Trudno uwierzyć czasem w słowa, które padają z ust publicystów, polityków czy prawicowych dziennikarzy.
Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz, Wojciech Cejrowski, Przemysław Czarnek. Zdziry, motłoch, diabelskie nasienie, lewicowa k*rewki to najlżejsze z nich.
Wildstein na przykład napisał, że samo istnienie Marty Lempart każe mu przemyśleć na nowo sprawę dostępności aborcji. Strajkujące kobiety raczył też nazwać „bojówkami agresywnej tłuszczy”. Cejrowski napisał: „Piekło wyje i bluzga. Szatan szczeka pyskami swoich sług.” A Czarnek nawołuje: „mamy do czynienia wręcz z oznakami satanizmu.”
Skąd w nich tyle nienawiści i pogardy wobec kobiet? Dwa wulgarne słowa padające na strajkach to nic wobec języka pogardy, którego wobec kobiet używają posłowie i publicyści prawicowi w wielostronicowych wywodach na temat upadku moralności kobiet. Ale nie wszystkich kobiet, bo uwaga panowie prawicowcy szanują kobiety, które są z tej samei ideowej strony.
Znaczy te, co potulne są, niższość swoją wynikającą z przekazów biblijnych uznają i respektują, wiedzą, że jak się je w drzwiach przepuści to jest to najwyższa forma szacunku i uznania, a jak jeszcze się coś przymilnego powie to na piedestały wyniesienie.
Niestety piedestały kończą się za zamkniętymi drzwiami, bo Ci prawicowi Panowie nie widzą nic złego w biciu, dzieci, czy żon. Sprzeciwiają się ustawom antyprzemocowym, oraz wnioskują by pierwszy raz pobicie nie podlegało zakładaniu niebieskiej karty…
Bo przecież raz to każdemu się może zdarzyć żonie przywalić, prawda?
„Nigdy nie mogłam pojąć jak kobieta może głosować na polską prawicę, która nigdy nie traktowała ich na równi, a przez to nie szanowała, a raczej traktowała jak użyteczny, podręczny dodatek do zaspokojenia swoich potrzeb.” – napisala w komentarzu jednak z internautek i szczerze mowiąc trudno o lepsze podsumowanie tematu.
Więc jak drogie Panie, jak możecie na nich głosować?