Wasze dzieci nie są wami. Tak niszczycie im przyszłość! Dlaczego nie warto żyć tylko dla dzieci.

Znałam tę rodzinę od dawna. Widywaliśmy się w cyrku, sklepie obuwniczym w kinie. Pobrali się na studiach z wielkiej miłości.

Tylko cele mieli różne. Facet marzył o karierze, ona marzyła o dzieciach.

Nasze dzieci nie należą do nas

Wszyscy więc skupili się na własnych: mężczyzna zajął się zarabianiem, a ona wychowaniem ich córki.

On zmężniał, nabrał odwagi, pewności siebie, umocnił swoją pozycję w pracy, poznawał ciekawych ludzi. Ona uczyła córkę pierwszych kroków, wiązać buty, czesała, karmiła, bawiła, woziła na zajęcia dodatkowe, przyjęcia urodzinowe, korepetycje. W szkole świetnie jej szło, więc otrzymała zagraniczne stypendium i wyjechała do Wielkiej Brytanii.

W duszy matki zapanowała pustka. Kobieta poczuła się niepotrzebna w wieku 35 lat. Urodziła więc drugie dziecko.

W przyszłym roku chłopiec pojedzie na studia do dużego miasta, a ona w wieku 54 lat nie urodzi trzeciego. Mąż zdobył pozycję, zrobił karierę, jest prezesem dużej firmy, a jej pozostały zdjęcia, rysunki i wspomnienia.

Nasze dzieci nie należą do nas. Przyszły do nas na chwilę, najeść się, wypić kilka zbiorników mleka, zdjąć i założyć sto par butów, rozbić kilka wazonów i kolan, wyrosnąć z kilkudziesięciu par spodni, zapuścić brodę, dorosnąć do stanika, przejść mutację i pierwszą miesiączkę.

Nauczą nas Photoshopa i facebooka, cierpliwości i tolerancji. Dotrzymywania słowa i konsekwencji. Zachowania spokoju i kochania nawet wtedy, gdy masz ochotę je udusić. Dla nich pokochasz nawet teściową, kota i syna nielubianych sąsiadów.

Upewniwszy się, że zapamiętali wszystkie dane im lekcje wyruszają w świat, a my zostajemy. Z dziwnym uczuciem osierocenia.

Oczywiście dzieci przyjadą do nas na herbatę, na urodziny mamy czy Dzień Ojca, ale już nie pozostaną na zawsze.

Właśnie dlatego skupianie się na dzieciach bez umiaru jest niebezpieczne. Zamykamy nimi pustkę w związku. Wypełniamy niespełnienie pieluchami i kaszkami dla niemowląt.

Niewątpliwie dzieci są najważniejszą częścią życia, ale nie całym życiem, więc rozwój, otwarcie butiku z kwiatami, podróż do Afryki czy badanie wpływu księżyca na żywe organizmy, powinny odbywać się równolegle.

Gdy byłam w ciąży miałam dziwny sen. Moja córka usiadła przede mną i powiedziała: „Nie rośnij ze mną, bo i tak się oderwę. Wybrałam twoje ciało, aby wejść na świat, aby zdobyć siłę, wiedzę i zacząć żyć samodzielnie. Jaa z kolei pomogę wzbić ssie ponad siebie, ponad marność i nijakość.” Trudne? Ale szczere.

Problemy rodziców i dzieci

Wyszła za mąż wcześnie, ledwo kończąc naukę.

Urodziła jedno dziecko, a rok później kolejne. Czas kariery, pasji minął. Teraz liczyło się gotowanie, pranie, sprzątanie … I nie mówię, że jej się to nie podobało lub że rodzina była nieszczęśliwa. Maluchy dorastały zdrowe i radosne, w końcu mama dbała o nie. Stały się dla niej sensem życia.

Tylko moment, w którym dzieci dorosły. Jedno wyjechało na studia do innego kraju, a drugie postanowiło założyć własną rodzinę i wyprowadziło się. I w tym momencie jej życie wydawało się kończyć. Nic jej nie zostało. Podsumowując: jest samotna, załamana, a jej życie stało się puste, a w sercu dzieci jest stałe poczucie winy za jej samotność.

Trochę inna historia. Zaszła w ciążę z mężczyzną, który ich nie potrzebował i zdecydowała się wychować to dziecko dla siebie.
Chłopiec był zawsze otoczony troską i miłością. Matka poświęciła się całkowicie, starając się zapewnić swojemu synowi piękne rzeczy, zapominając o sobie, swoich potrzebach, o swoim życiu osobistym i marzeniach.

Udało jej się, wyrósł odnoszący sukcesy chłopiec, tylko z poczuciem niespłaconego długu. Podsumowując: ma 50 lat, nie jest żonaty i nie ma dzieci, wciąż mieszka z matką, próbując spłacić swój dług.

I jeszcze jedno. Jej życie nie było bardzo wyjątkowe: jej kariera nie rozwijała się (choć nie miała wielkich aspiracji), książę jej nie spotkał i nie miała dzieci. A zbliżała się do 40. Postanowiła mieć dziecko, żeby przynajmniej coś było na tak w jej życiu. Rękami dziecka chciała zrealizować wszystkie plany, których nie mogła zrealizować sama.

Chciała zostać pianistką, ale jej matka jej zabroniła. Teraz od najmłodszych lat posyłała swoje dziecko do szkoły muzycznej i czekała, aż rozbłyśnie w nim talent. Tylko, że dziecko nie lubiło fortepianu, nienawidziło go całym sercem.

Ale czy można kłócić się z matką? W końcu „matka poświęciła ci całe życie”. Niestety nie tylko muzykiem dziecko nigdy nie zostało, ale stało się infantylnym dorosłym bez żadnych ambicji, który owszem potrafi coś tam zagrać na pianinie.

Ile wokół znacie takich historii? Ile razy rodzice poświęcali życie dla dobra swoich dzieci, dla ich świetlanej przyszłości i wyszło to na niekorzyść dla jednych i drugich? Są ich miliony. A wszystko dlatego, że rodzice nadają sens swojemu życiu poprzez dzieci.

Dają dziecku wszystko co w ich mocy, aby miało i osiągnęło najlepsze z możliwych. Te ofiary nie są potrzebne dzieciom.

Poświęcając się im wpędzasz je w poczucie winy, poczucie obowiązku, który je więzi i ogranicza.

Bo czy dzieci są zobowiązane wobec swoich rodziców? Moim skromnym zdaniem nie, nie są zobowiązane. To my podejmujemy decyzję o posiadaniu dzieci, nie one.

Po co to robimy?

Żeby za nas spęłniali marzenia? Osiągali to co nam się nie udało? Troszczyli się o nas w starszym wieku?

To raczej samolubne. Wydaje mi się, po pierwsze, że decydujemy się na dzieci, aby dać nowe życie temu światu, poczuć szczęście macierzyństwa i ojcostwa.

Papież Franciszek powiedział kiedyś:

Jako rodzic nigdy nie przestajesz być osobą. Twoje zainteresowania, twoje osobiste życie i twoje marzenia są nie mniej ważne niż opieka nad dzieckiem. Nigdy o tym nie zapominaj.

Nie trzeba żyć tylko poprzez dzieci, nie jest konieczne, aby czynić je sensem życia. Znajdź sens życia w czymś innym. Kochaj małżonka, dziecko odejdzie, ale wy pozostaniecie razem. Nie należy zaniedbywać rodziny i relacji między tobą, a drugą połową.

Kochaj siebie. Kiedy byłeś dzieckiem, o czym marzyłeś? Pomyśl o tym. Zrealizuj swoje marzenia, spróbuj znaleźć to, co lubisz, co w życiu sprawia ci radość, a co nie jest twoim dzieckiem.

Jak inaczej nauczysz swoje dziecko kochać siebie i osiągać swoje cele?

„RODZICE JEZUSA W ŚWIĄTYNI OFIAROWALI SYNA BOGU JAKO OPIEKUNOWIE JEGO ŻYCIA, NIE WŁAŚCICIELE.”

Rodzice są tylko opiekunami, nie należy do nich życie ich dziecka i oni własnego nie muszą poświęcać dla niego.

Proszę, nie żyjcie tylko dla dzieci. Oczywiście, to Twój wybór i nikt nie ma prawa mówić ci co masz robić. Ale… pomyśl o tym…

Teraz, kiedy widzę te dzieci, którym rodzice oddali wszystko, a nawet więcej, współczuję im. Poczucie winy tych, którzy nie mogą spłacić niespłacalnego długu wobec swoich rodziców. Złamane serce tych, którzy postanowili budować własne życie,
ale wciąż nie mogą wybaczyć sobie porzucenia rodziców.

Tak nie powinno być, dzieci nie powinny czuć się winne, że zdecydowały się na własne życie. Nigdy nie będą szczęśliwe.

Nikt nie mówi, że nie powinnaś kochać swoich dzieci – kochaj je całym swoim sercem, dawaj im szczęście i radość, pamiętaj tylko, że miłością można spalić. prędzej czy później dzieci dorosną i będą musiały chciały ugasić ten płomień.

Jak powiedział Cooper, bohater mojego ulubionego filmu science fiction: „Rodzice stają się duchami przyszłości swoich dzieci”. I myślę, że każdy rodzic musi dokładnie przemyśleć te słowa. Jakim duchem dla swoich dzieci chcesz zostać: obciążeniem czy pięknym wspomnieniem?

Mądrość mówi:

«Dziecko jest gościem w twoim domu. Opiekuj się, naucz się i wypuść”.

Dziecko to też najfajniejszy nauczyciel i towarzysz, nie niewolnik czy dłużnik.

Powinno to być zapamiętane na zawsze przez każdego rodzica:

Dziecko nie jest twoją własnością, jest – odrębną osobą, która ma własne życie, hobby, cele, marzenia. Obowiązkiem rodziców – zapewnić mu szczęśliwe dzieciństwo, daj niezbędne narzędzia i puścić, kiedy nadejdzie czas. Dziecko w życiu rodziców nie powinno być centrum wszechświata.

Dziecko podąża własną drogą, a zadaniem rodziców nie jest narzucanie własnych wizji jego przyszłości.

Są dwie rzeczy, które dobry rodzic powinien dać dziecku: korzenie i skrzydła.

Co o tym sądzisz? Podziel się z nami swoją opienią w komentarzu.