To był mroźny zimowy wieczór, gdy leśniczy Stefan usłyszał niepokojące dźwięki na zewnątrz gajówki. Ubrał się i wyszedł sprawdzić co jest przyczyną tego hałasu.
W pobliżu zobaczył wygłodzoną wilczycę, która kierowana instynktem przyszła do zabudowań w nadziei na coś do jedzenia.
Leśniczy wyniósł jej mięso, które miał w zamrażalniku. Wiedział jak trudno zimą o jedzenie, a wilki są gatunkiem zagrożonym wyginięciem.
Wilczyca pochwyciła kąsek i zniknęła w lesie. Ale dwa dni później sytuacja się powtórzyła. Wróciła i znów liczyła na jedzenie, które pozwoli jej przetrwać trudny czas.
Kiedy mieszkańcy się dowiedzieli, nie byli zadowoleni. Strach przed wilkiem jest żywo zakorzeniony w pamięci zbiorowej i mieszkańcy wsi nie lubią leśnych zwierząt w pobliżu zabudowań.
Jednak leśniczy wiedział, że musi dokarmiać wilka, ponieważ po pierwsze nie byłby w stanie pozwolić mu zginąć z głodu, a po drugie, głodny byłby większym zagrożeniem niż syty.
Pamiętał więc by mieć dla niego mięso i czujnie nadsłuchiwał kiedy wilczyca nadchodzi.
Po kilkunastu wizytach, wilczyca niespodziewanie przestała przychodzić. Minęło kilka dni i nic, minęły tygodnie. Zima wciąż trwała, a wilka nie było.
Mieszkańcy wsi odetchnęli z ulgą, jedynie leśniczy się zamartwiał.
Po upływie dwóch miesięcy niespodziewanie leśniczy usłyszał za oknem znajome wycie. Czym prędzej wybiegł z leśniczówki i zobaczył swoją podopieczną wilczyce, do której zdążył się przywiązać i bardzo za nią tęsknił.
Wtedy z cienia wysunęły się dwa kolejne wilki. Były młode i leśniczy zrozumiał, dlaczego wilczyca porywała mięso i znikała zawsze z nim w lesie. Ona karmiła swoje młode. Były w dobrej formie.
Ze smutkiem zrozumiał też, że teraz wataha musi zmienić miejsce i wilczyca przyszła mu podziękować i się pożegnać. Miał rację od tej pory nikt już nie widywał wilków w okolicy.