To straszne, że kolejny raz musimy pisać o dramatycznym rozwoju sytuacji, która miała miejsce na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym.
Tym razem dramat rozegrał się w Zawierciu. Damian Kozioł zawiózł swoją cieżarną narzeczoną Paulinę na oddział ratunkowy po tym, jak nagle bardzo źle się poczuła. Rozbolała ją głowa i miała problemy z równowagą.
Wszystko wydarzyło się 11 marca. Tak Damian opisuje to co się wydarzyło:
Była 1:30. Paulina jeszcze stała na nogach, rozmawiała, skarżyła się na silny ból głowy, wymiotowała. Pierwsze, co usłyszeliśmy od ratowników to pytanie: „ile wypiła”. Mówiłem, że nic. „Ona jest w 2. miesiącu ciąży, proszę jej pomóc, zróbcie coś!”, błagałem
Jednak od personelu usłyszał, że muszą najpierw zrobić badania i potwierdzić ciążę. Damian nie mógł uwierzyć, ponieważ zabrali ze sobą dokumenty, które potwierdzały ten fakt.
Niezrozumiała wiadomość
Paulina została zabrana na oddział. Damian wrócił do domu. Wierzył, że Paulina została pod najlepszą opieką. Jednak dwadzieścia po drugiej napisał do niej sms, na który odpowiedziała znakami nie dającymi się złożyć w słowo. To bardzo zaniepokoiło Damiana, który natychmiast wrócił do szpitala.
Z przerażeniem stwierdził, że Paulina była splątana i zwijała się z bólu. Interweniował u personelu, ale od każdego słyszał tylko nieśmiertelne „lekarz powiedział, że czekamy do rana”.
Damian sugerował nawet, że być może Paulina ma udar.
Usłyszał, że nic na to nie wskazuje… Mylili się…
W rozmowie z „Faktem” tak Damian wspomina najgorsze chwile:
Gdyby jej wtedy pomogli, gdyby coś zrobili, nie byłaby w tak poważnym stanie! Dopiero o 6 rano zajął się nią lekarz. Okazało się, że Paulina ma duży obrzęk mózgu i niedokrwienie lewej półkuli móżdżku. Wtedy dowiedziałem się, że ona może nie przeżyć i że trafiła na oddział udarowy, z którego będą ją przewozić do Katowic
Z interwencją czekano zbyt długo.
W przypadku udaru liczy się czas. Każda minuta decyduje o skutkach. Czas decyduje o życiu i o tym czy zmiany będą odwracalne. Paulina wiele godzin spędziła w szpitalu bez pomocy lekarskiej. Zajęto się nią dopiero o 6 rano. TERAZ WALCZY O ŻYCIE WŁASNE I DZIECKA.
Damian został sam z ich dwuletnią córeczką Lenką.
Ciąża się rozwija, ale nie wiem, jak będzie z Paulinką. Nie potrafi przełykać, odkaszlnąć, mruga tylko oczami.
Dyrektor szpitala obiecał przeprowadzić dochodzenie. Wyniki ma przedstawić w ciągu kilku dni.
Lenka wciąż pyta, kiedy mama wróci. Nie wiem, co mam jej powiedzieć…