Marek to miłość mojego życia. Odkąd go poznałam zrozumiałam, że można żyć po partnersku. Można cieszyć się zaufaniem i tolerancją.
Dlatego dajemy sobie dużo swobody i nigdy nie zdarzyło się, by któreś z nas miało choćby cień podejrzeń w stosunku do drugiego.
Marek nnie zagląda mi przez ramię w telefon, a ja nie przeglądam jego poczty. Nie pytam tylko mówię, że wychodzę z koleżankami, a on informuje mnie, że ma ochotę na wyjście z kumplami.
Nie znaczy to wcale, że przyjaciele, z którymi się spotykamy są jednej płci. Czasem z nami jest kolega z pracy, lub inny znajomy facet. Marek zwykle wychodzi w paczką, z którą znał się zanim poznał mnie, w której też są dziewczyny. Owszem spotykamy się wszyscy także, ale oni mają tyle wspólnych wspomnień, że świetnie bawią się we własnym gronie.
Na dowód tego, że mogę spać spokojnie on czasem nawet opowiada mi, że jakaś kobieta go podrywała, albo, że odnosił takie wrażenie. Zawsze też mówił, że dopóki jesteśmy razem będę jedyna.
Tej nocy wyszedł do klupu na kilka piw z kumplami. Ja poszłam już spać, ponieważ rano chciałam jechać do swoich rodziców, porozmawiać o planowanym weselu.
Około 2.00 w nocy obudził mnie telefon. To był Marek. Od razu wiedziałam, że jest kompletnie zalany, bo ledwie mówił.
Wybełkotał:
– Cześć Kotku, Słuchaj Ewcia…muszę ci się do czegoś przyznać, jakaś laska się strasznie do mnie przyczepiła, kleiła się i chciała się całować. Ale ja jej powiedziałem, że mam najkochańszą kobietę na świecie, moją Ewunię, Ciebie Kotku, jesteś ze mnie dumna?
Cóż, to było słodkie, takie urocze, kochane tylko, że ja mam na imię Kasia…