicznym miejscu, wielu ludziom potrafią uprzykrzyć wypoczynek.

Wyjazd nad morze

Aneta spędziła urlop nad morzem. Bynajmniej jednak tam nie odpoczęła. Wręcz przeciwnie. Za sprawą „dzieci i ich nieodpowiedzialnych matek”, wróciła do domu zmęczona bardziej niż przed wakacjami. O swoich przeżyciach postanowiła opowiedzieć innym.

Historia Anety

„Nad morze wybrałam się z chorą mamą. Ma 50 lat i jest chora na depresję. Potrzebowała kontaktu z naturą, spokoju i świeżego powietrza. Co zaoferowało nam wybrzeże? Niewychowane dzieci i ich bezczelne matki, po spotkaniu z którymi upłynie wiele czasu zanim zdecyduję się na kolejny wyjazd nad morze.

Wybrałam mało popularny kurort. Czytałam, że tam można odpocząć. Nie wiem, czy to pisały same matki, które inaczej może postrzegają odpoczynek czy miałam pecha. Podczas podróży powrotnej rozmawiałam z kilkoma kobietami i one także odniosły podobne wrażenia. Strach pomyśleć co wyrośnie z tych dzieci. Ale do rzeczy.”

Dzień pierwszy

„Ja i mama wczesnym rankiem wychodzimy na plażę. Mamy ze sobą tylko ręczniki, olejki do opalania, książki i napoje. Zajmujemy odosobnione miejsce. Mija godzina, dwie, trzy. Jest cudownie, chociaż słońce zaczyna doskwierać. Niestety wkrótce nasza sielanka odchodzi w zapomnienie.

Obok rozbija swój obóz rodzina z trojgiem dzieci. Dwoje na pewno nie przekroczyło 5-go roku życia, a trzecie to niemowlę. Wygląda na 2-3 tygodnie życia. Czuję lekki niepokój, ale leżymy dalej. Patrzę na mamę, która zdążyła zasnąć. Po chwili dobiega ryk. To niemowlę zanosi się od płaczu. Matka kołysze wózek, co 10 minut, ale nie robi nic poza tym. Pozostała dwójka biega i kopie w piasku. Niedługo potem oboje podbiegają do mnie i mamy. Ciskają nam piaskiem w oczy. Ich matka uważa, że niczego nie widzi, więc zwracam jej uwagę. Wtedy zaczyna się afera. „Na plaży nie ma zakazu rzucania piaskiem. Jak chce pani całkowitego spokoju, proszę spędzić cały dzień w hotelu. Moje dzieci mogą robić, co chcą”. Opadła mi szczęka. Postanowiłam, że nie ma sensu się użerać. Zmieniłyśmy z mamą miejsce.

Dzień drugi

10.00. Znowu leżymy na plaży. Otacza nas kilka parawanów. I tego dnia nie obyło się bez atrakcji. Wokoło biegało mnóstwo rozwydrzonych dzieci, na które rodzice W OGÓLE nie zwracali uwagi. Co najlepsze, wkrótce zaginął jakiś Brajanek. Wtedy matka podniosła ryk. Biegała od parawanu do parawanu i pytała się o niego ludzi. Po godzinie histerii znalazł się. Przyprowadziła go straż miejska. Na szczęście, bo wszyscy mieli dosyć kobiety i jej dziecka. Pomiędzy nią a kilkorgiem osób doszło nawet do awantury.

Dzień trzeci

Leżę osłonięta parasolem na plaży. Mam zamknięte oczy i czuję się zrelaksowana. Nagle słyszę chichot i inne odgłosy świadczące o tym, że ktoś grzebie w moich rzeczach. Zirytowana otwieram oczy i widzę dwoje dzieci wyjadających słodycze z mojej torebki. Nie wydają się przestraszone tym, że obserwuję ich występek. Pytam się ich o mamę, a one tylko otwierają szeroko oczy. Tracę cierpliwość, zabieram słodycze i każę im sobie iść. Dzieci zaczynają ryczeć. Co się dzieje? Nagle podbiega mamuśka i krzyczy na mnie, że napastuję jej dzieci. Autentyczna historia. O tym, że straciłam swoje ulubione wafelki i ciasteczka pieguski, już nie ma co wspominać.”

Dzień czwarty

„Postanawiamy z mamą, że ulokujemy się bliżej morza. Mamy nadzieję, że szum morza zagłuszy wrzaski dzieci. Udało się. Uśmiechamy się do siebie porozumiewawczo i cieszymy, że jednak odpoczniemy. Niestety, chyba nie było nam to dane. Pomimo oddalenia od tłumów i bliskości wody… Tym razem ucierpiał zmysł naszego wzroku. Na pewno nie uwierzyłybyście, ile matek pozwala swoim dzieciom załatwiać się do wody. Majty w dół i dzieciak się załatwia. Wtedy byłam też świadkiem czegoś okropnego. Matka zaczęła myć dziecku brudną pupę (po kupie) w wodzie. Ludzie dosłownie z niej wyskakiwali. Ktoś pobiegł też po straż miejską. Stwierdziłam, że już nigdy więcej nie postawię stopy w morzu.

Dzień piąty

Tym razem udałyśmy się z mamą na plażę trochę później. Chciałyśmy zająć miejsce obok par bez dzieci. Przez około dwie godziny cieszymy się względnym spokojem. Niedługo potem pojawia się istna chmara dzieci… Okazało się, że bawiły się w chowanego. Te najbardziej odważne wbiegały ludziom za parawany, zabierały ręczniki i kładły się pod nimi albo chowały się za plecami plażowiczów. Podziwiam wyrozumiałość i cierpliwość niektórych, że nic z tym nie zrobili, ale dało się jednak słyszeć wiele oburzonych głosów. W końcu ktoś poszedł szukać rodziców. Okazało się, że bawią się najlepiej, popijając piwo.”

Dzień szósty

„Spaceruję sobie wzdłuż linii morza, gdy nagle coś boleśnie wbija mi się w stopę. Podnoszę ją (jest poraniona do krwi) i dostrzegam, że nadziałam się na samochodzik. Zabawka ma wiele ostrych elementów. Wówczas mówię sobie: „Dość!” i postanawiam, że nagłośnię sprawę zachowania dzieci na plaży i ich beznadziejnych matek.
Wróciłyśmy z mamą do domu po sześciu dniach. Powiedziała mi, że nie wypoczęła przez dzieci i ich nieodpowiedzialne matki. Podobnie jak ja…

Podsumowując, dzieci na plaży to najgorsze zło. Dopóki nie nauczą się odpowiednio zachowywać, niech rodzice ich nie zabierają. A te starsze koniecznie pilnują. Ludzie przyjeżdżają nad morze, żeby wypocząć, a nie użerać z cudzymi dziećmi i ich bezmyślnymi rodzicami. Dziękuję redakcji Papilota za opublikowanie mojego maila. Mam nadzieję, że niektórym da do myślenia.”

Tak wyobrażaliście sobie wakacje nad morzem?