W Niemczech i innych krajach dotkniętych pandemią SARS-CoV-2 toczy się debata na temat tego, czy osoby nią zarażone umierają z COVID-19 czy z powodu COVID-19. Teoretycznie odpowiedzi powinny dać wyniki sekcji zwłok.
Każdego wieczoru niemieccy widzowie są informowani, ile osób zostało zainfekowanych w Niemczech koronawirusem SARS-CoV-2, ile osób wyzdrowiało i ile zmarło. Wieczorem 27 kwietnia, według obliczeń American Johns Hopkins University, tych ostatnich było 5985.
Dało się zauważyć, że ostatnio, podczas ogłaszania liczby zgonów, dziennikarze wiadomości w niemieckich kanałach telewizyjnych konsekwentnie podkreślali, że zmarli „z powodu” lub „z” koronawirusem.
A co mówią o tym niemieccy patolodzy? Czy rzeczywiście mogą ustalić, czy dana osoba zmarła na COVID-19, czy też zakażenie koronawirusem było tylko zdarzeniem towarzyszącym na podstawie sekcji zwłok? Tak.
Instytut Koch był początkowo przeciw sekcji zwłok
Na początkowym etapie epidemii koronawirusa w Niemczech Robert State Koch Institute (RKI), który koordynuje walkę z chorobami zakaźnymi w tym kraju, ze względów bezpieczeństwa, nie zalecał sekcji zwłok zmarłych pacjentów z SARS-CoV-2. Już na początku kwietnia RKI na swojej stronie zdecydowanie zaleca „unikanie badania narządów wewnętrznych, przeprowadzanie sekcji zwłok lub innych czynności powodujących wyciek płynów”.
Następnie instytut zmienił zdanie, a jego zastępca dyrektor Lars Schaade na konferencji prasowej w Berlinie wyraźnie podkreślał znaczenie sekcji zwłok i zalecał wykonywanie tak często, jak to możliwe.
Jest to jedyny sposób ustalenia, dodał, że koronawirus atakuje o wiele więcej narządów wewnętrznych, niż można to ocenić na podstawie pierwszych danych otrzymanych z Chin.
Jednak w niemieckich kostnicach od samego początku nie słuchano rekomendacji RKI, którą Karl Friedrich Bürrig, przewodniczący Federalnego Związku Niemieckich Patologów, nazwał „irytującym błędem”. Burrig przypomniał, że w przypadku wszystkich współczesnych chorób zakaźnych autopsja jest bardzo ważna dla ustalenia przebiegu choroby, w tym COVID-19. By ustalić umieralność „z” tej choroby czy „z” nią?
Baza danych ekspertów sądowych w Hamburgu
Najobszerniejszą bazę danych na ten temat opracował profesor Klaus Püschel, dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej Szpitala Uniwersyteckiego w Hamburgu. „Od martwych – wyjaśnia profesor – można się wiele nauczyć, na przykład tego jak ratować żywych”. Od 22 marca do 11 kwietnia przeprowadził sekcję zwłok u 65 zmarłych pacjentów ze zdiagnozowanym COVID-19. Oprócz tej choroby wszyscy bez wyjątku cierpieli na inne choroby. Tak więc 46 osób miało choroby związane z płucami, 28 miało choroby innych narządów wewnętrznych lub przeszczepionych organów, 10 cierpiało na cukrzycę lub otyłość, 10 cierpiało na raka, 16 na demencję (łączna liczba wynosiła ponad 65, ponieważ niektórzy pacjenci mieli kilka chorób – wyd.).
Teraz w bazie danych Puschel dostępne są już informacje o wynikach ponad 100 autopsji, które potwierdzają jego wstępny wniosek: żaden z umarłych nie zachorował wyłącznie na COVID-19. Wszystkie miały inne dolegliwości – choroby sercowo-naczyniowe (w szczególności zawał serca), wysokie ciśnienie krwi, miażdżycę, cukrzycę, raka, niewydolność płuc lub nerek, marskość wątroby.
Dlatego Klaus Puschel uważa, że strach przed koronawirusem jest przesadzony, uważa, że COVID-19 „nie jest szczególnie niebezpieczną chorobą wirusową”. Mówi się, że wirus ten należy traktować poważnie, ale zdaniem profesora podniecenie wokół niego wywołało nieuzasadnione ograniczenia społeczne. Wśród nieuzasadnionych środków uważa na przykład nakaz rozstania krewnych z umarłymi. „Chociaż nie powinieneś całować umarłych” – mówi Puschel – „możesz na nich patrzeć, a nawet dotykać, jeśli później umyjesz ręce”.
Badania pośmiertne we Włoszech i Szwajcarii
Dane, które Püchel otrzymał w Hamburgu, są zgodne z raportem włoskiego Ministerstwa Zdrowia, opracowanym nie na podstawie sekcji zwłok, ale na podstawie analizy historii medycznej 1738 zmarłych pacjentów. Oprócz COVID-19 96,4% z nich miało co najmniej jeszcze jedną chorobę. Najczęściej było to wysokie ciśnienie krwi (70%), cukrzyca (32%) i choroby sercowo-naczyniowe (28%). Średnia wieku zmarłych we Włoszech wynosiła 79 lat, w Hamburgu – 80 lat.
Pacjentów z nadciśnieniem było 20 – mówi główny patolog Szwajcarskiego Szpitala Uniwersyteckiego w Bazylei, Alexander Tzankov – ponadto większość z nich miała nadwagę, dwie trzecie miało problemy z sercem, a jedna trzecia miała cukrzycę.
Ale w przeciwieństwie do profesora Klausa Puschela, Tzankov nie jest skłonny nazywać COVID-19 stosunkowo nieszkodliwą chorobą.
Tzankov przypomina, że gdyby te osoby nie zostały zarażone koronawirusem, najprawdopodobniej większość z nich nadal by żyła. Te choroby skracają średnią długość życia, „ale bez COVID-19 pacjenci ci żyliby dłużej – może godzinę, może dzień, tydzień, a może rok”. Wyniki szwajcarskiego eksperta były szczególnie interesujące w Niemczech, ponieważ trzy czwarte Niemców w wieku powyżej 70 lat cierpi na nadciśnienie krwi.
W Niemczech – jedna trzecia mieszkańców jest w wieku powyżej 65 lat
David Horst, główny patolog szpitala Charite University w Berlinie, zwraca uwagę na tę okoliczność. Średni wiek zmarłych pacjentów z COVID-19, na których przeprowadzał autopsję wynosił 69 lat, ale wśród nich była jedna 45-letnia kobieta.
Zagrożone – osoby starsze
W wywiadzie dla gazety Berliner Zeitung potwierdził, że wszyscy zmarli, których badał, mieli w swoim życiu choroby przewlekłe – sercowo-naczyniowe, nadciśnienie, niewydolność płuc, niektórzy byli otyli. Jednak Horst przypomniał jednocześnie: „takie choroby są bardzo częste w Niemczech wśród osób powyżej 65 roku życia, co trzecia osoba cierpi na nie”.
Oznacza to, że odsetek osób zagrożonych śmiercią w wyniku zakażenia koronawirusem jest w Niemczech bardzo wysoki. Co więcej, berliński patolog zauważa, że w większości przypadków same te choroby przewlekłe nie stanowią poważnego zagrożenia dla życia, ale w połączeniu z koronawirusem stają się niezwykle niebezpieczne, szczególnie dla osób starszych.
Odpowiadając na pytanie Berliner Zeitung o najczęstsze powikłania spowodowane koronawirusem, ekspert wymienił trzy.
Pierwszym z nich jest uszkodzenie płuc, które zaczynają wypełniać się płynem, w wyniku czego przestają wzbogacać ciało w tlen. Po drugie, bakterie szybko namnażają się w dotkniętych płucach, co często prowadzi do procesów zapalnych i posocznicy. Trzecim powikłaniem jest naruszenie procesu krzepnięcia krwi, w wyniku czego tworzą się skrzepy krwi, powodując zapaść układu sercowo-naczyniowego.
Jeśli więc chodzi o dyskusję na temat zmarłych „z powodu” lub „z” COVID-19, David Horst nalega na sformułowanie „z”, ponieważ jak mówi, wszyscy umarli mieli poważną przewlekłą chorobę, choć nie na tyle poważną, by umrzeć na nią.
Ale jednocześnie zaznacza „uważam, że bardzo ważne jest zapobieganie powstawaniu przekonania, że koronawirus nie jest niebezpieczny, bo ci ludzie umarliby w taki czy inny sposób,” – powiedział Horst w wywiadzie – „gdyby nie zarazili sie koronawirusem z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że byliby w tej chwili żywi”.