Casey zawsze była wrażliwą dziewczyną ale odkąd została mamą stała się również bardziej dojrzała i odpowiedzialna.
Jej wczesne macierzyństwo, doświadczenia i to, że nie było jej łatwo, nauczyło ją dostrzegania wartości, które nie wszyscy potrafią zobaczyć.
Gdy zatrzymała się na kawę w drodze na uczelnię, zobaczyła bezdomnego usilnie starającego się wyliczyć drobne na skromny posiłek. Podeszła do niego i zobaczyła w jego oczach coś niezwykłego, smutek tak wielki, że Casey niemal go poczuła.
W pierwszej chwili przestraszył się, że chce go przegonić. Ona jednak chciała tylko zaprosić go do stolika i kupić mu śniadanie.
Pozwolił jej na to z nieufnością ale po chwili zaczął opowiadać o swoim smutnym życiu. O śmierci mamy, gdy był małym chłopcem. O ojcu, który był narkomanem i nigdy nie zapewnił mu normalnego domu. O tym, że nigdy nie doświadczył w życiu niczego dobrego. O tym, jak ludzie nim gardzą, traktują jak śmiecia, plują na niego…
O tym, że nie miał nigdy normalnego życia…
Casey wysłuchała go uważnie ale w pewnym momencie zorientowała się, że jest już spóźniona na uczelnię.
Bezdomny poprosił ją wtedy żeby jedną chwilkę zaczekała. Na zmiętej kartce, koślawym pismem napisał coś i wcisnął jej w rękę.
Casey wybiegła bardzo się spiesząc ale gdy otworzyła kartkę i przeczytała co było na niej napisane. Zamurowało ją.
Na kartce było napisane:
„Chciałem dzisiaj się zabić. Dzięki Tobie już nie chcę. Dziękuję ci, piękna istoto”.
Casey od dziś już wie na pewno, że małe rzeczy mogą zapoczątkować lawinę zdarzeń. Każdy wydający się mało istotnym moment, może mieć wielki wpływ na ich przebieg.
Jest szczęśliwa, że dzięki niej czyjeś życie ma szansę potoczyć się dalej, a w nim przecież tak wiele może się jeszcze wydarzyć.
Wracała w to miejsce. Szukała tego człowieka. Chciała zrobić więcej. Chciała sprawić, żeby nie tylko żył ale żył lepiej. Nie udało się jej go spotkać. Casey wierzy, że nie udało jej się go spotkać, ponieważ nie mieszka już na ulicy…