Każdy rodzic stara się mieć oczy dookoła głowy. Ale nawet to nie wystarczy. Jeśli ma się wydarzyć coś złego to nigdzie, nawet w domu, dziecko nie jest całkowicie bezpieczne.
Nie mówimy tu o narażaniu dziecka na sytuacje stanowiące zagrożenie. Czasem zwykłe codzienne przedmioty mogą wyrządzić krzywdę.
Rodzice dwulatka niedawno zmienili mieszkanie. W nowym miejscu jeszcze nie byli w pełni zadomowieni. Pośród lekkiego rozgardiaszu jaki panował w mieszkaniu, chłopiec bawił się w najlepsze.
Kiedy na prośbę matki zamienił zabawę w szalone bieganie pośród rozstawionych rzeczy, na spokojną zabawę na łóżku, rodzice byli o niego spokojni.
Jednak dwulatki szybko zmieniają zdanie i ten również w mgnieniu oka zdążył zmienić zainteresowanie zabawką, na podskakiwanie na łóżku.
Zanim matka zdążyła go upomnieć spadł z łóżka.
Sam upadek to nic wielkiego. Łóżko było nisko. Jednak chłopczyk miał wyjątkowego pecha. Spadł główką prosto na odwróconą ostrymi bolcami wtyczkę kabla zasilającego, która wbiła się w jego czaszkę.
Maluch stracił przytomność. Błyskawicznie trafił do szpitala. Lekarze najpierw walczyli o jego życie. Zanim podjęli jakąkolwiek próbę usunięcia wtyczki, chłopiec musiał zostać gruntownie przebadany, a wbita wtyczka prześwietlona dokładnego zobrazowania sytuacji.
Chirurdzy operowali malca kilka godzin, zanim usunęli obce ciało wbite w czaszkę. Każdy niefortunny ruch mógł mieć kolosalne znaczenie dla jego życia i zdrowia.
Udało się usunąć intruza z głowy chłopca, ale lekarze nie mają pewności, czy nie doszło do uszkodzenia ważnych ośrodków nerwowych, oraz czy wypadek nie przyczyni się do trudnych do przewidzenia zaburzeń w przyszłości.
Dwulatek był pod opieką dorosłych. Mimo to uległ poważnemu wypadkowi w domu. Czasem wystarczy dosłownie chwila…