Fotografia to pasja Leslie David z Ontario. Łączy się bezpośrednio z jej zamiłowaniem do starych, porzuconych domów.
„To jak obsesja, uwieczniam, zachowuję przed zapomnieniem, szukam informacji o byłych mieszkańcach, przeżywam osobiście ich historie.” – mówi Leslie
To jej pasja i zawód. Leslie w poszukiwaniu opuszczonych domów czasem udaje się w nieznane, a czasem jedzie w konkretne miejsce, o którym gdzieś od kogoś usłyszy.
„Te domy bardzo mnie poruszają, mają swoją historię. Były świadkami szczęścia i dramatów. Są znakami upływającego czasu. Czasem myślę, że dla mnie mają większe znaczenie niż dla ich właścicieli.”
Na ogół uwiecznia dom z zewnątrz z pewnego oddalenia. Na potrzeby katalogowania robi ujęcia z widocznej i dostępnej strony. Mimo, iż czasem są w bardzo złym stanie zwykle są zamknięte i Leslie nie narusza prywatnego terenu posesji.
Tego dnia jechała w nieznane licząc na szczęśliwy traf. Już z oddali zobaczyła bardzo stary dom.
Był w bardzo złym stanie, brakowało okien, a teren wokół była zachwaszczony tak, że trudno było się po nim poruszać.
Ale tym razem Leslie ciągnęło do środka. Nie było w nim nic szczególnego, a mimo to nie mogła stamtąd odejść. Ostrożnie uchyliła niedomknięte drzwi, które zaskrzypiały złowrogo…
Po wejściu jej oczom ukazał się widok straszny. Dom był zagracony zaniedbany, ale sprawiał wrażenie, jakby ktoś tam mieszkał.
Leslie okropnie się przestraszyła, gdy okazało się, że ktoś jest w środku. W chwilę potem stanęła twarzą w twarz ze starszym mężczyzną. Był nie mniej przestraszony i okropnie zaniedbany.
Po chwili jednak odezwał się do Leslie przyjaźnie i zaczęli rozmawiać.
Lawrence, bo tak miał na imię, okazał się być bardzo smutnym i osamotnionym człowiekiem. Jedyną jego rodziną był brat, z którym stracił kontakt dawno temu. Kompletnie wycofał się z życia. Nie dbał o nic, a już najmniej o siebie. Jadał byle co i tylko dlatego, że wbrew niemu samemu jakiś instynkt zmuszał go do życia.
Nie miał jednego oka, był wychudzony, chory i zmęczony. Leslie odkryła, że jakiś czas temu przeszedł udar, ale nie korzystał z opieki medycznej.
Był sam i niczego nie oczekiwał od życia. Czuł, że jego życie się już skończyło i czekał na śmierć.
Leslie była głęboko poruszona tym spotkaniem. Pożegnała się z nim, ale wróciła po kilku dniach. Przywiozła mu czyste ubrania i jedzenie. Zaczęła przyjeżdżać regularnie. Chciała mieć pewność, że normalnie jada i dobrze się czuje.
I Lawrence czuł się dobrze. Niezależnie od ubrań i jedzenia, pierwszy raz od wielu lat poczuł się dobrze. Ktoś się o niego troszczył, kogoś obchodził…
Leslie poczuła się za niego odpowiedzialna:
„Kiedy spotykasz kogoś, kogo obdarzasz sercem i czujesz, że on cię potrzebuje, jesteście związani niewidzialną i nierozerwalną nicią. Nie bez powodu los nas ze sobą zetknął.”
Leslie bardzo chciała zebrać fundusze i z pomocą przyjaciół doprowadzić dom do stanu, w którym można bezpiecznie i wygodnie mieszkać. Nie zdążyła.
Lawrence poczuł się gorzej. Ostatnie lata dały mu się we znaki i zapadł na zdrowiu. Z trudem się poruszał. Leslie zadbała o zapewnienie mu miejsca w domu spokojnej starości.
Lawrence zamieszkał w miejscu gdzie ma ciepło, jedzenie i potrzebną opiekę. Leslie odwiedza go regularnie.
Bardzo się zmienił. Jego oczy nabrały blasku, a skóra zdrowego wyglądu. Mimo, że stał się ufny, nauczył uśmiechać i odzyskał chęć życia, dziewczyna wciąż pilnuje czy niczego mu nie brak.
Pewnego dnia napisała pełen oburzenia post na Instagramie, gdy powiedział jej, że nie wychodził od kilku dni na powietrze, bo nikomu z personelu nie chciało się pomóc mu się ubrać i wstać.
Lawrence nie jest już na tyle samodzielny, by opuścić łóżko bez pomocy.
Leslie musiała interweniować.
„To dobre miejsce, ale zdarzają się sytuacje, gdy ktoś idzie na łatwiznę, bo mu się nie chce. Ktoś uznał, że o samotnego człowieka, bez rodziny nikt się nie upomni. To przykre. Nigdy nie pozwól nie zauważać czy zapomnieć o ludziach, których kochasz, nie pozwól traktować ich jak kogoś drugiej kategorii.”
Leslie się zdenerwowała i powiedziała przełożonej sanitariuszy, którzy twierdzili, że brakuje im czasu, że sama będzie przyjeżdżać zabierać go na spacery. Lawrence usłyszał tę rozmowę.
Przytulił ją i rozpłakał się.
Leslie spędza z nim każda wolną chwilę.
„Od kiedy go spotkałam moje życie nabrało nowych kolorów. Wiem, że jemu to pomaga, ale ja odczuwam to samo. Jest dla mnie bardzo ważny. Od kiedy go spotkałam na wiele rzeczy patrzę inaczej, wiele się zmieniło.”
Leslie dalej fotografuje stare domy. Ale odkrywa ich historię od wewnątrz.
Od tamtej pory, jeśli to tylko możliwe, zawsze zagląda do środka. Rejestruje ślady tętniącego w nich kiedyś życia. Ale zawsze w jej sercu najważniejsza pozostanie historia człowieka, który był niczym te stare domy, opuszczone, niepotrzebne, zaniedbane, wypełnione tylko ciszą i pustką…