Czytając internetowe komentarze odnoszę wrażenie, że wszyscy byli biedni, mieli w życiu pod górkę, ale sami własną ciężką osiągali kolejne stopnie sukcesu życiowego.
Nie mieli wsparcia od rodziców, pieniędzy, mieszkania i zaczynali od zera. A to oznacza, że dziecko, które skończyło lat 18, jest już dorosłe i powinno się usamodzielnić.
Próbuję sobie wyobrazić sytuację, gdy opłacam córce mieszkanie na 3 miesiące, wydaję jej rzeczy, które posiada i mówię, idź do pracy i utrzymuj się sama.
Na co ona ochoczo odpowiada, że pójdzie do Mcdonalda, bo przecież niejeden zaczynał kiedyś na przysłowiowym zmywaku, a potem piął się w górę po szczeblach kariery. I jeszcze szczerze wierzy, że każdy jest kowalem swojego losu…
Mity kontra rzeczywistość
Skąd wzięły się takie mity, że członkowie niskiej klasy społecznej szybko awansują od zmywaka do menadżera? Tak jak szybkie kariery zdarzały się w latach 60-tych w Ameryce i latach 90-tych w Polsce, tak 99,9% z nich jest nie do powtórzenia w dzisiejszych realiach. W czasach transformacji gdzie było ogromne zapotrzebowanie na pracowników w otwieranych korporacjach wystarczyło mieć niewielkie atuty w formie znajomości języka, jakiegoś niby-doświadczenia, znajomości lokalnego rynku, albo po prostu farta i błyskawicznie windowało się od juniora do dyrektora.
Wielu dzisiejszych dyrektorów departamentów pięło się po szczeblach, w międzyczasie uzupełniając swoją wiedzę i wykształcenie. No cóż, dziś mogą się zdarzyć przypadki, gdy ktoś zaczyna w trakcie studiów, uczy się jednocześnie pracując na swoje utrzymanie i zaraz po studiach jego kariera nabiera rozpędu. Ale umówmy się, dzieje się tak pomimo wielu trudności, a nie dzięki nim. To wyjątkowe sytuacje, gdy udaje się to samodzielnie bez wsparcia mieszkaniowego, finansowego czy koneksji.
Wysokiej klasy specjaliści w swoich dziedzinach, którzy dobrze zarabiają musieli zainwestować w siebie dużo. A co za tym idzie oczekiwanie powtórzenia karier od zera do milionera w dzisiejszych warunkach jest absurdalne.
Awans społeczny jest oczywiście możliwy. Rodzice z wykształceniem zawodowym, niskimi dochodami mogą wykształcić dziecko, które zdobędzie kompetencje do osiągania wielokrotnie wyższych od nich dochodów. Ale i tak czy je osiągnie zależeć będzie od stopnia inwestycji, jego zdolności, determinacji i łutu szczęścia, że akurat znajdzie się w dobrym czasie, w dobrym miejscu i właściwym towarzystwie.
Możliwe też jest osiągnięcie celu wysokich dochodów bez studiów. Ale takie sukcesy są również wypadkową wielu czynników, na które w większości nie mamy wpływu.
A to wszystko jest dodatkowo o wiele trudniejsze w przypadku kobiet, które zarabiają mniej, wypadają z branży na rodzenie i wychowanie dzieci, mają znacznie mniejsze szanse na wysokie zarobki, które są oferowane w branżach zdominowanych przez mężczyzn.
Jak mogą potoczyć się losy „dorosłej” nastolatki skazanej na samodzielność?
Czeka ją frustracja, rozczarowanie i depresja. Jeśli na jednym polu spróbuje powalczyć, na innym mecz odda walkowerem. Może utrzyma się na studiach, bo status studentki daje większe szanse na zatrudnienie. Na trudnych studiach, po których w przyszłości mogłaby lepiej zarabiać, będzie jej trudno się utrzymać. Słabe nie poprawią jej sytuacji materialnej, w której ledwie wiąże koniec z końcem, albo się zadłuża.
Pewnie szybko poszuka partnera i wyjdzie za mąż, żeby łatwiej jej było żyć. Nie będzie wybredna. Potem będzie połykać łzy i cierpieć jeszcze bardziej. Może urodzi, a fakt że jest matką przysporzy jej dodatkowych frustracji, bo będzie musiała ogarnąć dom, dzieci, a awans i lepsze zarobki zgarną jej sprzed nosa bezdzietne koleżanki.
A może straci pracę i pozostanie na utrzymaniu partnera i będzie musiała prosić o pieniądze na buty czy bieliznę…
Dlatego rodzice muszą dać wsparcie. I nie muszą to być koniecznie pieniądze jeśli ich nie mają. Ważny jest otwarty dom, ramiona i okazane zrozumienie. Ta 18-latka będzie się bardzo starała być samodzielna, ale będzie jej cholernie trudno. Musi wiedzieć, że zawsze ma dach nad głową, zawsze ma słowo pociechy, zawsze ma pomoc. Ma gdzie wrócić, gdy mąż okaże się przemocowcem, gdy znajdzie się w sytuacji bez wyjścia. Musi czuć, że ma rodzinny dom gdzie odzyska poczucie wartości, poczuje się bezpieczniej i będzie mogła próbować od nowa.
Czym innym jest hiperopieka nad dorosłymi 40-letnimi dziećmi, czym innym jest wczesny kopniak z rodzimego gniazda, gdy człowiekowi dopiero zaczynają rosnąć skrzydła…
P.S. Rodzice mają ustawowy obowiązek wspierać finansowo dzieci, dopóki się uczą.