Kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie Krystyna, która jest moją najlepszą przyjaciółką.
Była w dobrym humorze i od razu postanowiła się pochwalić, że jej synowa zaprosiła ją na dziesięć dni nad morze. Powiedziała, że już wynajęli domek i kupili bilety.
Opowiedzieli jej o wszystkim kilka dni przed planowaną datą wyjazdu, żeby zrobić niespodziankę.
Krystyna była bardzo szczęśliwa, myśląc, że ma takie cudowne dzieci, które postanowiły się nią zaopiekować, żeby też odpoczęła, a nawet zadbali o wszystkie wydatki, bo jej emerytura nie jest duża i nie stać ją na wakacje.
Ja po prostu cieszyłam się jej szczęściem, więc życzyłam jej dobrego odpoczynku. Poprosiłam też o telefon po powrocie do domu, aby opowiedziała mi o wrażeniach.
Więc Krysia wczoraj do mnie zadzwoniła.
Jej głos wskazywał, że jest albo bardzo zmęczona, albo chora. Od razu zapytałam, czy jest przeziębiona.
Na to Krysia odpowiedziała, że jest zdrowa, po prostu bardzo zmęczona i nie może się doczekać końca wakacji.
W końcu pojechali nad morze nie tylko z synem i synową, ale także z dwójką wnucząt: jeden miał 4 lata, a drugi 6. Chłopcy są bardzo aktywni, wszystkim się interesują, chcą zobaczyć i dotknąć każdą rzecz.
Otóż młodzi rodzice chcą wspólnie spędzać czas, chodzić na dyskoteki, siedzieć w barze, spacerować po plaży.
Potem śpią do popołudnia, ponieważ przychodzą dopiero nad ranem. A chłopcy wstają o siódmej i muszę zrobić im śniadanie.
Więc Krysia nie mogła się doczekać powrotu do domu.
„Okazuje się, że postanowili wziąć mnie jako nianię i kucharkę, która nie musi płacić. Nie będę już przyjmować takich propozycji. Nie dlatego, że nie kocham swoich dzieci i wnuków, po prostu jest to dla mnie zbyt męczące fizycznie.”
A więc to był „odpoczynek”.
Co sądzisz o propozycji syna i synowej? Podziel się swoją opinią!