Wydarzyła się tragedia, w której straciła syna. Ale dopiero sekcja zwłok wykazała szokującą prawdę

Odkąd pamiętam były z nim problemy, mimo najszczerszych chęci i starań nie umielismy się porozumieć – mówi o swoim synu Macieju Elżbieta Zielińska z Radomia.

Od samego początku Pani Elżbieta nie radziła sobie z synem.

Darł się po prostu i nie można go było uspokoić. Brałam na ręce, kołysałam, chodziłam z nim, nic nie pomagało. A przecież zawsze jest tak, że jak matka przytuli płaczące dziecko, to ono się uspokaja. A tu nic – opowiada.

Kiedy podrósł był wyalienowany. Mimo, że państwo Zielińscy mieli jeszcze dwóch synów, Maciej bardzo się od nich różnił, z nikim z rodziny nie nawiązał głębszej więzi.

Były spotkania rodzinne, siedzieliśmy, rozmawialiśmy, a on zawsze uciekał, siadał osobno, znajdował sobie jakieś zajęcie, nie było nawet kontaktu wzrokowego, stał ze spuszczoną głową. Później zaczęły się z nim kłopoty wychowawcze, jakich zupełnie nie mieliśmy z dwoma pozostałymi synami. Maciej był trudnym dzieckiem, nie uczył się, zaczął pić i łamać prawo. Już jako dorosła osoba prowadził auto pod wpływem alkoholu, nie chciał pracować. Nie pozwalał sobie pomóc, ani psycholog, ani leczenie nie pomagało. – Nie było z nim kontaktu, mówiło się jak do ściany (…) Mówiło się i tłumaczyło. Wszystko bez efektu.

Uwaga rodziców skupiała się na Macieju. Cierpieli nie mogąc mu pomóc. Próbowali terapii, rozmów, leczenia, wszystkiego. Nie byli w stanie do niego dotrzeć.

Po kolejnym konflikcie z prawem rodzice wzięli go na poważną rozmowę. Postawili mu ultimatum. Chcieli by wziął się w garść i zrobił coś ze swoim życiem. Maciej miał wtedy już 30 lat. Poczuł się odrzucony. Pani Elżbiecie serce do dziś pęka na myśl o tym wieczorze.

Zabrał swoje rzeczy i wyniósł się z domu, nie mówiąc dokąd.

Jak się później dowiedzieli zamieszkał w pustostanie. Niedługo potem znaleziono jego ciało.

Mieszkanie, w którym zamieszkał Maciej spłonęło w pożarze, a on wraz z nim.

Rodziców dotknęła prawdziwa tragedia, która złamała im serca.

Ale dopiero sekcja i badania DNA ujawniły szokującą prawdę. Maciej nie był ich biologicznym synem.

Całe ich dotychczasowe życie legło w gruzach. Prawda spadła na nich i przytłoczyła. W głowach rodziców pojawiły się wyrzuty, wątpliwości i nie kończące się pytania jak do tego doszło, dlaczego się nie zorientowaliśmy, czy to dlatego nie umieliśmy do niego dotrzeć, czy gdyby był ze swoimi rodzicami dziś by żył i to najważniejsze pytanie…. gdzie jest nasz syn?

Pani Elżbieta i jej mąż January potrzebowali czasu, żeby oswoić się z faktami.

Kiedy pochowali syna, zaczęli intensywne poszukiwania własnego, biologicznego potomka.

Zwrócili się o pomoc do szpitala w ustaleniu nazwisk kobiet, które rodziły w tym samym czasie. Niestety wszystkie dokumenty zostały zniszczone po upływie 10 lat. Takie wówczas panowały przepisy.

Po zwróceniu się do Urzędu Stanu Cywilnego i Prokuratury, które odmówiły im pomocy, małżonkowie stracili nadzieję.

Nie chcemy burzyć życia tamtej rodziny ani życia mojego syna. Ale muszę szukać, to nie daje mi spokoju. Przecież go nie oddałam. Nie oczekuję, że rzuci mi się w ramiona. Chcę się tylko dowiedzieć, gdzie jest i czy jest szczęśliwy. Może on także jak Maciej czuje, że nie przynależy tam, ta myśl nie pozwala mi przestać go szukać – mówi pani Elżbieta

Z braku innych możliwosci zwróciła się do mediów w nadziei, że może w ten pozaurzędowy sposób odnajdzie syna.

Prosi o kontakt wszystkie kobiety, które rodziły około 25 maja 1986 roku w Radomiu. Elżbieta Zielińska urodziła dziecko przez cesarskie cięcie w pełnej narkozie. Dopiero po wybudzeniu z narkozy zobaczyła „swoje” dziecko. Na dobrą sprawę nie ma nawet pewności czy to był chłopiec.

Gdy wybudziła się z narkozy przyniesiono jej Macieja do karmienia i z nim wyszła do domu.

Przypadków zamiany dzieci w polskich szpitalach jest zatrważająco wiele. W samej Łodzi, jak przekazała mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, która zajmuje się sprawami dzieci zamienionych tuż po porodzie, aktualnie prowadzonych jest siedem postepowań, a trzy kolejne są w przygotowaniu. To obrazuje przerażającą skalę pomyłek w polskich szpitalach w tamtych czasach…

Udostępnijcie, pomóżcie Elżbiecie znaleźć jej biologiczne dziecko.

Czy uważacie, że Elżbieta powinna szukać syna? To niewątpliwie wpłynie na jego życie i życie jego bliskich…

Wolelibyście wiedzieć gdyby to dotyczyło Was lub Waszego dziecka?