Patrzę na rosnący brzuch, czuje mieszaninę radości i przerażenia. Za kilka tygodni zostanę mamą, ale zamiast planować urządzanie pokoiku dla dziecka, zastanawiam się, gdzie w ogóle będę mieszkać. Przyszłość zaczyna się ciasnych ścianach i bez żadnej pewności, że uda się ją jakoś poukładać.
Mamy dziecko w drodze, ale nie mamy gdzie mieszkać
Mam 21 lat. Wkrótce zostanę mamą. To nie była zaplanowana ciąża — decyzja podjęta zbyt pochopnie, w młodym wieku. Ale teraz to już rzeczywistość, której nie da się cofnąć.
Mieszkam razem z babcią w małym, 28-metrowym mieszkaniu. To jednopokojowe lokum, w którym ledwo mieścimy się we dwie. Babcia jest starsza, coraz słabsza, wymaga opieki i spokoju. Ja z kolei potrzebuję miejsca, gdzie mogłabym stworzyć bezpieczny dom dla mojego dziecka.
Mój chłopak, choć bardzo się stara, też nie ma możliwości, byśmy zamieszkali razem. Jego rodzinne mieszkanie jest równie ciasne — mieszka tam z rodzicami i trzema braćmi. Brakuje prywatności, przestrzeni, i warunków do wychowania niemowlęcia.
On znalazł pracę, ale jego pensja nie wystarcza, by wynająć mieszkanie i jednocześnie zapewnić utrzymanie naszej trójce.
Trudna rozmowa z babcią
Długo zastanawiałam się, co możemy zrobić. Próbowałam porozmawiać z babcią, zaproponowałam, że znajdziemy dla niej dobry dom opieki, w którym będzie miała zapewnioną troskę i wsparcie. Chciałam, żeby to była zmiana dla jej dobra — bezpieczne miejsce, gdzie ktoś zadba o nią lepiej niż ja mogę w obecnej sytuacji.
Ale zamiast zrozumienia spotkałam się z oburzeniem. Babcia się rozpłakała, oskarżyła mnie o brak wdzięczności. Był to dla niej ogromny cios.
Nie chciałam jej skrzywdzić. Po prostu czuję się bezsilna. Boję się, że gdy urodzi się dziecko, nie będziemy mieli gdzie go wychowywać. Potrzebujemy chociaż odrobiny przestrzeni i stabilizacji, a w tym momencie nie mamy nic.
Wiem, że muszę jeszcze raz spróbować z nią porozmawiać. Spokojnie, z empatią, wyjaśnić jej, że nie chodzi o pozbycie się jej, tylko o próbę ratowania naszej przyszłości. I jej, i naszej.
To trudna sytuacja. Wiem, że jesteśmy rodziną i powinniśmy się wspierać. Ale nie da się pomóc wszystkim, kiedy sami nie mamy siły ustać na nogach.
Czy to naprawdę takie złe, że chcę znaleźć rozwiązanie, które pozwoli każdemu z nas żyć trochę lepiej?