Zabraliśmy wnuki na działkę. Mamy letni domek, jest dużo miejsca i dzieci mają podwórko do zabawy. Wszyscy byliśmy szczęśliwi. Dzieci biegają po trawie, jedzą owoce i warzywa z własnego ogrodu, bez chemii.
Do sąsiadów też przyjechał wnuczek, chłopiec w podobnym do naszych, wieku. Na naszym podwórku, śmiech, hałas, zabawa, a ten chłopak, Daniel, zagląda przez szczeliny w ogrodzeniu. Widać, że się nudzi. Oczywiście zaprosiłam go do wspólnej zabawy. Przybiegł z radością. Nakarmiłam wszystkich obiadem, potem podwieczorkiem i kolacją, a sąsiadka odebrała go o 8 wieczorem.
Rano następnego dnia o godzinie 9 Daniel był już u nas bez zaproszenia. Moi nie jedli jeszcze śniadania więc zaprosiłam na nie także Daniela. Został z nami cały dzień. Znowu nakarmiłam wszystkich obiadem, na podwieczorek upiekłam sernik, a wieczorem karmiłam knedlami. Dziadek wymyśla im różne zadania, pilnuje dzieci, a one bawią się z nim przez cały dzień. Szukały skarbów na bezludnej wyspie, budowały szałas, a potem rakietę wysłały w kosmos.
Daniel spędził z nami także kolejny dzień od samego rana do późnego wieczora. Poszłam tego dnia do sąsiadki po mleko, a ona mówi, jakby nic się nie stało, że Danielek tak bardzo lubi się z wami bawić. A ze mną to się nudzi.
Niczego mu nie żałuję, ale wiecie, opiekowanie się cudzym dzieckiem całymi dniami to dla mnie duża odpowiedzialność. Przez cały dzień martwię się, żeby nie był głodny i nic mu się nie stało. Więc powiedziałam:
– Pani Lidio, niech spędzą z Panią jeden dzień, a potem przyjdą do nas ponownie…
Na co ona się oburzyła:
– Tak i nie będę miała czasu na nic cały dzień. I miałabym gromadkę dzieciaków na podwórku. Zastanów się, jaka to odpowiedzialność!
Słucham jej i patrzę na nią z wytrzeszczonymi oczami. Wyszłam, myślę sobie, że teraz dotrze do niej wreszcie o co mi chodzi, ale gdzie tam. Wychodzę z domu i słyszę, jak mówi wnukowi, żeby pobiegł się do nas pobawić, bo ona ma dużo pracy…
I co zrobić z taką osobą?