Słynny aktor Alain Delon, który w wieku 82 lat od dawna nie grał w filmie, prowadzi życie emeryta zaszyty w swojej posiadłości w Szwajcarii.
W wywiadzie dla magazynu Paris Match, poświęconym 60. rocznicy kariery zawodowej, aktor przyznał, że jest rozczarowany współczesnym światem i opuści go bez żalu.
„Dzisiaj wszystko jest fałszywe, wszyscy interesują się tylko pieniędzmi. Nikt nie dotrzymuje słowa, ludzie są interesowni, codziennie zgłaszane są nowe przestępstwa. Opuszczę ten świat bez żalu – powiedział aktor.
Według Delona jego najlepszym przyjacielem jest pies i marzy o tym, by zostać pochowanym w tym samym dniu co on.
W jego posiadłości mieszka jeszcze osiem przygarniętych psów, królik i niepełnosprawny kot, któremu brakuje jednej łapy.
Aktor znalazł go po tym jak przywiązany do samochodu przez jakichś nieludzi był ciągnięty przez drogę. Zwierzę było na skraju śmierci – ale aktor wezwał i opłacił wtedy specjalny helikopter, aby eskortować rannego zwierzaka do weterynarza. Łapy jednak nie udało się uratować – ale dziś kot mieszka w posiadłości Delon’a i ma tu jak w raju.
Aktor ma też królika, którego również znalazł się bez łapy ledwo żywego.
Aktor w swojej posiadłości ma także niezwykłe miejsce. Jest nim cmentarz dla zwierząt, które żyły z Delonem w różnych okresach. Znajduje się tu aż czterdzieści pięć psich grobów i mała kapliczka ku pamięci dawnych zwierzaków. To na tym cmentarzu chciałby także spocząć właściciel majątku. Jak sam mówi na ten temat: „To będzie najwyższy przywilej!”.
„Dorastałem z psami i spędziłem z nimi większość życia. Pierwszym był doberman o imieniu Gala. Pewnego dnia byłem tak sfrustrowany, że nakrzyczałem na nią, a nawet ją lekko uderzyłem. Usiadła, spojrzała na mnie – i zobaczyłem, że płacze prawdziwymi łzami. Od tego czasu wszystko zrozumiałem, a teraz wszystkie moje psy zawsze się uśmiechają, ponieważ je kocham i mam w sobie spokój” – powiedział Alain Delon.
Aktor uwielbia owczarki belgijskie, czasami pozwala sobie na luksus „psa”, godny światowej gwiazdy. Alain Delon jako pierwszy we Francji nabył wielkiego mastifa tybetańskiego – i wtedy w kraju pojawiła się moda na tę rasę.
Nawiasem mówiąc, to Alain Delon jako jeden z pierwszych mówił o tym, że czworonogi dotknięte okrucieństwem muszą mieć własnych prawników. Podniósł tę kwestię po tym, jak został uczestnikiem w sierpniu 2009 r. procesu dwóch młodych mężczyzn, którzy złapali i podpalili Pinczera o imieniu Mambo w Pirenejach.
Ufny pies był nieostrożny podszedł do młodych mężczyzn i zaczął się łasić.
A w odpowiedzi otrzymał…
„Wyobraź sobie, że oprawcy oblali go benzyną i podpalili tylko po to, żeby się zabawić… po prostu zabiłbym osobę, która to zrobiła.
Nawet zwierzęta atakują się nawzajem tylko dla jedzenia, a nie dla rozrywki”- zeznawał aktor ze złością na procesie.
To Delon wezwał na miejsce weterynarza, któremu udało się wyciągnąć psa będącego trzema łapami na tamtym świecie. Wtedy po raz pierwszy w światowej praktyce sądowej sędzia zarządził, aby zwierzę było obecne na sali sądowej jako ofiara.
A Alain Delon wymyślił nową inicjatywę: zwierzęta powinny mieć wyspecjalizowanych prawników. W głębokim przekonaniu aktora, jeśli nawet bandyci mogą za darmo korzystać z usług obrońcy, to co powiedzieć o bezbronnych zwierzakach, które tak często stają się ofiarami oprawców?