Szpitalne jedzenie w Polsce obrosło już mit. Nie dość, że nie spełnia norm ilościowych i jakościowych, a pacjenci dostają żywność nie dostosowaną diety właściwej przy danej chorobie, to jeszcze coś takiego!
Na jednym z forów pojawił się post pani Marty, pacjentki oddziału położniczego szpitala św. Łukasza w Końskich.
Pokazała na zdjęciu, że do jedzenia dostała spleśniały chleb.
Za jedzenie w szpitalu odpowiedzialna jest firma cateringowa. Pod wpisem pani Marty pojawiło się mnóstwo komentarzy pacjentów, którzy potwierdzają, że porcje są głodowe, a jakość najniższa z możliwych. Niektórzy piszą wręcz, że gdyby nie dokarmianie przez bliskich, pacjenci umieraliby, w szpitalu św. Łukasza, z głodu.
O sprawie pisała Gazeta.pl, dziennikarze kontaktowali się z dyrekcją placówki, ale bez skutku. Jedyna osoba, która mogła udzielić komentarza, była dla nich wiecznie nieosiągalna.
Dane z raportu NIK na temat jedzenia w szpitalach są szokujące. Szpitale stosują stawkę na pacjenta w kwotach od 3,75 do 9 złotych. Trudno sobie wyobrazić, żeby za takie pieniądze można było zdrowo nakarmić pacjenta.
Ale współwinne procederu jest polskie prawo, które nie nakłada na szpitale żadnych obowiązków w zakresie stosowania norm żywnościowych, diet ani cen.
A jako, że szpitale oszczędzają na czym się da to na żywieniu najłatwiej…
Pani Marta zapowiada, że nie zostawi tej sprawy, bo jednak jedzenie zepsute to coś więcej niż zła jakość i mała ilość.
Ma rację, to przekracza wszelkie granice!