Wiele matek drży o stan ciąży i zdrowie swojego maluszka. W niepokój potrafi je wpędzić najmniejszy symptom świadczący o tym, że coś mogłoby być nie tak.
Ciąża Agnieszki przebiegała zupełnie normalnie. Badania wykazywały, że wszystko jest w porządku. Z niecierpliwością wraz z mężem Jarkiem oczekiwali synka.
tvp.info
Kiedy nadszedł dzień porodu, przyjęto ją na porodówkę o 6.00 rano. Zrobiono badania, które nie wykazały niczego niepokojącego. Jednak poród przedłużał się. Bóle nasilały a kobieta straszliwie cierpiała.
buildingbetterhealthcare.co.uk
Około 16.00 kiedy była u kresu wytrzymałości poprosiła o wezwanie lekarza. Błagała o cesarskie cięcie lub jakąś interwencję, która ulży w jej bólu.
Lekarz nie miał zamiaru zgodzić się na cokolwiek: „co ty, nie wiesz, że jak się w ciążę zachodzi, to trzeba rodzić, a nie ciąć?” Agnieszka błagała męża „Jarek, ratuj!”
W bólach i męczarniach przedłużającego się porodu na świat przyszło dziecko. Było silne, nie oddychało i nie dawało znaków życia. Przystąpiono do reanimacji ale okazała się bezskuteczna. Synek Agnieszki i Jarosława, któremu mieli zamiar nadać imię Miłosz, nie żył…
se.pl
To potworna tragedia dla rodziców. Lekarz z 30-letnim doświadczeniem, nie potrafił wyjaśnić jak do tego doszło. Zrozpaczeni rodzice uważają, że można było zapobiec tej tragedii, gdyby zdecydował o cesarskim cięciu.